RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wystarczy tylko uwierzyć, zaakceptować i nie wstydzić się popełnienia paru błędów.Matka Boska promieniała uśmiechem, a prze­cież miała wiele powodów do płaczu.Jednak za­chowała uśmiech.- Opowiadaj dalej - poprosiłam.- I to wszystko - odrzekł.- Po prostu przyjąć dar, a wtedy on da o sobie znać.- Ale to wcale nie tak się dzieje.- Czyżbyś mnie nie rozumiała?- Oczywiście, że rozumiem.Ale jestem taka jak inni i boję się.Myślę, że sprawdza się to w twoim przypadku czy mojego sąsiada, ale nigdy w moim.- Pewnego dnia to się odmieni.Wtedy, kiedy zrozumiesz, że wszyscy jesteśmy jak to dziecko, które nam się teraz przygląda.- Tak, ale do tego czasu będzie nam się tylko wydawać, że dotarliśmy już do światłości, choć tak naprawdę nie zdołamy wzniecić naszego we­wnętrznego płomienia.Nic nie powiedział.- Nie dokończyłeś swojej historii o seminarium - przypomniałam po chwili.- Dalej w nim jestem.I nim zdążyłam zareagować, wstał i poszedł w stronę prezbiterium.Nawet nie drgnęłam.Wszystko wirowało w mojej głowie.Nie rozumiałam nic z tego, co się działo.Był ciągle w seminarium!Lepiej o tym nie myśleć.Tama była zerwana, miłość zalewała moją duszę i już nie mogłam nad tym zapanować.Istniało jeszcze jedno wyjście.In­na.Ta, która była okrutna ze słabości, oziębła ze strachu - ale nie chciałam mieć z nią nic wspólne­go.Nie mogłam już dłużej patrzeć na świat jej oczami.Jakiś nagły dźwięk przerwał moje rozmyślania.Był to dźwięk przenikliwy, długi, jakby wydoby­wał się z gigantycznego fletu.Zamarłam z wrażenia.Po nim pojawił się inny dźwięk.A potem jesz­cze inny.Spojrzałam za siebie i ujrzałam drewnia­ne schody wiodące do grubo ciosanego chóru, któ­ry zakłócał harmonię gładkiej prostoty kamienia.Stały tam stare organy.On był właśnie tam.Nie mogłam dojrzeć jego twarzy, gdyż panował tam całkowity mrok, jednak wiedziałam, że tam był.Wstałam ale powstrzymał mnie.- Pilar! - w jego głosie wyczułam wzruszenie.- Zostań tam, gdzie jesteś.Posłuchałam.- Niechaj Wielka Matka da mi natchnienie -mówił dalej.- Niechaj ta muzyka stanie się moją dzisiejszą modlitwą.Zaczęli grać na organach Ave Maria.Była może szósta po południu, godzina dzwonów na Anioł Pański, godzina, w której światło jednoczy się z ciemnością.Dźwięki organów rozbrzmiewały w pustym kościele, odbijały się od kamiennych murów i posągów przesyconych historią i żarliwą wiarą.Zamknęłam oczy i pozwoliłam, aby muzy­ka przeszyła mnie na wskroś, oczyściła moją duszę z lęku i poczucia winy, żeby przypomniała mi, że jestem lepsza niż mi się wydaje, silniejsza niż mogę sobie wyobrazić.Poczułam przemożną potrzebę modlitwy.Dzia­ło się to po raz pierwszy, odkąd zeszłam z drogi wiary.I oto siedziałam na ławce, a moja dusza klę­czała u stóp Matki Boskiej stojącej teraz przede mną.Moja dusza klęczała u stóp kobiety, która powiedziała “tak”, kiedy mogła powiedzieć “nie”, a wtedy anioł szukałby innej, i w oczach Pana nie byłoby to grzechem, gdyż On zna na wskroś słabo­ści własnych dzieci.Ale Ona rzekła niech się stanie wola Twoja czując doskonale, że wraz ze słowami anioła otrzymywała cały ból i wszystkie cierpienia wła­snego losu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl