[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jest teraz inspektorem kredy towy m, pracuje w banku.Jest zaręczony i na wiosnę bierześlub ze wspaniałą, dobrze wy chowaną młodą panną.Pozostajemy w kontakcie.Wiedziałam, że nie skrzy wdził mojej Shashony.Czy wiadomo, kto to zrobił? Zledztwo wciąż trwa powiedziała Eve. A wie pani, czy Shashona znała pozostałe zabite dziewczy ny ? Może pani mogłaby nam to powiedzieć.Jeszcze nie ujawniliśmy ich nazwisk.Muszę paniąprosić o zachowanie ich dla siebie. Może pani by ć spokojna, nikomu ich nie zdradzę.Eve wręczy ła jej spis nazwisk, Peabody zdjęcia.Teesha przy glądała im się i kręciła głową. Nie znam ty ch nazwisk ani ty ch dziewcząt.Ale tu jest ty lko jedenaście nazwisk. Jeszcze nie zidenty fikowaliśmy dwunastej ofiary. Biedactwo.Shashona miała dużo koleżanek.Nie wiem, czy je wszy stkie znałam, czywszy stkie przy prowadzała do domu, ale nigdy nie widziałam ty ch dziewcząt. Czy wie pani, czy kręciła się w pobliżu Azy lu? Budy nku, w który m ją znaleziono? Mogło tak by ć.Wiedziała o ty m ośrodku.Raz, kiedy się pokłóciły śmy o jej niewłaściwezachowanie, powiedziała, że może tam zamieszkać.Powiedziała to, żeby mi sprawić przy krość albo mnie rozzłościć.I chy ba jej się to udało.Alenie poszłaby tam z prośbą o przy jęcie.Jeśli nie przez wzgląd na mnie, bo wiem, że mimowszy stko mnie kochała, to z uwagi na Leilę, swoją małą siostrzy czkę.Leila nie widziała światapoza Shashoną.Co rokuw dzień, kiedy zaginęła, modlę się za Shashonę i dziękuję Bogu za to, żeLeila nie uciekła razem z nią.Tamtego dnia nie posłałam jej do szkoły, wzięłam zwolnienie zpracy. Leila zachorowała? spy tała Peabody. Zaczęła miesiączkować.Poprzedniej nocy po raz pierwszy dostała okres.Zawszepozwalałam dziewczy nkom zostawać w domu w pierwszy dzień pierwszej miesiączki, trochę jerozpieszczam.Dlatego Leila nie by ła tego dnia ze swoją siostrą.Teraz jest lekarzem.Będzie z niejświetny chirurg.Jest piękną, młodą kobietą.Jest szczęśliwa.A teraz znalazła się nasza Shashona.Będę musiałapowiedzieć o ty m Leili.Po raz pierwszy do jej oczu napły nęły łzy. Będę musiała jej powiedzieć.Będę musiała powiedzieć ich mamie, kiedy znów się z namiskontaktuje.Od czasu do czasu dzwoni do mnie. Pani Maddox, czy Shashona chodziła do kościoła?Teesha uśmiechnęła się lekko do Eve. W każdą niedzielę, czy chciała czy nie.Póki mieszkały pod jedny m dachem ze mną,musiały tego przestrzegać.Dość chętnie chodziła do kościoła.Dużo się tam śpiewa.Lubiłaśpiewać.I miała ładny, dzwięczny głos.Kiedy mi ją oddacie? Jeszcze nie teraz odrzekła Eve. Damy pani znać.Czy widziała pani ty ch ludzi gdzieś wsąsiedztwie? Na znak Eve Peabody wy jęła więcej zdjęć z torby.Teesha przy jrzała się im uważnie.Nashville Jones, Montclair Jones, Philadelphia Jones,Sebastian, Clipperton. Przy kro mi, ale nie przy pominam sobie nikogo z nich.Czy to podejrzani? Lubię oglądaćprogramy policy jne w telewizji. Sprawdzamy każdego, kto może by ć jakoś powiązany z tą sprawą. Nie wiem, dlaczego ludzie robią inny m takie rzeczy.Każdy ma prawo do ży cia, pracy,założenia rodziny, do miłości.Wszy scy jesteśmy tacy sami, ale niektórzy nie mogą się z ty mpogodzić.Nie potrafią się cieszy ć ty m, co mają.Nie rozumiem, dlaczego.Oddała zdjęcia Peabody. A pani?Zaskoczona Eve poprawiła się w fotelu. Też nie. Jeśli pani tego nie rozumie, to chy ba nikt nie zrozumie.* Musi by ć naprawdę dobra w swojej pracy powiedziała Peabody. Sama jej obecnośćdziała uspokajająco.By ła załamana.Chociaż już dawno temu pogodziła się z ty m, że jej wnuczkaodeszła, i tak cierpiała, kiedy dowiedziała się o jej śmierci.A mimo to emanował od niej spokój. Dziewczy nka prawdopodobnie wy rosłaby z okresu buntu.Jak Linh.Po prostu nie dano jej tej szansy.Ona też chodziła do kościoła. Nie za często, ale zawsze. I to śpiewanie.Jeśli Sebastian skontaktuje nas z DeLonną, może się okaże, że się znały. Dużo tropów, ale nic konkretnego.Eve zerknęła na brzęczący komunikator. Przy szła Philadelphia.Zobaczmy, co uda nam się z niej wy ciągnąć.*Kazała Peabody zaprowadzić panią Jones do sali przesłuchań.W bardziej oficjalnejatmosferze, pomy ślała Eve, czuje się większą presję.Potem tak samo potraktują Nasha.Nie spiesząc się, wzięła wszy stko, co będzie jej potrzebne, a potem podeszła do swojejpartnerki, stojącej pod drzwiami. Zamówiłam dla niej napój cy try nowy odezwała się Peabody. Jest trochęzdenerwowana i trochę nieszczęśliwa, że musiała czekać, ale chce pomóc, jak ty lko będziepotrafiła.I tak dalej. Bardzo dobrze, że się denerwuje i jest nieszczęśliwa. Eve weszła do środka. Włączy ć nagry wanie.Pani Jones, musimy zarejestrować nasząrozmowę. Naturalnie, ale. Jedną chwileczkę.Porucznik Eve Dallas i detekty w Delia Peabody przy stępują doprzesłuchania Philadelphii Jones w sprawie numer H 5657823.Dziękujemy, że pani stawiła się wkomendzie powiedziała Eve, siadając. %7łeby formalnościom stało się zadość, odczy tamyprzy sługujące pani prawa. Nie rozumiem.Moje prawa? Philadelphia zaczesała dziś włosy do góry.Teraz nerwowoprzesunęła po nich ręką. Czy jestem podejrzana? Taka jest procedura odparła Eve i szy bko wy głosiła odpowiednią formułkę. Czy rozumiepani swoje prawa i obowiązki? Naturalnie.Przy szłam tutaj, żeby pomóc. Dziękujemy.Zidenty fikowaliśmy wszy stkie ofiary poza jedną na podstawie szczątków,znaleziony ch w budy nku, który stanowił waszą własność w czasie, kiedy zostały zabite.Eve położy ła na stoliku jedenaście zdjęć. Czy rozpoznaje pani któreś z dziewcząt? Naturalnie Shelby, jak już wcześniej mówiłam.I Mikki.A to Lupa, która krótko u nasprzeby wała.Ta dziewczy na wy daje mi się znajoma, ale nie jestem pewna. Wskazała palcemzdjęcie Merry Wolcovich. Jeśli poda mi pani jej nazwisko, możemy sprawdzić w naszejdokumentacji. Już to zrobiłam.Oficjalnie nie by ła podopieczną żadnego z waszy ch ośrodków Gdy byby ła, figurowałaby w naszy ch dokumentach. Wy prostowała się na krześle. Poważnie traktujemy swoje obowiązki. Ale wy gląda znajomo? Wy daje mi się, że widziałam ją z Shelby, z Shelby i Mikki.Może z DeLonną.Wzięła zdjęcie do ręki i zmarszczy ła czoło, aż między brwiami powstała pionowa zmarszczka. Sama nie wiem.Minęło ty le lat, ale jej twarz wy daje mi się znajoma. Ty lko jej? spy tała Eve. Tak, chociaż nie jestem pewna.W sklepie! Wy prostowała się. Poszłam do sklepu i tamzobaczy łam je wszy stkie.Tę dziewczy nę też.W sklepie Dae Paka.Och, by ł bardzoniecierpliwy m człowiekiem.Narzekał, i to nieraz, że nasi podopieczni przy chodzą do sklepu,kradną, zle się zachowują.Zapamiętałam to, bo kiedy weszłam, akurat by ły niegrzeczne.Poleciłam dziewczy nkom naszy m dziewczy nkom żeby przeprosiły i wróciły ze mną do ośrodka.Zapamiętałam to, bospy tałam tę dziewczy nę, jak się nazy wa, gdzie mieszka.Powiedziała mi, żeby m pilnowała swoichspraw, ty lko nie tak grzecznie, i wy biegła.Zapamiętałam to powtórzy ła bo potem przez paręty godni rozglądałam się za nią, na wy padek gdy by znów się pojawiła.Bo podejrzewałam, żemogła uciec z domu.Człowiek potrafi to wy czuć, kiedy na co dzień ma do czy nienia zuciekinierkami. Rozumiem. Czy rzeczy wiście uciekła z domu? Tak. I znalazła się wśród ty ch, które poniosły śmierć. Philadelphia położy ła rękę na zdjęciu izamknęła oczy. Powinnam by ła pójść za nią, zawiadomić opiekę społeczną [ Pobierz całość w formacie PDF ]