[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Twoi rodzice nie są chrześcijanami?- Jeśli pytasz, czy hołdują chrześcijańskiemu obyczajowi spiskowania na szkodę gościa, nie, nie kwalifikują się jako chrześcijanie.- Wania - rzuciła ostro Sofia.Nie przeprosił, choć zadrżał pod jej spojrzeniem.Niby dlaczego miałby przepraszać, pomyślała Katerina.Jego skarga jest całkowicie usprawiedliwiona.- Pójdę z tobą do domu twoich rodziców - powiedziała.- Tak jak ty poszedłeś do mojego.- Nago? - spytał.- Młody człowieku! - krzyknęła Sofia.Ale Katerina tylko się roześmiała.- Przecież mówiłeś, że tutaj to niemożliwe.- Zabiorę cię.Ale od ciebie zależy, czy cię przedstawię jako moją przyjaciółkę, czy też żonę.- Jak chcesz.- To nie moja decyzja.- Owszem, twoja.- Nie, nie moja - sprzeciwił się, już nieco pewniejszym głosem.- Jeśli nazywasz się moją żoną tylko z obowiązku wobec Tainy, nie chcę tego poświęcenia.Moi rodzice natychmiast poznają, co do mnie czujesz, a raczej czego nie czujesz.Matka będzie się martwić.Więc możesz przybyć ze mną jako moja żona, jeśli obiecasz udawać przed nimi, że uważasz mnie za dobrą partię.- Za dobre co?- Za dobrego męża - wyjaśnił.- Że sądzisz, iż dobrze jest być moją żoną.Jeśli nie możesz tego udawać, lepiej cię przedstawię jako moją przyjaciółkę.- Tchórz - szepnęła Sofia.- Dla Tainy musimy być małżeństwem, teraz i zawsze - powiedziała Katerina.Nie miała pojęcia, co jeszcze powinna dodać, ani co Iwan chciałby usłyszeć.Iwan przyjrzał się jej uważnie.Nie wiedziała, czego szukał, ale tego nie znalazł.Poznała to, ponieważ zwiesił głowę i posmutniał.- Dobrze - odezwał się.- Powiem im, że jesteś moją żoną.Niech wierzą w to, co im się spodoba.Znowu go zraniłam, pomyślała.Chciałam udawać, że go kocham, ale teraz powiedziałam prawdę, co jest moim zwyczajem.I nie wiem, czy chcę go zmienić.Można skłamać od czasu do czasu, ale co się stanie, jeśli spróbujesz żyć w kłamstwie?Mimo to Iwan postanowił ją zatrzymać, choć najwyraźniej nie był z tego powodu szczęśliwy.Czy Sofia miała rację? Czy naprawdę była mu droga? A może zgodził się na to małżeństwo wyłącznie z poczucia obowiązku?A raczej, dodała, czy ja zgodziłam się tylko z tego powodu?BABA-JAGAJuż dawno znalazła ten nieruchomy staw w ciemnościach groty, głęboko pod ziemią.Od czasu do czasu przychodziła tutaj, by przy świetle pochodni napawać się majestatem owego miejsca, lecz nigdy nie podróżowała wodą - a teraz żadna inna droga nie była dla niej bardziej dogodna.Powierzchnia wody wydawała się całkowicie gładka.To bardzo ważne; niestety, oznaczało to, że nie można zanurzyć pochodni w wodzie, gdyż wówczas nie wiedziałaby, kiedy powierzchnia znowu się uspokoi.Usiłowała ją zgasić w piasku, lecz nie zdało się to na nic.Uderzyła nią o ziemię, ale drewno tylko buchnęło większym płomieniem.Wreszcie zgasiła ją własnymi spódnicami.Mocno je osmaliła, ale w końcu co ją to obchodziło? Mogła się ukazać ludzkim oczom pod dowolną postacią.W ciemnościach natychmiast straciła orientację.Musiała odnaleźć wodę po zapachu; zbliżyła się do krawędzi ostrożnymi kroczkami.Potem głośno wypowiedziała słowa zaklęcia, które zmieniły to wielkie puste zwierciadło w bramę.Nie widziała, lecz czuła, jak lustro wody drży od jej głosu.Jako ostatnie wymówiła imię królewny, tak otwarcie wypowiedziane podczas jej chrztu, by wszyscy je poznali - prawdziwe imię, pod jakim znali ją bogowie.Głupcy.Odtąd nie mogła już uciec przed Babą-Jagą.Imię nadal odbijało się echem od ścian jaskini, gdy Baba-Jaga pochyliła się do przodu i spadła z krawędzi stawu jak filiżanka ze stołu.Zaklęcie okazało się skuteczne: nie dotknęła wody.Powierzchnia zaniosła ją niczym silne ręce do miejsca, o które prosiła.Poczuła, że leży na czymś twardym i szorstkim.Z oddali dochodził jakiś ryk.Co to takiego?Uniosła głowę, otworzyła oczy w mroku.Z rykiem mieszał się inny odgłos, jakby zgrzyt metalu o metal.Rozglądała się, szukając źródła hałasu.Wielki, niezgrabny stalowy dom na czterech czarnych łapach, jak okaleczone zwierzę, stał na środku twardej powierzchni, na której leżała.Sama powierzchnia cechowała się wyjątkową gładkością, jakby ktoś ściął ziemię sierpem.Po chwili zrozumiała - to droga! Taka, jakie budowali Rzymianie, tylko szersza i gorzej wykończona na wierzchu.A ten dom musiał być zdolny do ruchu.Jakiś mężczyzna wychylił się przez okno domu, krzycząc do niej w barbarzyńskim dialekcie.Usłyszała zaledwie parę słów i wcale jej nie obeszły.Rzuciła na niego czar milczenia.Nie poskutkował.Mężczyzna nie zrobił nawet chwili przerwy.Przejął ją strach.Czyżby znalazła się w miejscu, w którym jej moc nie działa?Spróbowała posłać o wiele silniejsze zaklęcie, mrucząc słowa i wykonując gesty za plecami - nie ma potrzeby go denerwować, jeśli okaże się, że zupełnie straciła moc.Zaklęcie powinno go uciszyć na parę tygodni.Tymczasem mężczyzna tylko się uspokoił [ Pobierz całość w formacie PDF ]