RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spojrzał dalej, poza port, na ogrom nieprzyjaznego, niewy­obrażalnego morza.Jak daleko będą musieli żeglować, za­nim znajdą wyspę, która zechce ich przyjąć? Tydzień? Dwa tygodnie? Miesiąc? Nigdy nie był na morzu, nawet przez jeden dzień.Wtedy, kiedy popłynął na Thibeire, odbył tylko krótką podróż czółnem, tuż poza płycizny, na drugą wyspę, która znalazła się tak blisko Sorve.Lawler zrozumiał, że obawia się morza.Czasami wyob­rażał je sobie jako ogromną paszczę wielkości świata, która połknęła Hydros w jakiejś pradawnej konwulsji, nie zostawiając nic prócz niewielkich dryfujących wysp, zbudowa­nych przez Skrzelowców.Jego również połknie ocean, jeśli spróbuje go przepłynąć.Ze złością powiedział sobie, że to głupota, iż tacy jak Gabe Kinverson wypływali na morze co dnia i żyją, że Nid Delagard odbył w swoim życiu setki podróży między wy­spami, że Sundira Thane przybyła na Sorve z Morza Lazu­rowego, które było tak daleko, że nigdy o nim nie słyszał.Wszystko będzie w porządku.Zaokrętuje się na jeden ze statków Delagarda i za tydzień lub dwa znajdzie się na wyspie, która zostanie jego nowym domem.A jednak.ta czerń, ten ogrom i potęga przerażającego, bezkresnego morza.- Lawler? - zawołał jakiś głos.Rozejrzał się wokół.Po raz drugi tego dnia Nid Delagard wyszedł opodal z cienia.- Chodźmy - powiedział właściciel stoczni.- Robi się późno.Chodźmy porozmawiać ze Skrzelowcami.5Kawałek dalej, na łuku wybrzeża widać było światła ele­ktrowni Skrzelowców.Inne światła, tuziny, a może całe setki, płonęły na ulicach ich miasta.Nieoczekiwana kata­strofa wygnania całkowicie usunęła w cień drugie wielkie wydarzenie dnia - rozruch napędzanej turbiną elektrowni na wyspie Sorve.Płynące z elektrowni światło było zimne, zielonkawe, lekko drwiące.Skrzelowcy mieli coś, co uchodziło za tech­nologię pozostającą na poziomie osiemnastego, dziewiętna­stego wieku na ziemi.Wynaleźli też rodzaj żarówki, uży­wając włókna żarowego wykonanego z włókien bambusa morskiego o wszechstronnym zastosowaniu.Żarówki były kosztowne i trudne do wykonania, a prymitywne ogniwo będące głównym źródłem mocy na wyspie, toporne i krną­brne, wytwarzało elektryczność ospale i z przerwami.Jed­nak teraz - po ilu latach pracy? pięciu? dziesięciu? - żarówki na wyspie miały być zasilane z nowego i niewy­czerpanego źródła - z morza, którego ciepła woda powie­rzchniowa była zamieniana w parę, para poruszała turbiny generatora, a elektryczność płynęła strumieniem z genera­tora wprost do lamp na wyspie Sorve.Skrzelowcy wcześniej pozwolili, aby ludzie z drugiego końca wyspy zabierali część nowej energii w zamian za pracę - Sweyner wykonał ża­rówki, Dann Henders pomógł przeciągnąć przewody itd.Lawler pośredniczył w rozmowach, razem z Delagardem, Nicko Thalheimem i dwoma innymi.Był to jedyny drobny sukces międzygatunkowej współpracy, jaki ludziom udało się osiągnąć w ostatnich latach.Wymagało to około sześciu miesięcy powolnych i trudnych negocjacji.Jeszcze tego ranka, przypomniał sobie Lawler, miał nadzieję wypracować kolejne takie wspólne przedsięwzię­cie, tym razem zupełnie sam.Wydawało się, że od tego czasu upłynęło milion lat.A teraz przyszli tutaj po zmro­ku, aby błagać o to, żeby pozwolono im choć zostać na wyspie.Delagard powiedział:- Pójdziemy prosto do chaty szefa, dobrze? Jeśli cho­dzi o tę sprawę, najlepiej zacząć od góry.Lawler wzruszył ramionami.- Jak pan sobie życzy.Okrążyli elektrownię i podążyli w kierunku terytorium Skrzelowców, wciąż trzymając się brzegu zatoki.Tutaj wy­spa rozszerzała się gwałtownie, jednocześnie przechodząc z niziny przy wale ochronnym w szeroki okrągły płaskowyż, na którym wznosiła się większość osad Skrzelowców.Na dalekim krańcu płaskowyżu znajdował się stromy uskok, gdzie szeroki drewniany wał ochronny opadał stromo w cię- mną toń oceanu.Wioska Skrzelowców była nieregularnym kołem z naj­ważniejszymi budynkami w środku i pozostałymi rozsypa­nymi bezładnie na obwodzie.Główna różnica między bu­dynkami centralnymi a zewnętrznymi wydawała się polegać na trwałości: budynki centralne mające najwidoczniej prze­znaczenie ceremonialne, wykonano z tego samego drewna wodorostowego, z którego zbudowana była sama wyspa.Natomiast budynki zewnętrzne, w których mieszkali Skrzelowcy, były byle jak skleconymi szałasami, zrobionymi z wilgotnych zielonych wodorostów rzuconych na bambu­sowe kołki.One to wydzielały upiorny odór zgnilizny, pie­kąc się w słońcu, a kiedy stawały się zbyt suche, poszycie z wodorostów zdzierano i wymieniano na świeże.Wyda­wało się, że pewna kasta Skrzelowców jest nieustannie za­jęta rozbieraniem starych szop i budowaniem nowych.Przejście z jednego końca terytorium Skrzelowców na dru­gi zabrałoby około pół dnia marszu.Zanim Lawler i Delagard wkroczyli do wewnętrznego kręgu wioski, Sunrise zniknęła za horyzontem, a na niebie jasno świecił Krzyż Hydros.- Oto nadchodzą - powiedział Delagard [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl