RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A w dodatku.Urwał. Co tak na mnie patrzycie?  zapytał. Tak samo jak w tej gospodzie dziś wie-czorem.Co się stało? Przesunąłeś rękę przez filar łoża  wyjaśniła niepewnie Keli.Mort spojrzał na swoją dłoń, po czym stuknął o drewno. Widzisz?  zapytał. Solidna ręka, solidne drzewo.109  Mówiłeś, że ludzie przyglądali ci się w gospodzie?  wtrącił Cutwell. Co takie-go zrobiłeś? Przeszedłeś przez ścianę? Nie! To znaczy nie, wypiłem tylko trochę.Chyba mówili na to: jabłkownik. Jabłkownik? Tak.Smakuje jak zgniłe jabłka.Można by pomyśleć, że to jakaś trucizna, tak sięna mnie gapili. A ile tego wypiłeś?  dopytywał się Cutwell. Jeden kufel.Nie zwracałem uwagi. Czy wiesz, że jabłkownik to najmocniejszy napój alkoholowy stąd aż do Ramto-pów? Nie.Nikt mnie nie uprzedził.A co to ma wspólnego. Nie. mruknął Cutwell. Nie wiedziałeś.Hmm.To ważna wskazówka, nie-prawdaż. Czy ma to jakiś związek z ratowaniem księżniczki? Raczej nie.Ale chciałbym zajrzeć do swoich ksiąg. W takim razie to nic ważnego  oznajmił Mort stanowczo.Odwrócił się do Keli, która przyglądała mu się z zalążkiem podziwu. Myślę, że znajdę radę  rzekł. Wydaje mi się, że potrafię uzyskać dostęp do po-tężnej magii.Magia zatrzyma tę kopułę.Prawda, Cutwell? Moja nie.Potrzebne są naprawdę mocne czary.I nawet wtedy nie jestem pewien.Rzeczywistość jest silniejsza od. Odchodzę więc  przerwał mu Mort. Do jutra. Już jest jutro  zauważyła Keli.Mort stracił nieco zapału. Dobrze więc, do wieczora  rzucił nieco urażonym tonem. Ruszam zatem. Ruszasz co? To mowa bohaterów  wyjaśnił uprzejmie Cutwell. On nie może nic na to po-radzić.Mort spojrzał na niego gniewnie, uśmiechnął się dzielnie do Keli i wyszedł z kom-naty. Mógłby otworzyć drzwi  stwierdziła Keli, gdy już zniknął. Myślę, że był trochę zakłopotany.Wszyscy przechodzimy przez ten etap. Jaki? Przenikania przez różne rzeczy? W pewnym sensie.W każdym razie wchodzenia na nie. Mam zamiar trochę się przespać  oznajmiła Keli. Nawet nieżywi potrzebująodpoczynku.Cutwell, przestań się bawić tą kuszą.Sądzę, że magowi nie uchodzi prze-bywać samotnie w buduarze damy. Tak? Ale przecież nie jestem tu sam.Jest tu wasza wysokość.110  O to właśnie chodzi  odparła. Prawda? Aha.No tak.Przepraszam.W takim razie zobaczymy się rano. Dobranoc, Cutwell.I zamknij za sobą drzwi.* * *Słońce wypełzło nad horyzont, postanowiło nie rezygnować i zaczęło wschodzić.Minie jeszcze sporo czasu, zanim powolne światło przetoczy się przez uśpiony Dysk,odpędzając swymi falami ciemność.Nocne cienie wciąż władały miastem.Zgromadziły się wokół Załatanego Bębna przy ulicy Filigranowej, najznakomitszejtawerny w mieście.Słynna była nie ze swego piwa, przypominającego barwą mocz nie-mowlęcia i smakującego jak kwas akumulatorowy, ale ze swojej klienteli.Mówiło się,że jeśli człowiek posiedzi w Załatanym Bębnie dostatecznie długo, prędzej czy pózniejkażdy wielki bohater Dysku ukradnie mu konia.Atmosfera wewnątrz wciąż rozbrzmiewała rozmowami i była ciężka od dymu, leczoberżysta robił już to, co zwykle oberżyści, kiedy uznają, że pora zamykać: gaszą nie-które światła, nakręcają zegar, kładą ścierkę na kurkach z piwem i na wszelki wypadeksprawdzają, gdzie leży nabijana gwozdziami pałka.Nie znaczy to, że klienci zwracaliuwagę na te czynności.Dla większości bywalców nawet nabijana maczuga stanowiłabytylko dyskretną sugestię.Byli jednak dostatecznie spostrzegawczy, by odczuwać lekki niepokój na widok po-sępnej, wysokiej postaci stojącej przy barze i kosztującej po kolei wszystko, czym bardysponował.Samotni, pełni poświęcenia pijacy zawsze generują psychiczne pole gwarantujące imcałkowite odosobnienie.Ten jednak emanował wręcz fatalistyczny smutek, z wolna wy-pędzający gości z lokalu.Barmana to nie martwiło, gdyż samotny gość przeprowadzał bardzo kosztowny eks-peryment [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl