[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Szachistę zazwyczaj utożsamia się z człowiekiem osaczonym, w jakiś sposób uciskanym.Atak na króla, czyli sens gry, zamach na władcę, byłby więc formą wyzwolenia się z tego stanu.Widziana z takiej perspektywy gra może zainteresować kobietę.- przez usta Muńoza znów przebiegł słaby uśmiech.- Podczas rozgrywki ludzie wokół wydają się bardzo malutcy.- A poprzez ruchy naszego przeciwnika odkrył pan u niego podobną cechę?- To niełatwe pytanie.Mam za mało danych.Za mało ruchów.Na przykład: kobiety wykazują często predylekcję do gry gońcami - wchodząc w szczegóły, Muńoz wyraźnie się ożywiał.-.Nie znam przyczyn, dla których tak się dzieje, ale być może ta figura, poruszająca się bardzo w głąb szachownicy i po przekątnej, ma najbardziej żeński charakter ze wszystkich.- Machnął ręką, jakby sam nie przywiązywał specjalnej wagi do tego, co mówił, i chciał wymazać własne słowa.- Na razie jednak czarne gońce nie odgrywają w naszej partii ważnej roli.Jak pani widzi, mamy mnóstwo pięknych teorii, które do niczego nie służą.Stoimy przed problemem podobnym do tego na szachownicy: jesteśmy w stanie sformułować hipotezy, domysły, ale bez dotykania bierek.- A zdradzi mi pan którąś hipotezę.? Czasem mam wrażenie, że doszedł pan do jakichś wniosków, ale nie chce ich nam pan wyjawić.Muńoz przechylił głowę, jak zwykle, gdy miał się zmierzyć z trudnym zagadnieniem.- To skomplikowana sprawa - odparł po krótkim wahaniu.- Mam w głowie parę koncepcji, ale stoję przed problemem, o którym właśnie pani powiedziałem.W szachach nie ma sposobu, żeby coś udowodnić, dopóki nie zrobi się ruchu, a wtedy już za późno na korektę.Ruszyli dalej, mijając z jednej strony kamienne ławki, z drugiej zamazane we mgle ogrodzenia.Julia westchnęła cicho.- Gdyby ktoś mi powiedział, że będę iść śladem mordercy po szachownicy, uznałabym, że oszalał.Do imentu.- Już mówiłem pani, że szachy mają dużo wspólnego z dochodzeniem policyjnym.- Muńoz znowu machnął dłonią w powietrzu, jakby przesuwał figurę po planszy.- Jeszcze przed Conan Doyle'em ma pani metodę analityczną Dupina, u Poe.- Edgara Allana Poe.? Nie uwierzę, że on też grał w szachy.- Byt wielbicielem szachów.Najsłynniejszą anegdotą jest jego śledztwo w sprawie tak zwanego Gracza Maelzela, który prawie nigdy nie przegrał partii.Poe poświęcił mu esej napisany w tysiąc osiemset trzydziestym którymś.Żeby rozwikłać jego zagadkę, przeprowadził szesnaście wariantów analitycznych, by wreszcie dojść, że wewnątrz automatu musi znajdować się ukryty człowiek.- I to samo pan robi? Szuka ukrytego człowieka?- Próbuję, ale to niczego nie gwarantuje.Nie jestem Allanem Poe.- Oby się panu udało, to leży w moim interesie.Pan jest moją ostatnią nadzieją.Muńoz poruszył ramionami i milczał przez chwilę.- Nie chciałbym, żeby się pani za bardzo łudziła - rzekł, przeszedłszy kilka kroków.- Kiedy zaczynałem grać w szachy, były takie momenty, w których sądziłem, że nie przegram żadnej partii.I nagle, w samym środku euforii, padałem pokonany i dopiero klęska pozwalała mi znów stanąć twardo na ziemi - przymknął oczy, jakby czaił się na kogoś we mgle.- Okazuje się, że każdy znajdzie lepszego od siebie przeciwnika.Dlatego dobrze jest trwać w zdrowej niepewności.- Mnie ta niepewność wykańcza.- Ma pani powody, by tak to odczuwać.Przystępując do partii, szachista wie, że walka będzie bezkrwawa.Pociesza się, że to w końcu tylko gra.Pani przypadek jest inny.- A pan.? Uważa pan, że on domyśla się pańskiej roli w tej historii?Muńoz zrobił wymijającą minę.- Nie mam pojęcia, czy on wie, kim jestem.Ale jest pewien, że ktoś potrafi odczytać jego posunięcia.W innym razie gra nie miałaby sensu.- Chyba powinniśmy odwiedzić Lolę Belmonte.- Zgoda.Julia spojrzała na zegarek.- Jesteśmy blisko mojego domu, więc najpierw zapraszam pana na kawę.Jest u mnie Menchu, pewnie już wstała.Ma problemy.- Poważne?- Na to wygląda.Wczoraj w nocy zachowywała się nad wyraz dziwnie.Chciałabym, żeby pan ją poznał - zamyśliła się z niewesołą miną.- Zwłaszcza teraz.Przeszli na drugą stronę alei.Samochody jechały powoli, oślepiając ich światłami.- Jeśli to Lola Belmonte zorganizowała cały ten horror - rzekła Julia nagle - to ją zamorduję tymi rękami.Muńoz popatrzył na nią zaskoczony.- Założywszy, że teoria o agresywności jest słuszna - powiedział, a Julia stwierdziła, że spogląda na nią z nieznanym jej dotychczas, pełnym zainteresowania szacunkiem - to byłaby z pani znakomita szachistka, o ile chciałaby pani poświęcić się szachom.- Już zaczęłam - odparła, patrząc z niechęcią na otaczające ją mętne, mgliste cienie.- Od jakiegoś czasu gram w szachy.I za cholerę mnie to nie bawi.Wsunęła klucz w potężny zamek i przekręciła go dwukrotnie.Muńoz czekał obok na podeście.Składał na ramieniu płaszcz, który właśnie zdjął.- Wszystko jest rozbebeszone - powiedziała.- Rano nie miałam czasu posprzątać.- Nie ma znaczenia.Najważniejsza jest kawa.Julia weszła do pracowni, położyła torebkę na krześle i rozsunęła żaluzje w lukarnie.Mglista jasność dnia napłynęła do środka, oblewając wnętrze szarym światłem, niezdolnym rozgonić cieni z najdalszych zakątków mieszkania.- Za ciemno - powiedziała i podeszła do kontaktu lampy.W tym momencie zobaczyła zdziwienie w oczach Muńoza i w nagłej panice pobiegła wzrokiem za jego spojrzeniem.- Gdzie postawiła pani obraz? - spytał szachista.Nie odpowiedziała.Głęboko w niej coś pękło.Wpatrywała się nieruchomo, szeroko otwartymi oczyma, w puste sztalugi.- Menchu - wymamrotała po chwili, czując, że wszystko się w niej wywraca.- Zapowiadała mi to wczoraj w nocy, u ja, jak ta głupia, nie zwróciłam uwagi.!Żołądek skurczył się jej w odruchu potwornych mdłości, w ustach poczuła gorzką żółć [ Pobierz całość w formacie PDF ]