[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po tych słowach lekko mi się ukłonił, gwizdnął i zniknął wraz ztowarzyszami.Złączyłem się z karawaną, ale nie uważałem za potrzeb-ne zdawać sprawy z mego spotkania.Przybyliśmy wcześnie na nocleg ipo wieczerzy prosiliśmy Velasqueza, aby kończył swoje przygody, coteż uczynił w tych słowach:NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG259DALSZY CIG HISTORII VELASQUEZAMówiłem wam, jakim sposobem, zwracając uwagę na ogólny po-rządek wszechświata, sądziłem, żem wynalazł zastosowania rachunko-we nikomu przedtem nie znane; powiedziałem wam następnie, jakciotka moja Antonia swoim niedyskretnym i niestosownym zapytaniemsprawiła, że myśli moje zebrały się niejako w jedno ognisko i uporząd-kowały w system.Nareszcie oznajmiłem, jak przekonawszy się, żeuważano mnie za szaleńca z największej egzaltacji umysłu od razuspadłem na samo dno zniechęcenia.Teraz wyznam wam, że stan tegoprzygnębienia był długi i bolesny.Nie śmiałem podnieść oczu na ludzi,zdawało mi się, że blizni moi spiknęli się na odepchnięcie i poniżeniemnie.Z niesmakiem spoglądałem na książki, które mi tyle przyjem-nych chwil użyczyły, widziałem w nich tylko nawał czczych wyrażeń.Nie dotykałem więcej tabliczek, nie rachowałem, rozprzęgły się nerwymego mózgu, straciły całą dzielność i nie miałem siły do myślenia.Ojciec spostrzegł moje zniechęcenie i dopytywał się o przyczynę.Długo opierałem się, nareszcie powtórzyłem mu słowa szejka arab-skiego i opowiedziałem smutek dręczący mnie od chwili, w której poraz pierwszy nazwano mnie szaleńcem.Ojciec opuścił głowę na piersi izalał się łzami.Po długim milczeniu zwrócił na mnie wzrok pełenwspółczucia i rzekł: Ach, mój synu, ty tylko uchodzisz za szaleńca, a ja w istocie by-łem nim przez trzy lata.Roztargnienie twoje i miłość moja dla Blankinie są głównymi powodami naszych trosk; nieszczęścia nasze majągłębsze przyczyny.Natura, nieskończenie płodna i rozmaita w swoichśrodkach, z upodobaniem gwałci najstalsze swoje zasady; z interesuosobistego tworzy dzwignię wszystkich czynności człowieka, z tymwszystkim jednak w masie ludzi płodzi tu i ówdzie wyjątki, u którychsamolubstwo zaledwie jest dostrzegalne, ci bowiem na zewnątrz siebiezwracają cały prąd swych myśli i dążeń.Jedni kochają się w naukach,inni w dobrze ogółu; zalecają cudze odkrycia, jak gdyby sami do nichbyli doszli, lub zbawienne dla państwa ustawy, jak gdyby sami z nichmieli korzystać.Przyzwyczajenie zaparcia się samego siebie wpływadecydująco na ich losy: nie umieją widzieć w ludziach narzędzi wła-snego szczęścia, a gdy los do nich kołacze, nie pomyślą o otworzeniumu drzwi.Mało kto potrafi zapomnieć o samym sobie; znajdziesz sa-molubstwo w radach, jakich ludzie ci będą udzielać, w przysługach,NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG260jakie ci wyświadczą, w związkach, jakich pragną, i przyjazniach, jakiezawierają.Przejęci własnym interesem, choćby najbardziej oddalonym,obojętni są na wszystko, co się ich nie dotyczy.Spotkawszy na swojejdrodze człowieka lekceważącego własny interes, nie mogą go zrozu-mieć, wmawiają w niego tysiące ukrytych przyczyn, obłudę lub szaleń-stwo, odtrącają go od swego grona, upadlają i zsyłają na opuszczonąafrykańską skałę.Synu mój, należymy obaj do tego przeklętego plemienia, ale i mymamy nasze rozkosze, które muszę ci dać poznać.Niczego nie szczę-dziłem dla wykierowania cię na wietrznika i głupca, niebo jednak niesprzyjało moim usiłowaniom i obdarzyło cię duszą tkliwą i oświeco-nym umysłem.Powinienem więc odkryć ci przyjemności naszego ży-cia; nie są one głośne i błyskotliwe, ale czyste i słodkie.Jakże byłemszczęśliwy wewnętrznie, dowiedziawszy się, że don Izaak Newton po-chwalał jedną z moich bezimiennych prac i chciał koniecznie poznaćautora.Nie zdradziłem się, ale ośmielony do nowych usiłowań, wzbo-gaciłem mój umysł mnóstwem nieznanych mi dotąd pojęć, byłem nimiprzepełniony, nie mogłem ich powstrzymać, wybiegałem, aby je ogła-szać skałom Ceuty, powierzałem je całej naturze i składałem w ofierzeStwórcy.Wspomnienie moich cierpień mieszało do tych wzniosłychuczuć westchnienia i łzy, które także nie dręczyły mnie bez pewnejprzyjemności.Przypominały mi one, że są wokół mnie nieszczęścia,które mogę osłodzić; łączyłem się myślą z zamiarami Opatrzności, zdziełami Stworzyciela, z postępem ducha ludzkiego.Mój umysł, mojaosoba, moje przeznaczenie nie przedstawiały mi się pod cząstkową po-stacią, ale wchodziły w skład jednej, wielkiej całości [ Pobierz całość w formacie PDF ]