RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Simon mrugnął oczami. Słucham? Doprawdy?  zapytał z uśmiechem Christopher. Twierdzi, że zamierza się z nią ożenić. Przeniosła wzrok nakartkę i jeszcze raz ją odczytała. Pojechali na północ. W takim razie musimy się spieszyć, bo przegapimy zaślubiny odezwał się Ware. To hrabia wiedział?  Maria patrzyła na niego szerokorozwartymi oczami. Raczej miałem nadzieję  poprawił ją. Cieszę się, że temuczłowiekowi wrócił zdrowy rozsądek. 287/300Maria otworzyła usta, po czym je zamknęła. Cóż, w takim razie nie ma co marudzić  rzekł Christopher,złapał żonę za łokieć i odwrócił ją w kierunku drzwi. Musimy siępakować.Tim może przypilnować mademoiselle Rousseaui Jacques a podczas naszej nieobecności. Na północ  mruknął Simon. Czy mogę zabrać się pańskimpowozem, hrabio? Oczywiście.Maria, wciąż nie dowierzając, obejrzała się przez ramię naWare a. To szczęśliwa chwila, pani St.John  odezwał się swym eleg-anckim tonem, przeciągając samogłoski. Powinna się panicieszyć  jak ja. Tak, milordzie.Spojrzała na Christophera, a on skinął głową.Na ten znakwzruszyła ramionami i zaśmiała się głośno.A potem uniosła spód-nicę i na wyścigi z mężem pobiegła na górę. Epilog Za kilka godzin odpływamy  rzekł Quinn, bawiąc sięfrędzlami kolorowej poduszki. Moje kufry i lokaj są już napokładzie, a Lysette  zamknięta w mojej kabinie.Siedzieli w salonie nowej siedziby Colina w Londynie.Pokój byłduży i pięknie urządzony w kolorach złotym i jasnoniebieskim.Tui ówdzie Amelia dodała rodzinne pamiątki  poduszki w pięknychpokrowcach, małe, rzezbione figurki i misy pełne romskichświecidełek, które dostali od Pietra w prezencie ślubnym.Wystrójten był niemodny i zapewne mógłby zostać oceniony jako małostylowy, ale im się podobał i chętnie spędzali w domu dużo czasu.Przyjmij to, kim jesteś, powiedziała z niespotykaną u niejwcześniej pewnością siebie, która niewiarygodnie silnie działała najego zmysły.Ona również była wreszcie gotowa przyjąć swoją ni-erozsądną naturę, którą przez tyle lat starała się okiełznać.Naszczęście udało jej się zwalczyć strach, że stanie się podobna doojca.Colin również odniósł zwycięstwo nad obawami, że nie jesti nigdy nie będzie jej godzien.Colin odchylił się na krześle i zapytał Quinna: Czy Francuzi zgodzili się uwolnić twoich ludzi w zamian zamademoiselle Rousseau i Cartlanda? 289/300 I za Jacques a.Jego też chcą.Ale na razie biorę z sobą tylkoLysette.Pozostałych dwoje mogę im dostarczyć pózniej, kiedy będępewien, że dotrzymają warunków umowy. Nie zazdroszczę ci tej wyprawy  rzekł Colin z grymasem.Nie wyobrażam sobie mademoiselle Rousseau w roli karnegowięznia. Racja.Biedaczka marnie się miewa.Za to dla mnie cała tasprawa to jedna wielka przyjemność.Colin roześmiał się: Bo niezły z ciebie łajdak.Kiedy wrócisz?Quinn wzruszył ramionami. Nie wiem  odparł. Może kiedy już będę pewien, że wszyscymoi ludzie zostali wypuszczeni? Albo jeszcze pózniej? Możewybiorę się w jakąś podróż? Jesteś dobry dla swoich ludzi, Quinn.Zawsze mi tymimponowałeś. To już nie są moi ludzie.Zrezygnowałem. Na widok uniesio-nych brwi Colina wzruszył ramionami. Tak, to prawda.Praca dlaEddingtona przez jakiś czas stanowiła dla mnie rozrywkę, ale porajuż rozejrzeć się za czymś innym. Na przykład? Na pewno coś wyniknie  uśmiechnął się Quinn. Widząc cięw tym wytwornym stroju, coraz bardziej dochodzę do przekonania,że życie towarzyskie na wysokim poziomie nie jest dla mnie.Za-nudziłbym się na śmierć. Nie, jeśli miałbyś u boku odpowiednią kobietę.Quinn odrzucił do tyłu głowę i roześmiał się tak głośnoi szczerze, że Colin też musiał się uśmiechnąć. Nawet kiedy byłem rozpaczliwie zakochany w Marii  odparł,dzwigając się na nogi  dzięki Bogu nie przychodziły mi do głowytakie pomysły.Colin również się podniósł, rumieniąc się ze wstydu. 290/300 Mam nadzieję, że pewnego dnia będę mógł przypomnieć citwoje słowa.I stwierdzić, że je jednak odwołałeś. Ha! Taki dzień szybko nie nastąpi, przyjacielu.Zapewne żadenz nas go nie dożyje.Quinn odwrócił się, by wyjść z pokoju, a Colina ogarnął smutekz powodu ich pożegnania.Quinn był z natury włóczęgą, niespoko-jną duszą, będą więc widywać się znacznie rzadziej.Po wszystkim,co razem przeżyli i czego doświadczyli, uważał go prawie za brata.I wiedział, że będzie za nim tęsknił jak za bratem. %7łegnaj, mój przyjacielu  powiedział Quinn, klepiąc go po ple-cach, kiedy byli już w holu. %7łyczę ci dużo radości.A tobiei Amelii  dużo dzieci. Ja też mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy.Quinn zasalutował elegancko, dotykając ręką czoła, i już go niebyło.Ruszył tropem następnej przygody.Colin długo stał na dole i wpatrywał się w zamknięte drzwi. Kochanie.Pod wpływem namiętnego głosu Amelii po jego ciele rozeszła sięfala gorąca.Odwrócił się do niej z uśmiechem i stwierdził, że stoi u szczytuschodów.Miała na sobie tylko szlafrok.Pomiędzy pasmami mis-ternie ułożonych włosów połyskiwały diamenty. Jeszcze się nie ubrałaś?  zapytał. Już prawie skończyłam. Nie odnoszę takiego wrażenia. Musiałam przerwać, bo Anne przyniosła mi dodatki do mojegostroju.i ostatni element twojego. Och, naprawdę?  Uśmiechnął się szeroko.Dobrze znał tenuwodzicielski, figlarny błysk w jej oczach.Z gracją uniosła lewą rękę.W świetle świecy z kandelabra w holuzamigotał szmaragd w jej ślubnej obrączce.W delikatnych, drob-nych palcach, obleczonych w przezroczysty, czarny szyfon,trzymała znajomą białą maskę. 291/300Wszystkie mięśnie jego ciała napięły się. Jeśli chcesz  mruknęła  możemy iść na bal maskowy, tak jakplanowaliśmy.Wiem, że poświęciłeś sporo czasu, żeby się ubrać.Ruszył ku schodom. Rozebranie się zajmie mi znacznie mniej czasu  rzucił. Chciałabym, abyś to włożył. Specjalnie wyjąłem to na wierzch. Ty niegodziwcze.Przeskakując po dwa stopnie naraz, Colin wbiegł na schody,złapał ją i napawał się dotykiem jej miękkiego niczym nieskrępow-anego ciała. Ja jestem niegodziwcem? To ty, hrabino Montoya, odciągaszmnie od udziału w spotkaniu towarzyskim, by spędzić ze mną nocna rozpuście i hulankach! Nie mogę sobie odmówić. Przyłożyła mu maskę do twarzyi zawiązała satynowe wstążki. Mam w sobie tyle namiętności. A więc proszę, pofolguj sobie  powiedział i przycisnął wargido jej szyi. Proszę o to, a nawet błagam.Roześmiała się.Jej śmiech przepełniały radość i miłość.Zmiechten trafił prosto w jego serce i pozostał w nim przez wiele, wielegodzin.Wraz z innymi, równie cudownymi odgłosami. PodziękowaniaDziękuję Kate Duffy za wyrozumiałość i rady.Była do dyspozycjizawsze, kiedy tylko potrzebowałam.Bez niej nie skończyłabympisać tej książki.Dziękuję Nadine Dupont za pomoc we francuskim.Wszystkiebłędy to tylko moja wina.Dziękuję wszystkim świetnym dziewczynom, z którymirozmawiałam, za pomoc i przyjazń.Dziękuję Patrice Michelle, Janet Michelle, Mardi Ballou zawspółczucie.Jestem wam wszystkim wdzięczna [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl