[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Położył kurtkę na krześle i rzucił się na łóżko.Autobusy zatrzymały się przy restauracji Clinta.I tak była już zbyt pełna, by przyjąć jeszcze sześćdziesiąt głodnych osób, ale Clint nie byłby sobą, gdyby zmarnował taką okazję.Na razie zaoferował wszystkim kanapki i kawę, po czym zebrał zamówienia na wieczorny posiłek.Kiedy turyści opuścili już restaurację, Clint zauważył, że jego zapasy mięsa, puszek i sałatek topnieją w zastraszającym tempie.Wysłał więc swego syna z zamówieniem do Grand Forks.Właściciel sklepu z artykułami technicznymi, Arnold Whitaker, przecierał oczy ze zdumienia, patrząc na półki, z których znikały części zapasowe i przeróżne gadżety do samochodów.Doskonale sprzedawały się także gry i zabawki dla dzieci, którymi te mogłyby zająć się w czasie podróży i, niestety, broń.I lornetki.Artykuły ozdobione wizerunkiem Rotundy cieszyły się szalonym powodzeniem.Arnold wziął na rachunek ogromną ilość tego towaru i przekonany był, że będzie miał spokój co najmniej na kilka dni.Tymczasem musiał myśleć o następnym zamówieniu, bo magazyn sklepowy zaczął już pustoszeć.Kiedy jednak złożył zamówienie u swego dostawcy w Winnipeg, okazało się, że i ten nie nadąża z produkcją.Motel „Gwiazda Północy” już drugi tydzień z rzędu wypełniony był do ostatniego miejsca.Nic podobnego nie wydarzyło się jeszcze w całej jego historii.Kiedy Max spał snem sprawiedliwego w swoim pokoju, zarząd motelu debatował nad podwojeniem opłat.Cena drinków w „Szkunerze Prerii” dawno już osiągnęła niespotykany wcześniej poziom.Właściciel, Mark Hanford, ustalił różne stawki dla stałych mieszkańców miasta i dla przyjezdnych.W normalnych warunkach uważałby takie posunięcie za wysoce nieetyczne.Jednak teraz sytuacja znacznie odbiegała od normy.Prawdziwy biznesmen musiał się do niej przystosować.Nie spodziewał się zresztą, by ktokolwiek zauważył tę różnicę, i tak było w istocie.Mark postanowił też przedstawić propozycję, by rada miejska uhonorowała Toma Laskera dyplomem uznania.Wiedział, że jego wniosek zostanie przyjęty jednogłośnie.Charlotte Anderson, która zajmowała miejsce z przodu pierwszego autobusu, czuła pasma mocy.Ogarniały jej umysł, wypełniały pustkę i wynosiły na nieznany jej dotychczas poziom świadomości.Pomruk silnika i klaksony samochodów uwięzionych w korku niknęły gdzieś w oddali, a ona czuła tylko radość i triumf zbliżającego się z każdą chwilą przeznaczenia.Źródło mocy znajdowało się na południowym zachodzie, boleśnie blisko.Wiele lat temu znalazła się w pobliżu takiego punktu na Alasce, w okolicy Barrow.On także połączył ją w jedno z kosmosem, umocnił więź między jej jaźnią i wielkim zewnętrznym wszechświatem, zamknął w ogromnej pajęczynie egzystencji.Wtedy także przeżyła chwile uniesienia.Ale tamto źródło, czymkolwiek było, tkwiło uwięzione głęboko w górach, pod lodowcem.Charlotte była szczupłą, elegancką blondyneczką.W zachowaniu kobiety wyczuwało się wymuszoną wesołość, jej uśmiech był raczej wyrazem zadumy niż spontanicznej radości.Pochodziła z Long Island, skończyła Princeton jako jedna z najlepszych studentek.Specjalizowała się w historii nowożytnej Europy.Otrzymała katolickie wychowanie, jednak już w średniej szkole uznała, że nie może zaakceptować wiary, która tak dokładnie i bez najmniejszych wątpliwości wyjaśnia pochodzenie świata i Boskie zamiary.Bóg, wielki księgowy.Po maturze oznajmiła więc, że zostaje unitarianką.Rozum nie jest w stanie ogarnąć stworzenia, powiedziała swemu zdumionemu ojcu; człowiek może tylko siedzieć i czekać na wiatr, który dmie między gwiazdami.Ojciec zapewnił jej matkę, że wszystko będzie w porządku, że to jeden wielki nonsens, i że Charlotte na pewno z tego wyrośnie.Wiedziała oczywiście, że niektórzy chłopcy w grupie bardziej interesują się nią samą, niż centrum mocy, ale nie było to takie złe.Miała nadzieję, że z czasem dojrzeją do innych rzeczy, i to jej wystarczało.Autobusy przyjechały z Minneapolis, gdzie Charlotte pracowała jako menedżer restauracji McDonald's.Opuściła dom, by znaleźć swoje prawdziwe „ja”.Kiedy na farmie w Pomocnej Dakocie wykopano tajemniczą łódź, wiedziała od razu, że kryje się za tym coś bardzo ważnego.Wiedziała o tym także Curie Miller z Madison.Rozmawiali na ten temat przez internet, grupa z Manhattanu, Curie i jej ludzie, Sammy Rothstein z Boise, Ben-nettowie z Jacksomrille i inni przyjaciele z całego kraju, z Philadelphii, Seattle i Sacramento.Kiedy sytuacja już dojrzała, ponad sześćdziesięciu członków klubu spotkało się w Grand Forks, gdzie Charlotte i kilka osób z okolic Minneapolis już na nich czekało.Wynajęli budynek ratusza w Fort Moxie i spędzili tam dwie noce, wypatrując spóźnialskich.Teraz byli już gotowi.Wybrali doskonały moment: ostatnie wiadomości z Johnson's Ridge rozpaliły ich entuzjazm (choć i tak był już dostatecznie rozpalony).Wszystkim towarzyszyło przekonanie, że w ich zasięgu leży czysta magia.April nie była pewna, który z członków ekipy oczyszczającej Rotundę pierwszy zauważył serię obrazków na ścianie w tylnej części kopuły.Kilku z nich przypisywało sobie tę zasługę.Zdumiewał ją fakt, że tłumy dziennikarzy, fizyków, matematyków i kongresmenów przeszły obojętnie obok tych wizerunków.Ona także ich nie zauważała.Było ich sześć.Niewielkie ikony wielkości ludzkiej dłoni osadzone w szklanej powierzchni.Nie rzucały się w oczy, były dość ciemne i dlatego zapewne umknęły uwadze wszystkich zwiedzających.Robotnicy opuścili już Rotundę, pozostawiając po sobie taczki i łopaty [ Pobierz całość w formacie PDF ]