[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy Kora ją mijała, Łusza podniosła głowę i uśmiechnęła się jak ciężko doświadczona matka, która cieszy się, że jej dzieci wreszcie się z kimś zaprzyjaźniły.ROZDZIAŁ TRZYNASTYTego ranka Goda dostała wiadomość od Dywinarchy, przysłaną gołębiem pocztowym.Wstała wcześnie i starała ubrać się, nie budząc Kory.Miała przyjść sama.Goda nie wiedziała, dlaczego zwróciła się do Szczęsnego.Być może chciała coś z nim dzielić.Czuła, że nie są już tak blisko, jak niegdyś.Kiedyś byli dwojgiem twórców z Pirady, związanych zawodem i pochodzeniem, tak podobnych do siebie, że potrafili wzajemnie kończyć swe zdania.Kiedy byli razem w łóżku, miała przedziwne wrażenie, że są jedną osobą, że nie mogła wykonać ruchu, aby Szczęsny o tym nie wiedział.Ta bliskość zaczęła się, gdy Goda przybyła do Miasta Delta, młoda i pełna życia.Przetrwała Hema, ateizm Gody i nawet przyjaźń z Goquisite.Ale wyglądało, że odebranie Kory Ziniquelowi było kroplą, która przepełniła czarę.Zabrała Szczęsnego ze sobą, aby pokazać, że nadal mu ufa.Podeszli do dębowych drzwi, przed którymi czekała cała kolejka Deltan.- Mamy ważne spotkanie - powiedziała kobiecie przed drzwiami i weszli do Sali Tronowej.Gwardziści zatrzasnęli wrota.Kryształowe żyrandole rzucały kolorowe plamy światła na ściany.Olbrzymia salą sprawiała, że Tron wydawał się maleńki.Ludzkie dzieło, tysiącletni hołd dla pierwszego Dywinarchy, wydawał się zbyt wielki dla ciałka obecnie panującego.Obwieszono go poczerniałymi ze starości frędzlami i fetyszami z każdego zakątka sześciu kontynentów i Archipelagu.Na dwunastu cokołach stała Boska Gwardia: Miło, Pli, Nadzieja, Przetrącony Ptak i Brązowa Woda.„Nawet Inkarnacje muszą robić to, co im rozkaże ten stary idiota!”, pomyślała Goda z niesmakiem.Kiedy się kłaniali, ścisnęła Szczęsnego za rękę.- Przepraszam, że się spóźniliśmy.Kilka ulic Christonu było zablokowanych przez żebraków.Przewrócili i obrabowali wozy z żywnością.To wstyd, ilu biednych mamy tego roku.- Od Samaal do Rukarow jest lak samo - odparł Dywinarcha.W przeciwieństwie do większości bogów nie zadawał sobie trudu zniżania głosu przy śmiertelnikach.- Wielu, wielu z mych poddanych, którzy potrafili wcześniej sami się wyżywić, teraz jest pozbawionych środków do życia.Ziewnął, przeciągnął swe małe ciało i zeskoczył z Tronu: przedziwna różowa małpcczka z olbrzymimi kłami i oczami.Wąsy podskakiwały mu radośnie; najwyraźniej miał dobry dzień.- Możecie odejść - rzekł, patrząc na bogów stojących na cokołach.- Wszyscy.Głosy bogów wybuchły jak fajerwerki:- Panie!- Zostawić cię samego z twórczynią i buntowniczką? Nigdzie nie pójdziemy.Starszy!- Er-serbalu, iye fash graumir?- Owszem, pójdziecie! Wynoście się.Już.Ty też, Pli!- Myślisz, że mu odbiło, Godo? - szepnął Szczęsny.- Nie oszalał - odpowiedział Pli z białą twarzą, łopocząc skrzydłami.Bogowie mieli dobry słuch.- Tylko bredzi.Nie wiem, co planuje, ale lepiej się strzeżcie.Oboje.- Zniknął.Jeden po drugim, rzucając Godzie i Szczęsnemu nieufne spojrzenia, reszta bogów poszła w jego ślady.Goda zamrugała, oślepiona.- Dobrze - rzekł Dywinarcha, zacierając ręce.- Nadal robią, co chcę.Kiedy już i na to będę za stary, naprawdę przyjdzie umrzeć.! Pani Gentle, od dawna chciałem z tobą porozmawiać w cztery oczy.A ty, panie Paean, też możesz posłuchać.Firim narobiliby tyle hałasu, gdyby usłyszeli moje słowa.- Usiadł u podnóża tronu i podciągnął kolana.– Tak, pani Gentle, jak myślisz, dlaczego tej jesieni mamy tylu żebraków na ulicach?- Z powodu podatków - odrzekła Goda ostrożnie.- Belstem lord Summer znów je podniósł.- A dlaczego podniósł je w zeszłym roku.i znów w tym?- Aby ulepszyć ekonomię, Dywinarcho.- Dlaczego tego słuchał, musiał przecież już wiedzieć.- Aby dać władzę tym, którzy mają pieniądze i wpływy, by mogli ich skutecznie użyć, i by dać niższym warstwom społecznym powód do bogacenia się.- Phi! - Dywinarcha strzelił palcami.- Odpowiedz: Dlaczego ty i Belstem chcecie, żeby lud się bogacił?- Każdy chce się bogacić.- Aha.I w tym tkwi sęk.Flameni wierzą, że wszyscy śmiertelnicy powinni być sobie równi, a dzięki temu zadowoleni.A jednak, jeśli dobrze słyszałem, Belstem w zadowolenie nie wierzy.Uważa, ze śmiertelne społeczeństwo powinno się dynamicznie poruszać, najlepiej w górę, choć jak widzimy na przykładzie żebraków, na razie leci w dół.Wierzy w stały ruch między warstwami społecznymi.O ile sobie przypominam, używa słowa „postęp”.- Z całym należnym szacunkiem, Dywinarcho, znasz ateistyczny punkt widzenia równie dobrze, jak ja - skłoniła się Goda.- Jednak do czegoś zmierzasz.Do czego?- Uważaj! - stęknął Szczęsny.- Według mnie, pani Gentle, panie Paean, lord Summer ma rację, podnosząc podatki - stwierdził Dywinarcha z satysfakcją.Szczęsny westchnął [ Pobierz całość w formacie PDF ]