[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak, do Kentu.Rodzina Perrottów cię ochroni.- I co mam im powiedzieć?- Że jesteś ofiarą.Że spieraliście się o status Perrottów i że Ransley nazwał ich zdrajcami i chciał, by ich powywieszano.Usiłował cię zamordować.Coś w tym guście.Nie powinni mieć oporów wobec ciebie.- Wiem.Żona chce, abym jej towarzyszył.Ale nie mogłem.Lojalność mi nie pozwalała.I żądza.- Jeśli nadal chcesz pozostać wiernym Królowej, to oszczędź jej skandalu.- Quire był zachwycony.W ten sposób mógł utwierdzić Perrottów w ich nienawiści i przyspieszyć wypłynięcie floty.- Wyruszaj nie czekając, do rana będziesz już w Kencie.Tylko konia ci trzeba.Sir Amadis spojrzał z powątpiewaniem na Quire’a.- Coś chętnie się mnie pozbywasz, mości kapitanie.- Wiesz dobrze, że zawsze byłem twoim przyjacielem.Teraz próbuję tylko uratować cię od kary.- Kent jest jedynym rozwiązaniem, masz rację.- Sir Amadis odchodził już żwawym krokiem.- Zrobię co będę mógł, by ich uspokoić i uratować Albion od wojny.O ile to jeszcze możliwe.- Będziesz potężniejszy, niż Quire - powiedział kapitan machając mu na pożegnanie.Bez pośpiechu wrócił na galerię, gratulując sobie, że tak łatwo pozbył się dwóch postaci i rad, że szczęście go nie opuszcza.Lorda Shahryara spotkał w miejscu, które niegdyś było pralnią, zbudowaną na potrzeby Herna.Po parze i pocie nie pozostał już nawet ślad, woda odpłynęła bóg jeden wie gdzie, i cale pomieszczenie śmierdziało ługiem.Quire oparł się o drewnianą balię i uśmiechnął do lorda Shahryara, któremu wcale ta atmosfera nie odpowiadała.- Jeszcze tylko kilka dni - powiedział cicho - i flota Perrottów wyruszy w morze.- Nasze statki już wypłynęły, ale zakotwiczą w pewnej zatoce w Iberii, gdzie będą czekały, by przyjść Albionowi z pomocą.- Lord Shahryar był jakby przygnębiony.- Czy to się w ogóle uda, Quire?- Z pewnością - powiedział takim tonem, jakby podzielał nastrój Saracena.- Odrodzimy chwałę Albionu - zapalił się Shahryar.- Chociaż tak naprawdę nie ucierpiała ona ani trochę.Przystojny Hassan spodoba się narodowi.- Tak.I na dodatek będziecie mieli na swój użytek kłamstwo lepsze, niż wszystko, co potrafił wymyślić Montfallcon.Shahryar zauważył zgorzknienie brzmiące w tonie Quire’a.- Chyba nas nie zdradzisz?- Teraz? Jak mógłbym? Sprawy zaszły za daleko.- Co zrobisz potem?- Pewnie poszukam innego patrona.- Quire wolał nie podejmować tego tematu.Shahryar roześmiał się.- No tak.Zakochałeś się w niej.Banalna historia.- Polubiłem tę nieszczęsną dziewczynę, którą tylko włos dzieli od klęski.Zawsze przywiązuję się do moich ofiar, sir.- Nie, tym razem to coś więcej.- Shahryar postąpił parę kroków w jego stronę.- Zastanawiam się, czy zdradziłbyś nas, gdybyś mógł.Bo sposób by się znalazł.Sir Thomas Ffynne jest już w Porthmouth i zbiera wielką flotę, która ma powstrzymać Perrottów.Gdyby jednak skierować ją przeciwko nam.- Obawiam się, sir, że tego nie da się zrobić.Znany jestem z tego, że dotrzymuję słowa.- Jak i z tego, że chętnie topisz prawdę w starannie dobranych komunałach.- Lord Shahryar wzruszył ramionami.- Cóż, muszę ci zaufać.Nigdy jednak nie przestało mnie dziwić, czemu tak chętnie porzuciłeś służbę u Montfallcona i przystałeś do mnie.- Tamtego dnia to był wyrok przeznaczenia.Straciłem cierpliwość do Lorda Kanclerza.Byłem rozgoryczony.Gdybyś porwał mnie nazajutrz, sprawy przybrałyby zapewne inny obrót.Wówczas w imieniu Montfallcona starałbym się pokrzyżować wszystkie twoje plany.Może pochopnie dałem to słowo, ale dotrzymam go.- Mówisz o tym, jakbyś żałował swego postępku, kapitanie Quire.Ale kapitan już zakończył rozmowę i zanim Shahryar zauważył jego nieobecność, Quire podążał szybko do apartamentów Gloriany, która mogła niedługo się obudzić.* * *Gloriana już nie spała.Była blada i wyraźnie poruszona.Obok łóżka stał sir Orlando Hawes.Skinął na Quire’a i ten podszedł.- Co się stało? Czy Królowa zachorowała? - Zbliżył się do Gloriany, ale ta odpędziła go, bezbrzeżnie zdumionego, jednym gestem i powróciła do pisma, które trzymała w dłoni.Przeczytała je raz i drugi.- Co tu mamy? - spytał Hawesa.- Wypowiedzenie wojny? - Żył po to, by ciągle zdobywać wiedzę i cierpiał katusze nie wiedząc czegoś, co inni bezsprzecznie świetnie znali.Gloriana pokazała mu list.Był od Wallisa.- Znaleźliśmy go w jednym z małych pokoików w pobliżu głównej sali seraju - powiedział sir Orlando.Był zasmucony, ale triumfujący.- Wziął kartkę z książki sir Ernesta, pożyczył sobie jego pióro i inkaust.Zadał sobie cios sztyletem.W samo serce.Czysto i bezbłędnie.Gloriana zaczęła płakać.- Och, Quire! - Jej okrzyk brzmiał jak oskarżenie.List adresowany był do niego.Do kapitana Quire’a.Sir, pełen wątpliwości po otrzymaniu od pana owej rady, postanowiłem na zawsze skończyć z wszelkimi rozterkami i cierpieniem.Służyłem waści i jedynie nieszczęść przez to zaznałem, ale to ja sam jestem winien mojej miserii.Ufam, że spłaciłem wszystkie długi, które wobec waści zaciągnąłem i że mogę tym samym odejść z czystym sumieniem.Zdradziłem Królową i nie mogę nijak być wdzięczny panu, sir, za pomoc w tym postępku.Zemszczę się jednak, zdradzony przez ciebie i słup twoje, które tylu innych wydały śmierci we władanie.Aż do schyłku wszelkiego życia pozostanę, jak mam nadzieję, uniżonym sługą waszeci.Florestan Wallis, Sekretarz Szlachetnej Mowy Albionu.Czynem tym powracający w szeregi lojalnych przyjaciół Królowej.- Koniec z tobą, Quire - powiedział sir Orlando.- Ten nieszczęśnik oskarżył cię i umarł, by dowieść swej racji.Gloriana łkała gorzko.ROZDZIAŁ 32W KTÓRYM REALIZACJA PLANÓW KAPITANA QUIRE’A NAPOTYKA NA DALSZE PRZESZKODYTo niczego nie dowodzi - powiedział Quire.- Był zrozpaczony, opętany poczuciem winy.Znam młodego Phila, to jeden z tancerzy Priesta, znajdował się pod opieką Walli-sa [ Pobierz całość w formacie PDF ]