RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z początku cicho, potem już nie zważając na hałas coraz szybciej podążał za psem.Janeczka pod słupem granicznym zapadła w rodzaj letargu.Całkowita niemożność poruszania którąkolwiek kończyną nie pozwoliła jej nawet oderwać się od przerażającej podpory.Z zesztywniałą szyją hipnotycznie wpatrywała się w napis “GRA­NICA PAŃSTWA", niezdolna do odczytania znaczenia mniejszego napisu poniżej.Poniżej napisać było “1000m",co oznaczało, że granica państwa oddalona była o cały kilometr.Święcie przekonana,że niepojętym sposobem przeoczyła siatkę graniczną, Janeczka trwała w odrętwieniu, zespolona ze słupkiem według własnych obliczeń jakieś trzy lata.W rzeczywistości około pięciu minut.Po pięciu minutach usłyszała szelest, odwróciła głowę i wzrok jej padł na dwóch żołnierzyWOP-u wynurzających się z mroku lasu.Biegnący za Chabrem Pawełek dość szybko zorientował się, że jego siostra zrobiła jakąś dziwną pętlę, najpierw zbliżając się do granicy, potem oddalając się od niej nieco, wreszcie znów dąży wprost ku niebezpiecznym terenom.Zaczął już od­czuwać narastający niepokój, kiedy Chaber skoczył nagle w przód z radosnym, gwałtownym entuzja­zmem.Pawełek wiedział, co to znaczy.Przyśpieszył kroku, wypadł z poprzecznej, wąskiej alejki na szer­szą i zatrzymał się jak rażony piorunem.Ujrzał siostrę, ujrzał szalejącego ze szczęścia psa.Ujrzał także coś, od czego nogi ugięły się pod nim.Janeczkę prowadziło dwóch żołnierzy WOP-u.W jednym mgnieniu oka Pawełek pojął, że na­stąpiło nieszczęście.Nie jedno, jednoto mięta, nastąpiło jakieś tysiąc dwieście nieszczęść.Zostali złapani i rozszyfrowani jako osoby, które przekraczały granicę.Nie mają żadnych zasług, nie zdążyli się o nie postarać.Nie dośćna tym, złoczyńcy działają dalej i możliwe, że już w tej chwili uciekają ze znale­zionym łupem.Całe piekło, które przez to wybuch­nie, skupi się na nich, wprowadzili władze w błąd, ukryli informacje, popełnili chyba przy tym jakąś pomyłkę.W następnym mgnieniu oka Pawełek zaniechał rozpatrywania własnych wykroczeńi podjął despe­racką decyzję.Dziwnym, posuwistym krokiem, bo nogi miał ciągle miękkiew kolanach, niemniej sta­nowczo i bez wahania zbliżył się do żołnierzy.Żoł­nierze zatrzymali się nie na jego widok, tylko dlate­go, że Janeczka padła na kolana, tuląc, ściskając i obmacując psa, który oblizywał ją z radosnym rozmachem.Pawełek miał pełną swobodę działania.- Trudno, powiem, oni włażą do siódmego grobu - oznajmił głosem nieco ochrypłymi peł­nym rozpaczliwego napięcia.- To nie ona była za granicą, tylko ja.Dwa samochody, a łysy ma dwa numery.Tam trzeba zaraz iść, lecieć i niech kto strzela! Jakby co, to pies znajdzie,bo śmierdzą tym olejkiem, i najpierw trzeba tu załatwić, a potem dom poprawczy, nie będziemy uciekać.A pies jest niewinny.Z tego wspaniałego przemówienia, żołnierze nie zrozumieli ani jednego słowa,za to Janeczka zerwa­ła się na równe nogi.- Do siódmego.! Skąd wiesz.?!- Widziałem.Dopiero co.- O Boże drogi, prędko! Trzeba coś zrobić!- No to przecież mówię.- Porucznika!- Chaber.- Coś ty, głupi? Po tym wszystkim? Czy on jest z żelaza?!- No to przecież mówię, że trzeba coś zrobić! Żołnierze przyglądali się i przysłuchiwaliw mil­czeniu.Porozumieli się wzrokiem.- Czekajcie no! - odezwał się jeden.- Po ko­lei.To jest twój brat?- No pewnie, a kto? - zdenerwowała się Ja­neczka.- Trzeba natychmiast wezwać porucznika! Tego z Krynicy!- Po co wam porucznik?- Już on wie, po co.To znaczy nie wie, ale się dowie.Wie, że ma być potrzebnyza dwadzieścia cztery minuty.Pies nie pójdzie, ja się nie zgadzam, on tego nie wytrzyma!A my wiemy, że w strażnicy jest telefon! I niech mu się już nie myli ten olejek z masłem!Kolejne przemówienie było wprawdzie krótsze, ale wcale nie bardziej zrozumiałe.Żołnierze upor­czywie zachowywali kamienny spokój.- Zaraz, chwileczkę.Powiedzcie może, o co chodzi.- Nie możemy, teraz nie ma czasu.- O jak rany! - zniecierpliwił się Pawełek.- Przecież mówiłem, rozkopują siódmy grób.- Coś ty, teraz już chyba ósmy! - przerwała rozgorączkowana Janeczka.- Albo nawet dzie­wiąty!- Toteż mówię, porucznik wie, gdzie jest ten z uszami! Trzeba go zawiadomić!- On tu musi być zaraz, no musi, bo oni uciek­ną!Żołnierze znów wymienili spojrzenia.W gruncie rzeczy ich zadanie tej nocy polegało właśnie na tym, żeby w razie czegoś niezwykłego zawiadomić poru­cznika.Rozgrywająca siętu scena bez wątpienia bi­ła rekordy niezwykłości.Porozumieli się ruchem głowy i jeden z nich oddalił się kilkanaście kroków w las.- Co to za ludzie, którzy mają uciec? - spytał drugi.- Coś o nich wiecie?- Wszystko wiemy - odparł ponuro Pawełek.- Zaraz powiemy, tylko niech ten porucznik przy­jedzie.- Ilu ich jest?- Razem czterech, ale tutaj się pęta tylko dwóch.- A gdzie jest łysy? - zaniepokoiła się nagle Janeczka.- A skąd ja mam wiedzieć? Może w samocho­dzie? Możemy sprawdzić.Dawno mówiłem, żeby sprawdzić!- Lepiej już nic nie sprawdzajcie - powiedział pierwszy żołnierz wracający z lasu.- Porucznik za­raz tu będzie.Kazał poczekać.Pawełek obrzucił go uważnym spojrzeniem.- A, bo pan ma radiotelefon? - ożywił się.- Fajnie! Znaczy, będzie tu za dwadzieścia minut.Porucznik pojawił się znacznie szybciej niż za dwadzieścia minut.Przy nim biegł jego pies.Jedno spojrzenie na psa pozwoliło Janeczce odgadnąć, że wcale nie jechał z Krynicy, musiał tu być gdzieś bli­sko.Widocznie przeczuł [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl