RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znalazłeś drogę doRepubliki.Gdy by ś robił, co kazałam, poży łby ś jeszcze rok albo dwa.Ty i ten twój nie&Kopnięcie, ty m razem mocniejsze, wy wołało prawdziwą agonię.Bondarczuk wiła się przedDuchem z bólu, krzy cząc, piszcząc i skowy cząc, a on spokojnie popijał whisky i czekał, aż kobietasię uspokoi.W ty m czasie zastanawiał się, jak by tu się dobrać do Pułkownika. Nie wspominaj o moim sy nu, szmato  ostrzegł, gdy w końcu umilkła i znieruchomiała.Ledwie dostrzegalne skinienie głowy by ło jedy ną odpowiedzią. Wróćmy do tematu.Kto ci powiedział? O czy m?  Chy ba naprawdę straciła wątek. O moich planach i wy prawie na Muchobór. Nikt.Zaśmiał się. I tak się dowiem, kto mnie wsy pał, a ty pocierpisz dłużej& Tesla uprzedzał mnie od samego początku, że nie zdołamy nad tobą zapanować, dlategokazałam cię obserwować.Gdy odsy piałeś, wszy liśmy ci w kołnierz moro pluskwę.Wiesz, ileradochy mieliśmy, słuchając twoich rozmów z Freją?Zaklął pod nosem.Stąd wiedzieli, gdzie go szukać. Jak przerzuciliście tego wielkiego skurwiela do Wieży ? Stary mi kanałami.Ty mi, o który ch tacy jak wy nie wiedzą.Ty lko moi najbardziej zaufanipomocnicy mają do nich dostęp.Dałam mu też klucz do główny ch schodów, żeby dostał się naszczy t inną drogą niż kurierzy z gazem.Niepostrzeżenie& Zupełnie nie rozumiem, dlaczegozawiódł. Nie podsłuchaliście jego rzężenia?  zakpił. Zasięg wam się zgubił?  Nie&  Głowa opadła Katarzy nie na piersi, powoli, jakby ktoś spuszczał z niej powietrze.Znowu musiał uży ć soli trzezwiący ch, ale ty m razem zaaplikował je ostrożniej.Kałuża krwiwy pły wającej spod bioder Bondarczuk by ła coraz większa, ranna oddy chała też bardzo pły tkoi chrapliwie.Gdy otworzy ła oczy, powtórzy ł ostatnie py tanie w nieco bardziej rozwiniętejformie, żeby przy pomniała sobie, o czy m mówią. W trakcie walki musieliście uszkodzić nadajnik&  odpowiedziała tak cicho, że ledwie jąusły szał.Czy żby wtedy, gdy Dragon walnął go w bark? A może chwilę pózniej, gdy wy lądowałplecami na wy wietrzniku? Nieważne.Teraz liczy ło się ty lko to, że nie miała pojęcia o niczy m, cowy darzy ło się po spotkaniu na tarasie widokowy m.Z tego też powodu zachowała wzmożonączujność, kiedy poprosił o zwołanie nadzwy czajnego spotkania.Chciała go wy badać przedpodjęciem kolejnej decy zji.Pewnie by ła mocno zdziwiona, gdy zaczął przy znawać się dowy prawy za kordon sanitarny & ale i tak wy czuła pismo nosem. Wróćmy do tego Pułkownika. Szturchnął ją, ale delikatniej, żeby znów nie odpły nęła.Gdzie go znajdę? W sztolniach Riese&Riese? Ta nazwa by ła mu znajoma, ale nie umiał jej umiejscowić. Czy li gdzie? Nie wiem.Nigdy tam nie by łam. On jest twoim przełożony m? Tak.To przy wódca Nowej Polski. Czy li nasz też?Pokręciła głową. Nie.Dla niego jesteście nikim.Skażeni, brudni barbarzy ńcy, niegodni miana człowieka. Podludzie  przy pomniał jej uży te wcześniej określenie. Tak. Dlaczego tak bardzo nami gardzicie?  To py tanie od dłuższej chwili cisnęło mu się na usta. Dlaczego?  Chciała pry chnąć, ale nabranie powietrza do płuc zby tnio bolało. Jesteściezdegenerowani, odrażający, zli.%7ły jecie w kanałach jak szczury, taplacie się w odchodach, żrecierobactwo, większość z was nie umie nawet czy tać i pisać& Przy ganiał kocioł garnkowi. My robimy, co trzeba, żeby rodzaj ludzki przetrwał.%7łeby można by ło odbudować Polskę. Naprawdę uważasz, że czy mś się różnimy ?  Zaśmiał się, dolewając whisky do szklanki.Ten temat ją oży wił. Tak.Wy jesteście postapokalipty czny m odpadem, my ostoją dawnej cy wilizacji.Jejostatnią nadzieją.Wy ty lko egzy stujecie, mając nadzieję na doży cie trzy dziestki, ale ta sztukaudaje się ty lko nieliczny m.Toczą was choroby genety czne, degenerujecie się fizy czniei umy słowo.By ć może wy świadczamy wam ogromną przy sługę, wy sy łając na roboty, bo tutajczekałby was jeszcze gorszy koniec&  Zamilkła, przełknęła z trudem ślinę. Dużo masz jeszcze ty ch py tań?  Spojrzała na niego z wy rzutem. Nie  odparł, sięgając po szklankę. W zasadzie już nie. Więc zlituj się w końcu& To tak okropnie boli&Pił wolno, delektując się każdy m ły czkiem, w końcu otarł usta i uśmiechnął się szeroko. Teraz, mając pełną kontrolę nad Otchłanią i waszą bronią, zjednoczę ocalony ch i choć tegonie zobaczy sz, gwarantuję ci, że przetrwamy. Dwadzieścia lat robiliśmy wszy stko, żeby ście by li podzieleni i słabi  wy mamrotała,a w jej oczach znowu pojawiły się łzy : ty m razem żalu, nie bólu. A ty, takie zero, zniweczy łeśwy siłki Pułkownika, mojego ojca i nawet moje&  Umilkła na dłuższą chwilę, a gdy odezwała sięponownie, miał wrażenie, że mówi już ty lko do siebie. Kontrolowaliśmy sy tuację w kanałach&Decy dowaliśmy o ty m, kto przetrwa, a kto zginie& Tak niewiele brakowało, aby śmy mogliodejść z tego przeklętego miasta i zacząć nowe ży cie& Co to znaczy, że decy dowaliście, kto przetrwa?  Ta kwestia zainteresowała go najbardziej. Najpierw stosowaliśmy skry tobójstwo, ale gdy zrozumieliśmy, że na miejsce zabitegowatażki naty chmiast pojawia się dwóch nowy ch, sięgnęliśmy po bardziej rady kalne środki, takiejak szara zaraza, neonówki, gorączka krwotoczna&  wy liczała monotonnie. Likwidowaliśmykażdy ośrodek władzy, który mógł zdominować inne frakcje&Zaskoczy ła go ty m wy znaniem, i to bardzo. To wy staliście za ty mi wszy stkimi okropieństwami? Tak. Kłamiesz.W Otchłani nie macie laboratoriów, w który ch mogliby ście pracować nadwirusami. Nie musieliśmy nad niczy m pracować.Gotowe mikroby dostawaliśmy od Pułkownika& Spojrzała na niego błagalnie. Dobij mnie wreszcie&  poprosiła.Pokręcił głową. Jeszcze nie skończy liśmy. Powiedziałam ci wszy stko, co wiem. By ć może, ale ja nie zadałem ci jeszcze wszy stkich py tań&Ktoś załomotał w drzwi. Jesteś tam?  rozpoznał głos Iskry. Jestem.Przeszedł do wejścia z pistoletem w dłoni i uchy lił stalowe skrzy dło.By ła sama, ręce miałaupaprane w krwi, ubranie też. Jak wy gląda sy tuacja?  zapy tał. Operacja zakończona.Chłopaki wy prowadzili przed chwilą ostatnich dekowników z kwater odpowiedziała. Miałeś rację, Czy ści to zwy kłe cipy, nie żołnierze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl