RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czyż sama sala­mandra nie jest lekarstwem?- Jak brzmiało twoje przekleństwo? - odpowiedział pytaniemIrvass.Twarz ojca Kiren sposępniała, ale zmusił się do wypowiedzeniapamiętnych słów:- “Obyś nigdy w życiu nie poruszyła żadnym mięśniem, aż stra­cisz kogoś, kogo będziesz kochać tak bardzo, jak ja ją kochałem".- No właśnie - odparł Irvass.- Ona kocha teraz salamandrę dokładnie tak, jak ty kochałeś twoją żonę.Ojciec dziewczynki zrozumiał wszystko po chwili.- Nie! - zawołał.- Nie mogę pozwolić, żeby cierpiała tak jak ja!- To jedyne lekarstwo.Czyż nie lepiej, by przytrafiło się to por­celanowej figurce niż gdyby to ciebie miała tak kochać?Ojciec Kiren wzdrygnął się, a potem rozpłakał, gdyż tylko on jeden wiedział dokładnie, jakie cierpienia będzie musiała znieść.Irvass nic więcej nie powiedział, choć w spojrzeniu, jakim ob­rzucił ojca dziewczynki, można było dostrzec litość.Nakreślił tylko prostokąt na ziemi w ogrodzie, umieścił w nim dwa kamienie, a po­tem wymamrotał kilka słów.I w tej samej chwili, w lesie, salamandra rzekła:- To bardzo dziwne.Tutaj nigdy dotychczas nie było muru.A te­raz jest.- I rzeczywiście mur stał tam teraz, tak wysoki, że kiedy Kiren wyciągnęła ręce do góry, od jego szczytu dzieliło ją kilka cen­tymetrów.Salamandra próbowała wdrapać się na mur, ale okazał się zbyt śliski - choć do tej pory zawsze mogła wspiąć się na każde inne ogro­dzenie.- Czary.To muszą być czary - wymamrotała.I obie okrążyły mur, szukając bramy, lecz jej nie znalazły.Mur otaczał je ze wszystkich stron, choć nigdy go nie przekroczyły.I ga­łąź żadnego drzewa nie sięgała poza tajemnicze ogrodzenie.Znala­zły się w pułapce.- Boję się - powiedziała Kiren.- Istnieje dobra i zła magia, ale czy coś takiego, jak to, może być błogosławieństwem? To z pewno­ścią przekleństwo.- Na myśl o tym powróciła dawna rozpacz i ból, dziewczynka jednak mężnie usiłowała powstrzymać łzy.Walczyła tak sama ze sobą, aż do nocy.Dopiero później, w ciemnościach, gdy salamandra biegała bezradnie w kółko, łzy trysnęły z oczu Kiren.- Nie! -jęknęła salamandra.- Nie mogę powstrzymać płaczu - odparła Kiren.- Nie potrafię tego znieść.Robi mi się zimno - wyjaśniła sala­mandra.- Spróbuję przestać - obiecała dziewczynka.Udało jej się to po kilku próbach, tylko od czasu do czasu szlochała i pociągała nosem, aż nadszedł poranek i ujrzała, że mur tkwi na tym samym miejscu co przedtem.Nie, niezupełnie.W nocy kamienne ogrodzenie podpełzło bli­żej i znajdowało się już w odległości kilkudziesięciu centymetrów od dziewczynki.Jej więzienie nie miało nawet jednej czwartej daw­nej objętości.- Niedobrze - powiedziała salamandra.- Och, to mogłoby być niebezpieczne.- Wiem - odparła Kiren.- Musisz się stąd wydostać.- Ty też - oświadczyła dziewczynka.- Tylko jak?Przez cały ten ranek mur igrał z nimi jak kot z myszą, bo kiedy żadna nań nie patrzyła, podpełzał o kilkanaście centymetrów bliżej.Ponieważ salamandra była szybsza i wciąż się poruszała, obserwowa­ła trzy strony świata.- Ty pilnuj pozostałej części muru - powiedziała do dziewczyn­ki.Jednakże Kiren nie mogła przestać mrugać, a za każdym razem, gdy salamandra odwróciła wzrok, mur kurczył się coraz bardziej i w południe ich więzienie miało już tylko trzy metry kwadratowe powierzchni.- Ciasno się tu robi - zauważyła salamandra.- Och, salamandro, czy nie mogłabym przerzucić cię przez ten mur?- Możemy spróbować, pobiegłabym po pomoc.I spróbowały.Lecz choć Kiren wytężała wszystkie siły, mur zda­wał się skakać wyżej od niej, łapał salamandrę i zrzucał ją na ziemię.Do środka.Niebawem dziewczynka osłabła z wysiłku, a salamandra oświad­czyła:- Dość.W czasie, gdy podejmowały daremne próby ratunku, kamienne ogrodzenie skurczyło się jeszcze bardziej i ich więzienie miało teraz tylko półtora metra kwadratowego powierzchni.- Robi się ciasno - powiedziała salamandra, obiegając niewiel­ką przestrzeń, jaka im jeszcze pozostała.- Ale znam pewien sposób.- Powiedz mi! - zawołała Kiren.- Myślę, że gdybyś miała coś, na czym mogłabyś stanąć, zdoła­łabyś stąd wyjść.- Jak to możliwe? - zapytała dziewczynka.- Przecież ten mur nie chce niczego wypuścić!- Myślę, że on tylko mnie nie chce wypuścić, ponieważ ptaki latają tam i z powrotem i mur ich nie chwyta - stwierdziła salaman­dra.I miała rację.Jakiś ptak śpiewał na pobliskim drzewie; później przeleciał nad murem, jak gdyby chciał potwierdzić przypuszczenie czarodziejskiego zwierzątka.- Ja nie jestem żywa - mówiła dalej salamandra.- Poruszam się tylko za pomocą czarów.W takim razie ty mogłabyś stąd wyjść [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl