RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.O siódmej dwadzieścia pięć, podczas gdy ludzie wciąż jeszcze mieli w uszach huk rozpadającej się wieży kościelnej, dozorca, który co rano zjawiał się w Wally’s Spa, aby tam posprzątać - zobaczył coś, co sprawiło, że z krzykiem wybiegł na ulicę.Ten gość, który był alkoholikiem, jeszcze gdy rozpoczął pierwszy semestr nauki na uniwerku w Maine, przed jedenastu laty, dostawał grosze za swoją pracę - przypuszczano, iż właściwą zapłatę stanowiły dla niego zlewki pozostawione pod barem z poprzedniej nocy.Richie Tozier mógł go pamiętać, choć niekoniecznie.Był to Vincent Caruso Taliendo, znany swoim rówieśnikom, piątoklasistom, jako „Boogers” Taliendo.Sprzątając w barze owego apokaliptycznego poranka, zbliżając się stopniowo ku kontuarowi, zobaczył nagle, jak szpunty wszystkich siedmiu beczek przekręcają się do przodu, jakby popchnięte niewidzialnymi dłońmi.Były tam trzy beczki Buda, dwie Narragansett, jedna Schlits (który stali bywalcy knajpy określali jako sztyc) i jedna Miller Lite.Z każdej z nich wypłynęły strugi złotawobiałej piany.Vince rzucił się naprzód, nie myśląc bynajmniej o duchach, ale o tym właśnie, że przepada jego poranna dywidenda.I nagle zatrzymał się jak skamieniały - otworzył szeroko oczy, a wnętrze Wally’s Spa rozbrzmiało jego przeraźliwym krzykiem.Piwo zmieniło się w gęste strugi tętniczej krwi.Szkarłatne strumienie wpływały do chromowanych otworów odpływowych, a gdy je wypełniły, zaczęły ściekać drobnymi strużkami po ściance baru.Teraz z beczek zaczęły wypływać włosy i kawałki ciała.,,Boogers” Taliendo patrzył na to jak urzeczony, nie mogąc nawet zebrać w sobie dość siły na powtórny krzyk.W chwilę potem rozległ się głuchy, atonalny huk, kiedy jedna z beczek, znajdująca się pod kontuarem, eksplodowała.Wszystkie drzwiczki kredensu pod barem otwarły się na oścież, ze środka buchnęły kłęby zielonkawego dymu, jak po występie prestidigitatora.Tego „Boogersowi” było już za dużo.Krzycząc na całe gardło, wybiegł na ulicę, która obecnie zmieniła się w płytki kanałek.Upadł na tyłek, wstał i trwożliwie obejrzał się przez ramię.Jedno z okien baru eksplodowało z hukiem przypominającym odgłos wystrzału karabinowego.Odłamki szkła przemknęły obok głowy Vica.W chwilę później rozleciała się druga szyba.I tym razem jakimś cudem wyszedł z tego nawet nie draśnięty - ale w tej samej chwili zdecydował się złożyć wizytę swojej siostrze zamieszkałej w Eastport.Niezwłocznie wyruszył w drogę i jego podróż do granic Derry, i dalej, sama w sobie mogłaby stać się tematem sagi, my jednak poprzestańmy jedynie na stwierdzeniu, iż ostatecznie „Boogers” Taliendo wydostał się z miasta.Inni nie mieli tyle szczęścia.Aloysius Nell, który niedawno skończył siedemdziesiąt siedem lat, siedząc wraz z żoną w saloniku przy Strapham Street, doznał śmiertelnego ataku serca.Jego żona powiedziała bratu tydzień później, że Aloysius upuścił na dywan swoją filiżankę z kawą, usiadł sztywno wyprostowany, z rozszerzonymi, wpatrzonymi w przestrzeń oczyma i zawołał: „Ejże, ejże, panieneczko, a co ty tu kombinujesz? Przestań, bo jak nie, to.” A potem spadł z krzesła, miażdżąc filiżankę swoim ciałem.Maurren Nell, która wiedziała, że jego serce jest w marnym stanie, natychmiast zorientowała się, że już po nim i poluzowawszy mu kołnierzyk, pobiegła do telefonu, aby zadzwonić po ojca McDowella.Okazało się jednak, że telefon nie działa.Ze słuchawki dobiegło jedynie zabawne buczenie, przypominające odgłos policyjnej syreny.Dlatego też, choć wiedziała, że jest to prawdopodobnie bluźnierstwo i że zapewne przyjdzie jej odpowiedzieć za to przed świętym Piotrem, sama spróbowała udzielić mu ostatniej posługi.Powiedziała bratu, iż czuła, że Bóg byłby w stanie ją zrozumieć, nawet gdyby święty Piotr miał po temu opory.Aloysius był dobrym mężem i prawym człowiekiem, nawet jeśli pił zbyt wiele - ale tak właśnie objawiała się jego irlandzka natura.Przed ósmą seria wybuchów wstrząsnęła budynkiem Derry Mall, stojącym na miejscu zniszczonych Zakładów Kitchenerów.Nikt nie został zabity - pawilony otwierano o dziesiątej, a pięcioosobowy zespół sprzątaczy zjawiał się o ósmej (tego dnia i tak nie wszyscy zjawią się w pracy).Później zespół prowadzący dochodzenie odrzucił hipotezę o sabotażu.Zasugerowali - bardzo niejasno - że eksplozja została spowodowana przez wodę, która przedostała się do systemu elektrycznego pawilonów.Cokolwiek było przyczyną, nie ulegało wątpliwości, że jeszcze długo nikt nie pójdzie do Derry Mall po zakupy.Jeden z wybuchów doszczętnie zniszczył salon jubilerski Zale’a [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl