[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Patrzyła na mnie niebieskimi oczami w czarnej, tuszowej otoczce.- Przyjechałaś tu na warsztaty?- Właśnie tak.Oni płacą za wszystko.No, prawie za wszystko.- Zaraz mi wszystko opowiesz - powiedziałam, mając cichą nadzieję, że kurs będzie krótki.Nie byłam pewna, czy Prowincja Quebec i Harry zniosą siebie nawzajem.- To naprawdę coś cudownego - powtórzyła, jakby to miało wystarczyć za wszelkie informacje.- Chodźmy na górę, pozbieram swoje rzeczy.A może wolałabyś poczekać tutaj?- Cholera, nie.Chcę zobaczyć, gdzie wielka pani doktor pracuje.Prowadź.- Będziesz musiała pokazać jakiś dokument ze zdjęciem, żeby otrzymać przepustkę dla gości - wyjaśniłam, wskazując strażnika przy biurku.Cały czas nas obserwował, uśmiechając się nieznacznie, i odezwał się, zanim którakolwiek z nas się poruszyła.- Vótre soeur? - zagrzmiał na cały hol, wymieniając spojrzenia z innymi strażnikami.Przytaknęłam.Wszyscy najwyraźniej wiedzieli, że Harry jest moją siostrą, i uważali, że to bardzo zabawne.Strażnik machnął ręką w kierunku wind.- Merci - wymamrotałam i rzuciłam mu karcące spojrzenie.- Taak - powiedziała przeciągle Harry, obdarzając każdego ze strażników promiennym uśmiechem.Zebrałyśmy pakunki i pojechałyśmy na piąte piętro, gdzie zostawiłam wszystko na korytarzu przed moimi drzwiami.W środku się to nie zmieści.Patrząc na to wszystko bałam się nawet myśleć, jak długo ma zamiar zostać.- Kurczę, wygląda tu, jakby huragan przeleciał.- Chociaż nie była wysoka i miała figurę modelki, wydawała się wypełniać małą przestrzeń.- Nie przesadzaj, że aż tak.Wyłączę tylko komputer i wezmę kilka rzeczy.I pójdziemy.- Nie spiesz się, ja mam czas.Pogadam sobie z twoimi przyjaciółmi.Spojrzała w górę na rząd czaszek, tak wysoko zadzierając głowę, aż końcówki jej włosów sięgnęły dolnego rzędu frędzli kurtki.Włosy miała jaśniejsze niż kiedykolwiek.- Się masz - powiedziała do pierwszej.- Mówisz, że lepiej się wycofać, kiedy jeszcze ma się głowę, co?Nie mogłam powstrzymać uśmiechu.Jej przyjaciel-czaszka pozostał poważny.Harry przeszła dalej, a ja wyłączyłam komputer i spakowałam książki i dzienniki od Daisy Jeannotte.Zamierzałam wrócić rano, więc nie zabrałam moich nie dokończonych raportów.- No co jest? - Moja siostra rozmawiała z czwartą czaszką.- Obrażamy się? Jesteś taki seksowny, kiedy jesteś w złym humorze.- Ona jest zawsze w złym humorze.- W drzwiach stał Andrew Ryan.Harry obróciła się i wzrokiem zmierzyła detektywa z góry na dół.Powoli.A potem niebieskie oczy spotkały niebieskie oczy.- A to kto?Uśmiech, jakim obdarzyła strażników, to było nic w porównaniu z tym, który rzuciła Ryanowi.W tym momencie wiedziałam, że nie umkniemy katastrofy.- Właśnie wychodziłyśmy - oznajmiłam, zamykając mojego laptopa.- I?- I co, Ryan?- Towarzystwo spoza miasta?- Dobry detektyw zawsze zauważy to, co oczywiste,- Harriet Lamour - powiedziała moja siostra wyciągając rękę.- Jestem młodszą siostrą Tempe.- Jak zwykle podkreśliła kolejność narodzin.- Chyba nie jesteś stąd - rzekł przeciągle Ryan.Frędzle zakołysały się, kiedy podali sobie ręce.- Lamour? - zapytałam z niedowierzaniem.- Z Houston.To w Teksasie.Byłeś tam kiedyś?- Lamour? - powtórzyłam.- Co się stało z Crone?- Raz albo dwa razy.Piękne miejsce.- Ryan nadal ją czarował.- A co z Dawood? To zwróciło jej uwagę.- A dlaczego miałabym używać nazwiska tego psychola? Pamiętasz jeszcze Estebana?Esteban Dawood był jej trzecim mężem.Nie mogłam sobie przypomnieć jego twarzy.- I już się rozwiodłaś ze Strikerem?- Nie.Ale poszedł w odstawkę i nie używam już tego idiotycznego nazwiska.Crone? Co ja sobie myślałam? Kto przyjdzie po poradę do kogoś, kto się tak nazywa? Czy takie nazwisko można dać swoim dzieciom? Pani Crone? Kuzyn Crone?[1]Włączył się Ryan:- Nie jest tak źle, jeżeli jest się bogatą wdową Crone.Harry zachichotała.- Tak, ale ja nie chcę być na starość Crone.- Dobrze.Wychodzimy.- Sięgnęłam po kurtkę.- Bergeron mówi, że nasze przypuszczenie jest słuszne - rzekł nagle Ryan.- Simonnet?Przytaknął.- A te ciała na piętrze?- On uważa, że prawdopodobnie też pochodzili z Europy.Albo przynajmniej tam leczyli zęby.Chodzi o sprawy dentystyczne.Interpol szukał w Belgii, przez ten związek z Simonnet, ale nic nie znaleźli.Starsza pani nie miała rodziny, a więc ślepy zaułek.Kanadyjska Konna na nic nie trafiła.Żadnych powiązań ze Stanami.- Tutaj jest trudno dostać Rohypnol, a oni byli tym nafaszerowani.Powiązania z Europą mogłyby to wytłumaczyć.- Mogłyby.- LaManche twierdzi, że w ciałach z budynku gospodarczego nie znaleziono ani narkotyków, ani alkoholu.Ciało Simonnet było zbyt spalone, aby można było wykonać testy.Ryan bardzo dobrze o tym wiedział.Ja tylko głośno myślałam.- Jezu, Ryan, to już tydzień, a my nadal nie mamy pojęcia, kim oni są!- Zgadza się.- Uśmiechnął się do Harry, która się przysłuchiwała.Tym flirtowaniem zaczynali mnie już denerwować.- Nie znaleźliście żadnych tropów w domu?- A nie słyszałaś o małej awanturze we wtorek? Strzelanina między Maszynami Rocka a Aniołami Piekła.Jeden z Maszyn nie żyje, trzej inni ciężko ranni.Jak widzisz, mieliśmy inne zajęcia.- Patrice Simonnet dostała kulkę w głowę.- Zmotoryzowani chłopcy zabili też dwunastoletniego chłopca, który przypadkiem szedł na hokeja.- Boże.Słuchaj, ja nie twierdzę, że nic nie robicie, ale na pewno ktoś tych ludzi poszukuje.Mówimy tu o całej cholernej rodzinie.W domu musi być coś, co będzie jakąś wskazówką.- Ekipa wyniosła stamtąd czterdzieści siedem kartonów papierów [ Pobierz całość w formacie PDF ]