[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po jakimś czasie lekkie zdenerwowanie zmieniło się w jawną irytację; jeśli to miała być faza rozwoju, przez którą przechodził Joe, już dawno powinna się skończyć.Alvin dał wreszcie do zrozumienia, że syna trzeba zabrać do psychologa dziecięcego.Ten stwierdził, że Joe przechodzi taką właśnie fazę rozwojową.- Czy to znaczy, że prędzej czy później z tego wyrośnie? - zapytał Alvin.- Czy po prostu nie wie pan, co się z nim dzieje?- Jedno i drugie - odparł wesoło psycholog.- Będzie pan musiał nauczyć się jakoś z tym żyć.Jednak Alvin nie zamierzał z tym żyć.Chciał, żeby syn nazywał go tatą.W końcu, jak by na to nie patrzeć, był jego ojcem.Dlaczego miał znosić fanaberie swojego dziecka, które kazało mu odgrywać głupie role, kiedy tylko wrócił do domu? Nieważne, jak mądre było to dziecko.Alvin przyjął zdecydowaną postawę.Przestał reagować na wszystkie imiona poza tatą.Joe z początku wpadał w złość i próbował postawić na swoim, wreszcie jednak przestał nakłaniać ojca do odgrywania ról.Alvinowi wydawało się, że Joe całkowicie zrezygnował ze swoich historyjek.Oczywiście, w rzeczywistości wcale tak się nie stało.Joe odgrywał teraz historyjki z Connie, gdy Alvin wychodził z domu, by dzielić DNA na kawałki i jak twórca składać go znowu w całość.W ten właśnie sposób Joe nauczył się ukrywać różne sprawy przed ojcem.Nie uciekał się do kłamstwa, czekał jedynie na stosowny moment.Był pewny, że tata znowu zacząłby grać, gdyby udało mu się znaleźć wystarczająco dobre historyjki.Kiedy więc tata przebywał w domu, Joe rezygnował z historyjek.Zamiast tego grał z tatą w liczby i słowa, uczył się podstaw hiszpańskiego jako wstępu do nauki łaciny, klecił proste programy na Atari, śmiał się i swawolił, aż w końcu przychodziła mama i mówiła swoim dwóm chłopcom, że mają się uspokoić, zanim rozniosą dom na kawałki.- To właśnie znaczy być ojcem - mówił sobie Alvin.- Jestem dobrym ojcem.I była to prawda, chociaż od czasu do czasu Joe z nadzieją pytał matkę:- Myślisz, że tata zechce grać tę historyjkę?- Tata po prostu nie lubi udawać.Podobają mu się twoje historyjki, ale nie lubi brać w nich udziału.W tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym trzecim roku Joe skończył pięć lat i poszedł do szkoły.Tego samego roku doktor Bevis stworzył bakterię, która żyła na kwaśnych osadach i neutralizowała je.W tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym siódmym Joe opuścił szkołę, ponieważ umiał więcej niż jego nauczyciele.Dokładnie w tym samym czasie doktor Bevis zaczaj hodować swoją bakterię na skalę przemysłową, żeby używać jej do punktowego czyszczenia obiektów w kwaśnej wodzie, i zarabiał na tym pieniądze.Władze uniwersytetu przeraziły się nagle, że Bevis może odejść z uczelni i odebrać jej swoje imię, by żyć z dochodu osiąganego z hodowli bakterii.Otrzymał więc laboratorium i dwudziestu asystentów, sekretarki i asystenta do spraw administracyjnych.Od tego czasu doktor Bevis mógł spędzać czas na robieniu tego, co najbardziej lubił.Lubił zaś mieć pewność, że badania trwają i są prowadzone tak starannie i metodycznie, jak trzeba, i w zaaprobowanym przez niego kierunku.Potem wracał do domu i zamieniał się w profesora wykładającego w prywatnej uczelni swego syna.Dla Alvina to był okres sielanki.Dla Joego ten okres był piekłem.Joe kochał ojca, żeby nikt nie miał wątpliwości.Bawiła go nauka i wspaniale spędzał czas, czytając Pochwałę głupoty po łacinie, powtarzając słynne eksperymenty i wymyślając własne.Wystarczy wspomnieć, że Alvin nigdy nie miał magistranta, który tak szybko pojmował nowe idee ani tak chętnego do wymyślania własnych.Skąd Alvin mógł wiedzieć, że na jego oczach syn kona z głodu?A tak się działo, bo kiedy ojciec wrócił do domu, Joe i matka nie mogli grać.Zanim Alvin zabrał syna ze szkoły, Joe czytywał razem z matką książki.Connie przez cały dzień czytała Dziwne losy Jane Eyre, a Joe czytał tę samą książkę w szkole, chowając ją pod Sąsiadami i przyjaciółmi [ Pobierz całość w formacie PDF ]