[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak przynajmniej zdawało mi się z mego okna, ale ponieważ Leonorą ani na chwilę nie usiadła na miejscu, nie mogłem przeto dokładnie jej się przypatrzyć.Szczęśliwa, że wydobyła się z klasztoru, cała oddawała się niepomiarkowanej radości.Obiegała dom od poddasza aż do piwnic, zachwycając się sprzętamigospodarskimi, unosząc nad pięknością rynki lub kociołka.Zadawałatysiące pytań ochmistrzyni, która nie mogła za nią nadążyć i zamknęła nareszcie żaluzje na klucz, tak że odtąd nic już nie widziałem.Po południu poszedłem do księżniczki i zdałem jej sprawę z moichczynności.Przyjęła mnie ze zwykłą zimną powagą.– Senor Avadoro – rzekła – Leonora przeznaczona jest na uszczę-śliwienie kogo swoją ręką.Stosownie do naszych obyczajów nie mo-żesz u niej bywać, chociażbyś sam miał zostać jej mężem, wszelakopowiem ochmistrzyni, aby otwierała jedną żaluzję od strony twoichokien, natomiast wymagam, aby twoje żaluzje były zawsze pozamyka-ne.Będziesz mi zdawał sprawę z wszelkich czynności Leonory, atolimoże znajomość z tobą byłaby dla niej niebezpieczna, zwłaszcza zaśjeżeli masz do małżeństwa taki wstręt, jaki kilka dni temu w tobie spostrzegłam.– Pani – odpowiedziałem – mówiłem tylko, że w wyborze nie będępowodował się zyskiem, chociaż, prawdę mówiąc, wyznam, że posta-nowiłem nigdy się nie żenić.Wyszedłem od księżniczki i udałem się do Toleda, któremu jednaknie zwierzałem się z moich tajemnic, po czym wróciłem do megomieszkania przy ulicy Retrada.Żaluzje naprzeciwko, a nawet okna by-ły pootwierane.Stary.służący, Andrado, grał na gitarze, Leonora zaś tańczyła bolero, z żywością i wdziękiem, jakiego nigdy nie byłbym się spodziewał po wychowanicy karmelitanek, tam bowiem przepędziłapierwsze lata życia i dopiero po śmierci księcia oddano ją do urszulanek.Leonora stroiła tysiączne psoty, chcąc koniecznie namówić swoją ochmistrzynię do tańczenia z Andradem.Nie mogłem się nadziwić, żepoważna i zimna księżniczka ma tak wesołą siostrę.Poza tym podo-bieństwo było uderzające.Kochałem się szalenie w księżniczce, żywy zatem obraz jej wdzięków mocno mnie zajmował.Gdy tak oddawałemNASK IFPUGZe zbiorów „Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej” Instytutu Filologii Polskiej UG533się rozkoszy spoglądania na Leonorę, ochmistrzyni zamknęła żaluzje i nic już więcej nie ujrzałem.Nazajutrz poszedłem do księżniczki i opowiedziałem jej wczorajszemoje spostrzeżenia.Nie taiłem niewymownej rozkoszy, jakiej dozna-łem, spoglądając na niewinne zabawy jej siostry, ośmieliłem się nawet przypisać zachwycenie moje podobieństwu, jakie w Leonorze doksiężniczki upatrzyłem.Słowa te wyglądały z daleka na rodzaj oświadczenia miłosnego.Księżniczka zachmurzyła czoło, spojrzała jeszcze zimniej niż zwykle i rzekła:– Senor Avadoro, jakkolwiek istnieje podobieństwo między dwomasiostrami, proszę, abyś nigdy nie łączył-ich razem w twoich pochwałach.Tymczasem czekam cię jutro rano.Mam zamiar wyjechać na kil-ka dni i chciałabym przed podróżą z tobą pomówić.– Pani – odpowiedziałem – powinienem zginąć pod ciosem twegogniewu: rysy twoje wyryte są w mojej duszy jak obraz jakiegoś bóstwa.Wiem, że zbyt wielka przestrzeń nas rozdziela, abym śmiał wznosić ku tobie uczucia.Dziś jednak nagle znajduję obraz boskiej twojej piękno-ści w osobie młodej, wesołej.szczerej, prostej i otwartej, któż mi więc zabroni ciebie, pani, w niej ubóstwiać?Z każdym moim słowem rysy księżniczki przybierały coraz surow-szy wyraz.Myślałem, że każe mi odejść i nie pokazywać się więcej na oczy; ale nie, powtórzyła mi tylko, abym nazajutrz powrócił.Obiadowałem z Toledem, wieczorem zaś wróciłem na mo-je stanowisko.Okna naprzeciwko były pootwierane, tak że dokładnie mogłemwidzieć, co się dzieje w całym mieszkaniu.Leonora stała w kuchni i przyprawiała olla podridę.Co chwila pytała się ochmistrzyni o radę, krajała mięso i układała je na półmisku, śmiejąc się ciągle i okazując najżywszą radość.Następnie nakryła stół białym obrusem i postawiła na nim dwa skromne nakrycia [ Pobierz całość w formacie PDF ]