[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale ci, których spotykał, byli zadowoleni z siebie, samowystarczalni i nie nadający się do życia towarzyskiego z powodu swojej sztywności.Byli tacy od urodzenia; inaczej niż Crompton, którego lekarze zmienili w wieku lat jedenastu.Wkrótce doszedł więc do wniosku, że podobne do niego osobowości są dla niego nie do zniesienia; a on sam był nie do zniesienia dla wszystkich innych.Usilnie starał się przełamać dławiące go ograniczenia osobowości.Przez pewien czas myślał o wyemigrowaniu na Wenus lub Marsa, ale nigdy nie podjął kroków, by zrealizować ten pomysł.Zgłosił się do Nowojorskiego Biura Usług Sercowych, które zorganizowało mu randkę.Crompton poszedł na spotkanie ze swoją nieznajomą ukochaną przed kinem Loew`s Jupiter, z goździkiem wpiętym w klapę.Ale o przecznicę przed wyznaczonym miejscem opanował go taki strach, że był zmuszony wrócić do swojego pokoju.Tej nocy wypełnił sześć łamigłówek i ułożył dziewięć pasjansów dla uspokojenia nerwów; ale nawet ta zmiana nie była trwała.Mimo usilnych prób Crompton nie mógł wyjść poza wąskie ramy swojego charakteru.Jego wściekłość na siebie i na mających dobre intencje lekarzy narastała, a wraz z nią pogłębiała się jego potrzeba transcendencji.Pozostał mu tylko jeden sposób uzyskania posiadanej przez innych ludzi zdumiewającej różnorodności możliwych zachowań, sprzeczności, namiętności, człowieczeństwa.Crompton pracował więc i czekał, aż wreszcie ukończył trzydzieści pięć lat.Był to minimalny wiek wymagany przez prawo federalne, do uzyskania zgody na reintegrację osobowości.W dzień po swoich trzydziestych piątych urodzinach Crompton zrezygnował z posady, wyciągnął swoje starannie gromadzone przez siedemnaście lat pracy oszczędności i poszedł na wizytę do swojego lekarza, zdecydowany odzyskać to, czego go niegdyś pozbawiono.Stary doktor Berrenger zaprowadził Cromptona do gabinetu, w którym udzielał konsultacji, i podsunął mu wygodne krzesło.- Dawno cię nie widziałem, chłopcze - powiedział.- Jak się masz!- Okropnie - odparł Crompton.- A cóż to ci dolega?- Moja osobowość.- Och - Doktor bystrym wzrokiem przyglądał się urzędniczej twarzy Cromptona.- Masz uczucie skrępowania?- Skrępowania to za mało powiedziane oświadczył stanowczo Crompton.- Jestem maszyna, robotem, zerem.- Daj spokój - przerwał mu doktor Berrenger.- Na pewno nie jest aż tak źle.Przystosowanie się wymaga czasu.- Mam już siebie powyżej uszu - oświadczył stanowczo Crompton.- Chcę się zreintegrować.Doktor patrzył na niego z powątpiewaniem.- Skończyłem trzydzieści pięć lat - dodał Crompton.- I na mocy ustawy federalnej mam do tego prawo.- Masz - przyznał doktor Berrenger.- Ale jako twój przyjaciel, a także twój lekarz, Alistairze, z całą mocą odradzałbym ci to.- Dlaczego?Stary doktor westchnął i zetknął czubki palców, układając je w kształt wieżyczki.- Byłoby to dla ciebie niebezpieczne.Niezwykle niebezpieczne.Zapewne wręcz zgubne.- Ale mam jakąś szansę, prawda?- Znikomo małą.- W takim razie żądam należnego mi przywileju reintegracji.Doktor ponownie westchnął, poszedł do swojej kartoteki i wyjął z niej gruby skoroszyt.- Cóż - powiedział - przejrzę twój przypadek.Alistar Crompton, syn Lyle’a i Beth Cromptonów z Amundsenville, urodził się w Marie Byrd Land na Antarktydzie.Ojciec był nadzorcą w kopalniach plutonu Scotta, matka pracowała na pół etatu w małej firmie elektronicznej.Wyniki badań stanu zdrowia psychicznego i fizycznego obojga rodziców były zadowalające.Alistair jako niemowlak przejawiał wszelkie oznaki doskonałej adaptacji postnatalnej.Przez pierwsze dziewięć lat Alistair wydawał się normalny pod każdym względem, z wyjątkiem pewnej skłonności do markotności, co się jednak często zdarza u dzieci.Poza tym był dociekliwy, agresywny, uczuciowy i beztroski, a pod względem inteligencji znacznie przewyższał poziom przeciętny.W dziesiątym roku życia jego skłonność do melancholii znacząco się nasiliła.Bywały dni, że całymi godzinami siedział na krześle, wpatrując się w coś nieokreślonego.Czasami nie reagował na własne imię.(Tych”przerw w życiorysie” nie uznano za symptomy choroby.Zlekceważono je, uznając za stany zadumy dziecka o rozbudzonej wyobraźni, z których powinien wyrosnąć w stosownym wieku).Z upływem czasu białe plamy w życiu Alistaira stawały się coraz częstsze i intensywniejsze.Zaczął także miewać napady złego humoru, na które miejscowy lekarz zapisał mu środki uspokajające.Pewnego dnia, w wieku dziesięciu lat i siedmiu miesięcy Alistair uderzył małą dziewczynkę, bez żadnego określonego powodu.Kiedy się rozpłakała, zaczął ją dusić.Następnie, doszedłszy do wniosku, że przekracza to jego siły, złapał podręcznik szkolny, z poważnym zamiarem roztrzaskania jej głowy.Ktoś dorosły zdołał odciagnąć kopiącego i wrzeszczącego Alistaira na bok.Dziewczynka miała wstrząs mózgu i blisko rok leczono ją w szpitalu.Pytany, co się stało, Alistair twierdził, że on tego nie zrobił.Musiał to być ktoś inny.Upierał się, że nie mógłby nikogo skrzywdzić, a już z pewnością nie tę dziewczynkę, którą bardzo lubił.Dalsze wypytywania odniosły jedynie taki skutek, że wpadł w stan otępienia, który trwał pięć dni.Jeszcze wtedy stadium choroby było na tyle wczesne, by Alistair kwalifikował się do wyleczenia, gdyby rozpoznano u niego objawy schizofrenii wirusowej.Nawet u bardzo młodych pacjentów choroba ta ustępuje dzięki natychmiastowemu leczeniu.W umiarkowanych strefach klimatycznych schizofrenia wirusowa jest endemiczna od wieków i co pewien czas wybucha w postaci epidemii, tak jak epidemie tańca świętego Wita w średniowieczu.Immunolodzy ciągle jeszcze nie wynaleźli szczepionki na ten wirus.Dlatego też zwykła technika polega na natychmiastowym - póki schizoidalne osobowości są jeszcze podatne - całkowitym rozdzieleniu jaźni, wyszukaniu i zachowaniu dominującej i integracji pozostałych za pomocą projektora Mikkletona w biernej substancji, jaką jest durier.Ciała durierów wytwarza się sztucznie; mają one trwałość około czterdziestu lat [ Pobierz całość w formacie PDF ]