[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trochę tak, jakby przepływała przeze mnie jakaś inna inteligencja, która wie o życiu o wiele więcej niż ja sama.Ale to się rzadko zdarza.Zazwyczaj wolę przysłuchiwać się dyskusji innych.Wierzę, że uczę się wtedy czegoś nowego, mimo że i tak wszystko zapominam.- Jesteśmy sami dla siebie największą niespodzianką - odezwał się.- A wiara wielkości ziarenka gorczycy jest w stanie przenieść te góry w oddali.Właśnie tego się nauczyłem.I dzisiaj nie mogę wyjść z podziwu dla własnych słów.Apostołowie byli przecież nieokrzesanymi, prostymi rybakami, a jednak każdy z nich potrafił przyjąć ten płomień, który spłynął z Nieba.I żaden nie wstydził się własnej niewiedzy, bo wierzył mocno w Ducha Świętego.Ten dar dany jest każdemu, kto pragnie go przyjąć.Wystarczy tylko uwierzyć, zaakceptować i nie wstydzić się popełnienia paru błędów.Matka Boska promieniała uśmiechem, a przecież miała wiele powodów do płaczu.Jednak zachowała uśmiech.- Opowiadaj dalej - poprosiłam.- I to wszystko - odrzekł.- Po prostu przyjąć dar, a wtedy on da o sobie znać.- Ale to wcale nie tak się dzieje.- Czyżbyś mnie nie rozumiała?- Oczywiście, że rozumiem.Ale jestem taka jak inni i boję się.Myślę, że sprawdza się to w twoim przypadku czy mojego sąsiada, ale nigdy w moim.- Pewnego dnia to się odmieni.Wtedy, kiedy zrozumiesz, że wszyscy jesteśmy jak to dziecko, które nam się teraz przygląda.- Tak, ale do tego czasu będzie nam się tylko wydawać, że dotarliśmy już do światłości, choć tak naprawdę nie zdołamy wzniecić naszego wewnętrznego płomienia.Nic nie powiedział.- Nie dokończyłeś swojej historii o seminarium - przypomniałam po chwili.- Dalej w nim jestem.I nim zdążyłam zareagować, wstał i poszedł w stronę prezbiterium.Nawet nie drgnęłam.Wszystko wirowało w mojej głowie.Nie rozumiałam nic z tego, co się działo.Był ciągle w seminarium!Lepiej o tym nie myśleć.Tama była zerwana, miłość zalewała moją duszę i już nie mogłam nad tym zapanować.Istniało jeszcze jedno wyjście.Inna.Ta, która była okrutna ze słabości, oziębła ze strachu - ale nie chciałam mieć z nią nic wspólnego.Nie mogłam już dłużej patrzeć na świat jej oczami.Jakiś nagły dźwięk przerwał moje rozmyślania.Był to dźwięk przenikliwy, długi, jakby wydobywał się z gigantycznego fletu.Zamarłam z wrażenia.Po nim pojawił się inny dźwięk.A potem jeszcze inny.Spojrzałam za siebie i ujrzałam drewniane schody wiodące do grubo ciosanego chóru, który zakłócał harmonię gładkiej prostoty kamienia.Stały tam stare organy.On był właśnie tam.Nie mogłam dojrzeć jego twarzy, gdyż panował tam całkowity mrok, jednak wiedziałam, że tam był.Wstałam ale powstrzymał mnie.- Pilar! - w jego głosie wyczułam wzruszenie.- Zostań tam, gdzie jesteś.Posłuchałam.- Niechaj Wielka Matka da mi natchnienie -mówił dalej.- Niechaj ta muzyka stanie się moją dzisiejszą modlitwą.Zaczęli grać na organach Ave Maria.Była może szósta po południu, godzina dzwonów na Anioł Pański, godzina, w której światło jednoczy się z ciemnością.Dźwięki organów rozbrzmiewały w pustym kościele, odbijały się od kamiennych murów i posągów przesyconych historią i żarliwą wiarą.Zamknęłam oczy i pozwoliłam, aby muzyka przeszyła mnie na wskroś, oczyściła moją duszę z lęku i poczucia winy, żeby przypomniała mi, że jestem lepsza niż mi się wydaje, silniejsza niż mogę sobie wyobrazić.Poczułam przemożną potrzebę modlitwy.Działo się to po raz pierwszy, odkąd zeszłam z drogi wiary.I oto siedziałam na ławce, a moja dusza klęczała u stóp Matki Boskiej stojącej teraz przede mną.Moja dusza klęczała u stóp kobiety, która powiedziała “tak”, kiedy mogła powiedzieć “nie”, a wtedy anioł szukałby innej, i w oczach Pana nie byłoby to grzechem, gdyż On zna na wskroś słabości własnych dzieci.Ale Ona rzekła niech się stanie wola Twoja czując doskonale, że wraz ze słowami anioła otrzymywała cały ból i wszystkie cierpienia własnego losu [ Pobierz całość w formacie PDF ]