RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mereth ze smutną, lecz zdeterminowaną twarzą skinęła głową, a potem napisała jeszcze jedno pytanie na swojej tabliczce:— Jeżeli Volorian znany jest z tego, że odrzuca wszelką magię, jak mogę w jego roli… — zawahała się, szukając, jak przypuszczałem, odpowiedniego alizońskiego słowa.Po chwili dokończyła zdanie: — … przychylić się do sojuszu z Escore?— Możliwe zyski z takiego przymierza powinny przeważyć nad naszymi wątpliwościami, w każdym razie Gurborian będzie nas o tym przekonywał — przepowiedziałem.— Jeżeli będzie ci się wydawało, że nalegam zbyt silnie w imieniu młodszych szczeniąt z Linii Kervonela, wtedy odpowiednio zręcznie dokonana zmiana twego stanowiska może zadowolić naszych wrogów.Twój początkowy wstręt do propozycji Gurboriana powinien ustąpić miejsca niechętnej zgodzie.Wtedy będziemy musieli postawić wszystko na jedną kartę, powiedzieć to, co niezbędne, aby wydobyć magiczny klejnot od Gurboriana.Kiedy tylko ów niebezpieczny kamień znajdzie się w naszych rękach, musimy jak najszybciej zakończyć spotkanie, by niezwłocznie zanieść go do Lormtu, gdzie nie będzie kontrolowany ani przez Gurboriana, ani przez escoriańskich czarnoksiężników.Bodrik powinien już wrócić, chyba że napotkał nieoczekiwane trudności w przekazaniu naszego listu, pomyślałem.Potem jednak sam się skarciłem za swoją niecierpliwość.Gurborian na pewno starannie rozważy każde słowo napisane przez Morewa i tak samo ostrożnie i powoli ułoży odpowiedź.Spojrzałem na Mereth.Nie sprawiała wrażenia zaniepokojonej czy zdenerwowanej, dobrze jednak będzie, jeśli czymś ją zajmę, by nie miała czasu na rozmyślania ani na kobiece histerie.— Jesteś odpowiednio ubrana na spotkanie z Gurborianem — powiedziałem — ale ja nie.Chodź do mojej komnaty.Napijesz się innego, słabszego wina, a ja będę się przebierał.Rozdział dwudziestyMereth — wydarzenia w Zamku Kervonel.Dziewiętnastego i dwudziestego dnia Miesiąca Lodowego Smoka (Dwudziestego i dwudziestego pierwszego dnia Miesiąca Sztyletu wg kalendarza Alizonu).Kiedy Kasarian opisywał mi owych dwóch wrogów, pobłogosławiłam w duchu swoje długoletnie doświadczenie w prowadzeniu transakcji handlowych, które pozwalało mi słuchać tego wszystkiego bez okazywania prawdziwych uczuć.Mój ukochany Sceptyk często mnie oskarżał, że specjalnie się uczę przybierać całkowicie obojętny wyraz twarzy.Musiał wszakże przyznać, iż czasami uzyskiwałam wyższą cenę niż on właśnie dlatego, że kupcy nie potrafili się zorientować, których towarów szczególnie pragnęłam.Gdy teraz słuchałam Kasariana, przeraziła mnie ta opowieść o powtarzających się intrygach i morderstwach.Jego słowa mroziły mi krew w żyłach również dlatego, że mówił w taki sposób, jakby było to całkiem normalne.Pomyślałam wtedy, że to straszne, iż życie jego i innych alizońskich wielmożów wywodzi się z tak krwawej tradycji.Kiedy młody baron wspomniał o Gormie, odżyły we mnie bolesne wspomnienia.My, mieszkańcy Krainy Dolin, utrzymywaliśmy kiedyś ożywione kontakty handlowe z tą wyspiarską twierdzą położoną w pobliżu Estcarpu.Na początku mojej kupieckiej kariery nawiązałam obopólnie korzystne więzi z licznymi kupcami, których faktorie znajdowały się w zatłoczonych portach Gormu.Zakotwiczony jak wielki skalny okręt na wodach estcarpiańskiej zatoki, Gorm był osłonięty przed wszystkimi atakami wodnego żywiołu (z wyjątkiem rzadkich, nadciągających z północy sztormów) przez półwysep ukoronowany zamkiem Sulkar, ojczystym portem floty panów morza.Przed laty, podczas mojej pierwszej zamorskiej podróży z wujem Parandem, nasz statek zarzucił na jakiś czas kotwicę w Sipparze, stolicy Gormu, mieście, które służyło również jako główny port Estcarpu.Trzydzieści lat temu skończyła się zasobna egzystencja wyspiarskiej twierdzy.Kiedy Hilder, Pan i Obrońca Gormu, leżał na łożu śmierci, jego druga żona, pragnąc zostać regentką w imieniu ich nieletniego syna, potajemnie wezwała na pomoc Kolderczyków.Tej samej nocy, gdy Hilder zakończył żywot, Kolderczycy wtargnęli z morza, ale nie jako sojusznicy, tylko bezlitośni najeźdźcy.Większość mieszkańców Gormu czekał straszliwy los: musieli walczyć jako pozbawieni duszy niewolnicy za sprawę Kolderu, aż zginęli z rąk swych zrozpaczonych dawnych sprzymierzeńców, Estcarpian i Sulkarczyków.Po zagładzie Sulkaru, zniszczonego przez obrońców, by nie zdobyły go siły Kolderu, estcarpiańskie Czarownice przy pomocy słynnego Simona Tregartha użyły swojej magii do zwycięskiego ataku na Gorm, wybijając do nogi przebywających tam Kolderczyków.Od tej pory wyspa pozostała bezludna, opłakiwana przez wszystkich, którzy pamiętali jej piękną przeszłość.A teraz dowiedziałam się od Kasariana, że Gratch, pierwszy poplecznik Gurboriana, należał do tych nielicznych, którzy zdołali opuścić Gorm, zanim zawładnęli nim Kolderczycy.W przeciwieństwie do znanych mi mieszkańców Gormu (a szanowałam ich i darzyłam respektem), Gratch był najwyraźniej chytrym intrygantem, którego uwagę przyciągnął Alizon, gdzie jego szczególne talenty zostały docenione.Gratch nienawidził Kolderu z powodu zdradzieckiej napaści na Gorm i dlatego sprzymierzył się z Gurborianem, który pogardzał obcymi przybyszami za to, że popchnęli Alizon do zakończonej klęską wojny z Krainą Dolin.Zaskoczyło mnie wyznanie Kasariana, że Wielki Baron Mal—landor podejrzewał, iż Gurborian spiskuje przeciw niemu.Dotychczas wiedziałam tylko, że Mallandor przy poparciu Gurboriana obalił poprzedniego władcę Alizonu, Facelliana.Kasarian wyznał jednak śmiało, że w Lormcie nie powiedział mi całej prawdy o okolicznościach, w jakich Gurboriana nagrodzono klejnotem Elsenara.Przewrotny wielmoża otrzymał ten sam drogocenny kamień od dwóch różnych Wielkich Baronów!Oszołomiła mnie szczegółowa opowieść młodego Alizończyka o zdradzieckich intrygach i zdradach, tak powszechnych na dworze władcy jego kraju.Miałam nadzieję, iż nie zauważył drżenia mojej dłoni, kiedy pisałam pytanie dotyczące potwornej podwójnej egzekucji obalonego władcy i jego sługi, którzy dosłownie zostali rzuceni psom na pożarcie.Dobrze się stało, że jestem niema, nie wiem bowiem, jakie obraźliwe słowa wyrwałyby mi się z ust, lecz czy zdołałyby one wyrazić całą głębię targającego mną oburzenia i niedowierzania? Wzdrygnęłam się w duchu na myśl, że niezliczone pokolenia Alizończyków traktowały się wzajemnie w tak okrutny sposób.Nie mogłam zrozumieć, jak Alizon przetrwał, skoro morderstwa były powszechnie stosowaną i zalecaną metodą awansu wśród jego wielmożów.Najwyraźniej Gurborian był ucieleśnieniem najgorszych alizońskich cech [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl