RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— To bez znaczenia, jak do tego doszło — Sander przeszedł wprost do sedna sprawy.— Ważne jest, żeby znaleźć przez to drogę, o ile twój przewodnik nadal utrzymuje, że musimy to zrobić.Popatrzyła uważnie na wisior i pokiwała głową.— Droga, którą wskazuje, nadal leży wprost przed nami.Jednak one — wskazała na koleiny pojazdów — mówią, że inni musieli znaleźć drogę na tyle szeroką, by przejechać wozami.Sander nie powiedział, że podróżowanie tak dobrze oznakowaną drogą może sprowokować przygotowanie zasadzki.W tym momencie nie widział innej szansy spenetrowania tej niewiarygodnej, piętrzącej się przed nimi masy.— Spójrz! — wskazała Fanyi.— Budynek!Przez chwilę był wstrząśnięty, widząc, co pokazuje.Potem zobaczył, że rumowisko nie jest kompletnym budynkiem, a jedynie blokami spiętymi metalowymi klamrami, używanymi przez Poprzednich Ludzi do łączenia kamiennych masywów; wiele z nich było nietkniętych i tworzyło coś na kształt muszli wspartej o wieżyczkę.Ogrom zniszczenia, które postawiło tu sobie pomnik, był przytłaczający.Przez całe życie wysłuchiwał opowieści o Czasie Ciemności, o tytanicznych siłach, które zawładnęły Poprzednim Światem; widywał ruiny spustoszonych miast, pustynie powstałe po cofnięciu się morza.Lecz do momentu, kiedy stanął przed tą zapierającą dech, rozsypującą się masą, która musiała być rzucona siłą szalejącego morza na umęczoną i wstrząśniętą ziemię i zakorzeniona tam w czasie cofania się wód morza, nigdy nie zdawał sobie w pełni sprawy z tego, jaka furia została wypuszczona przeciwko rodzajowi ludzkiemu i jego światu.Jak wcześniej powiedziała Fanyi, trudno uwierzyć, że jakikolwiek człowiek uszedł z życiem z grozy Czasu Ciemności.Nawet pieśni Zapamiętywaczy nie oddawały głębokiej rozpaczy tych, którzy uciekli tylko po to, by zostać zmytymi przez fale czy pochłoniętymi w czeluściach, gdy trzęsienia ziemi otworzyły ląd pod ich stopami.Fanyi zakryła twarz rękoma.— To jest… — Zdawał sobie sprawę, że dziewczyna nie znajduje słów.Nie więcej, niż jemu przychodziło do głowy w tym momencie.Objął ramieniem jej drżące plecy i przygarnął do siebie.Dwie małe istotki ludzkie, stojące wobec oznak śmierci świata.Wreszcie Sander oderwał z trudem wzrok od tej niewiarygodnej ściany.— Nie patrz na to — powiedział do niej.— Patrz na koleiny.Może masz rację i one nas przeprowadzą.Śmiało wpatrywał się w niewyraźne znaki na ziemi.Tu i ówdzie leżały kupy kamieni, na których koła musiały się trzeć.Droga skręcała dalej od krawędzi klifu, z dala od wodospadów.Na nie też nie chciał patrzeć.W tym szaleńczym spadaniu wody był rodzaj straszliwej fascynacji, tak jakby człowiek obserwujący je ze zbyt bliskiej odległości mógł zostać doprowadzony do skoczenia w ślad za nią.Grzmiący dźwięk coraz głośniej atakował ich uszy, gdy na wpół ogłuszeni prawie biegli dróżką.Sander zauważył, że Rhin biegł z nosem przy ziemi, niczym na polowaniu.Zdawać się mogło, że nawet nie zauważył straszliwej góry gruzu.Oczywiście kowal rozumiał, że w pojęciu Rhina — choć inteligentnego, to jednak zwierzęcia — ten kataklizm nic nie znaczył.Jedynie dla człowieka, który stracił tak dużo, widok ten był potężnym ciosem z przeszłości.Szlak wozów zwęził się.Powlekli się naprzeciwko wodospadów.Huk był taki, że nie słyszeli się nawzajem, próbując wymieniać słowa zachęty.Jeden komplet śladów biegł niebezpiecznie blisko przepaści.Sander przesuwał się powoli, plecami przywierając do skały, twarzą na zewnątrz, ciągnąc za sobą Fanyi.Ich ubrania, włosy i twarze były mokre od wodnego pyłu.Przesuwali się ostrożnie, trzymając się jak najdalej od krawędzi.Rhin odskoczył naprzód, lecz oni powoli pokonywali kolejne odcinki.Sanderowi kręciło się w głowie.Walczył z pokusą, by zostawić za sobą tę masę kamienia i gruzu i pospieszyć w kierunku wody.Wiedział jednak, że gdyby tak postąpił, byłby zgubiony [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl