[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Okazuje się, że możemy tylko marzyć o tym, by było u nas tak jak w naprawdęsocjalistycznych Szwecji i Finlandii.W tych krajach wpływ pochodzenia społecznegona wyniki w nauce dzieci i młodzieży jest bardzo mały.Dzieci startują, mając podobneszansę, wychowywane są rzeczywiście w tej samej kulturze, mówią naprawdę tym sa-132mym językiem, wysławiają się w istocie w podobny sposób.W przyszłości ich karieryw większym stopniu będą zależały od ich pracy.Różnice między dorosłymi będą spore,ale nie ogromne.Wszyscy razem będą tworzyć społeczeństwo, a nie kasty i podkastyzamieszkujące ten sam kawałek ziemi.Przed nami wielkie zadanie.Punkty za pochodzenie są kiepskim pomysłem, bo sąone sposobem na skutki.W Polsce musimy sobie poradzić z przyczynami.Ekspercitrochę rozkładają ręce, bo zadanie jest ogromne, ale stawiają jasne cele poprawićwyniki większości i podnieść poziom nauczania najsłabszych.Być może nie jest wska-zana ostra selekcja wśród piętnastolatków, bo sprawia ona, że już na starcie dostaje się los na loterii albo w dupę.Nie może być tak, że już na dzień dobry mamy słabe szko-ły ze słabymi uczniami, którym na niczym nie zależy, a jak zależy, to i tak nie ma towiększego znaczenia, bo jadą oni tym pociągiem, którym jadą, i o przesiadce nie mamowy.Pewnie także za wiele lat najlepszymi polskimi szkołami będą szkoły społecznew miastach akademickich, za nimi będą szkoły publiczne w miastach akademickich, po-tem szkoły publiczne w miastach średnich, potem w małych, potem na wsiach.Jednak133nie powinno być tak, byśmy mogli jak z kart odczytać całą przyszłość młodegoczłowieka, wiedząc tylko, gdzie i do jakiej podstawówki, do jakiego gimnazjum chodzi.KORPUS EDUKACYJNYBez wielkich wydatków na edukację degradacja społeczna wielkich mas młodychPolaków będzie się pogłębiała.Skąd wziąć pieniądze? Trzeba ciąć wydatki.Które? Wy-starczy przyjrzeć się, ilu ludzi (mówimy o setkach tysięcy, jeśli nie o milionach) dostajeu nas nienależne świadczenia.Ile osób płaci niemal żadne podatki, bo kupili kawa-łek ziemi i są ubezpieczeni w KRUS-ie, ilu kiwa urzędy skarbowe.Tam są pieniądze,dzięki którym w polskich szkołach naprawdę będą komputery, dzięki którym naprawdębędą w nich dobrzy nauczyciele.Nie wyjdziemy z naszego grajdołka, jeśli każdy polskipiętnastolatek nie będzie mówił po angielsku i nie będzie umiał obsługiwać komputera(mówię o komputerze i internecie, a nie o ogłupiających grach komputerowych).Gdybyłem korespondentem w Ameryce, zawsze zazdrościłem moim skandynawskim ko-134legom.Zazdrościłem im, że nigdy nie muszą tłumaczyć angielskich wypowiedzi.Niemuszą, bo wszyscy w ich krajach znają angielski.Bez powszechnej znajomości tegojednego języka nie ruszymy z miejsca.To jest kwestia możliwości edukacyjnych, ko-rzystania z wiedzy, którą zdobyli inni, z możliwości wejścia do komputera i błyskawicz-nego znalezienia w internecie wszystkiego, co wynalazł i wymyślił człowiek.To także,i wcale nie jest to drobiazg, kwestia dobrego samopoczucia.A skąd wziąć nauczycieli, którzy tego angielskiego by uczyli, którzy nauczyliby ob-sługiwania komputera? Wierzę w coś, co przypominałoby wymyślony przez Johna Ken-nedy ego amerykański Korpus Pokoju, tyle że byłby to Korpus Edukacyjny skierowanydo wewnątrz.Młodzi Amerykanie, często z bardzo bogatych domów, choć wcale nietylko z bogatych domów, są gotowi spakować plecaki pojechać do Papui-Nowej Gwi-nei, by uczyć Papuasów, albo pojechać do New Jersey i rok czy dwa uczyć w szkolepublicznej, gdzie większą popularnością niż książki cieszą się narkotyki.Wielu mło-dych Amerykanów przyjechało po 1989 roku do Polski, by pomóc ludziom z kraju,w którym rodziła się demokracja.Czy ktoś chce mi powiedzieć, że nie znalazłaby sięcała rzesza młodych Polaków, którzy pojechaliby na rok czy dwa, lub na trzydzieści135weekendów do wsi, miasteczek albo choćby na drugi brzeg Wisły, by pomóc młodzieżypozbawionej szans? Jestem absolutnie pewien, że dwudziestoparoletni absolwent uni-wersytetu mógłby dzieciom z wielu miast, miasteczek i biedniejszych dzielnic otworzyćoczy.%7łe pozwoliłby im zobaczyć światy, których istnienia nie są nawet świadomi, żenauczyłby ich chociaż marzyć.Niejedno życie byłoby zmienione.A dla młodych ludzipraca w takim naszym Korpusie Edukacyjnym byłaby fantastycznym doświadczeniem,definiującym ich życie.To byliby najlepsi z najlepszych, prawdziwi obywatele, ludzieidealistyczni, którzy idealizmem zarażaliby innych.Nie chcieliby? Chcieliby.Są cy-niczni? A kto oprócz Papieża odwołuje się do ich idealizmu? Zresztą, trzeba spróbować.Pomóc ma w tym rząd, bo to świetna inwestycja w przyszłość.Mają w tym też pomócorganizacje pozarządowe i wielkie firmy.To byłoby wielkie dzieło na miarę Polski, któ-rą chcemy zbudować.Jednej Polski, bo po kilkudziesięciu latach takiej pracy podział nadwie Polski udałoby się pogrzebać.136IDZIE WY%7łMamy w Polsce kilka milionów młodych ludzi w wieku osiemnastu-, dwudziestupięciu lat.Bardzo wielu z nich jest bardzo ambitnych.Uczą się i zdobywają kwa-lifikacje.Ale czy zdobędą pracę? Czy będą mogli nie tylko założyć, ale i utrzymaćrodzinę? Czy staną mocno na nogach? Czy poczują się pełnoprawnymi członkami spo-łeczeństwa? Z sondaży wynika, że chcą oni tego, czego chce ogromna większość do-rosłych Polaków i generalnie ogromna większość przytomnych ludzi na naszejplanecie chcą normalnie żyć.Dużo chcą.Nie zbyt dużo, ale dużo [ Pobierz całość w formacie PDF ]