[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Simon stał, trzymając w ręku chustę.Myślał o niej, ojej uśmiechu, kiedy go całowała w policzek, i nagle poczuł w sobie jakiś płomień.Było to uczucie, którego w pełni nie rozumiał.Jakby ktoś zapalił jedną, jedyną pochodnię na tle pełnego chłodu, szarego horyzontu Północy.Stanowiła ona jedyny jasny punkt w straszliwej burzy, lecz taki pojedynczy ogień mógł doprowadzić podróżnika bezpiecznie do domu.Zwinął chustę w kulkę i wsunął za koszulę.CIESZĘ się, że przyszedłeś tak szybko - powiedziała lady Vorzheva.Blask jej sukni zdawał się odbijać w jej ciemnych oczach.- To dla mnie zaszczyt, pani - odpowiedział duchowny, rozglądając się po pokoju.Vorzheva roześmiała się cierpko, - Jesteś jedyną osobą, która uważa, że wizyta u mnie jest zaszczytem.Ale nieważne.Rozumiesz, co trzeba zrobić?- Najzupełniej.Łatwo to zrozumieć, choć o wiele trudniej wykonać.-Skłonił głowę.- Dobrze.A zatem nie zwlekaj dłużej, gdyż im dłużej czekasz, tym mniejsze szansę powodzenia.A poza tym dajesz ludziom więcej okazji do strzępienia jezyków- - Odwróciła się, szeleszcząc jedwabną suknią, i ruszyła w kierunku drugiego pokoju.- Hm.pani? - Mężczyzna chuchnął w dłonie.W komnacie księżniczki panował chłód, ogień w kominku wygasł.- Pozostaje jeszcze sprawa.zapłaty.- Sir, myślałam, że zrobienie tego jest dla ciebie zaszczytem! - zawołała Vorzheva z drugiego pokoju.- Niestety, jestem tylko biednym człowiekiem.To, o co prosisz, wymaga pewnych środków.- Jeszcze raz chuchnął w dłonie, po czym wsunął je głęboko pod habit.Po chwili wróciła z sakiewką z lśniącego materiału.- Wiem o tym.Proszę.Złoto, tak jak obiecałam.Połowa teraz, druga połowa wtedy, gdy otrzymam dowód, że wykonałeś zadanie.- Wręczyła mu sakiewkę i cofnęła się.- Cuchnie od ciebie winem! Czy jesteś aby odpowiednim człowiekiem, godnym zaufania?- To wino mszalne, pani.Czasem, gdy podróż jest bardzo trudna, jest to jedyna rzecz, którą można się pokrzepić.Rozumiesz, pani? - Uśmiechnął się do niej nieśmiało i zrobił znak Drzewa nad złotem, zanim schował je do kieszeni habitu.- Spełniamy wolę boską.Vorzheva przytaknęła mu powoli.- Rozumiem.Tylko mnie nie zawiedź.Służysz wielkiej sprawie, nie tylko mnie.- Rozumiem, pani.- Skłonił głowę, odwrócił się i wyszedł.Vorzheva stała przez jakiś czas wpatrzona w porozrzucane arkusze na stole Josui, po czym odetchnęła głęboko.A więc stało się.TEGO dnia, kiedy rozmawiał z księżniczką, Simon przyszedł o zmroku do pokoi księcia Josui, żeby się pożegnać.Stojąc oszołomiony, jakby dopiero się obudził, słuchał rozmowy Binabika z księciem.Cały dzień spędzili z trollem przygotowując ekwipunek; musieli zdobyć dla Simona nowy, obszyty futrem płaszcz i hełm oraz lekką kolczugę, którą Simon miał nosić pod wierzchnim okryciem.Haestan wyjaśnił Simonowi, że składająca się z drobnych kółek kolczuga nie uchroni go przed bezpośrednim uderzeniem miecza ani przed wymierzoną w serce strzałą, lecz z pewnością zabezpieczy przed słabszymi uderzeniami.Mając ją na sobie, Simon poczuł się pewniej, lecz Haestan ostrzegł go, że pod koniec ciężkiego dnia podróży nie będzie mu tak wesoło.- Tak, chłopcze, bycie żołnierzem pociąga za sobą wiele ciężarów - powiedział olbrzymi żołnierz - jednym z najcięższych jest utrzymanie się przy życiu.Haestan był jednym z trzech Erkynlandczyków, którzy zgłosili się na ochotnika.Drugim był Ethelbearn, weteran o twarzy pokrytej bliznami, o krzaczastych wąsach, prawie tak ogromny jak Haestan, a trzecim szczupły Grimrnic, o wyglądzie jastrzębia, z zepsutymi zębami i czujnymi oczami.Wszyscy trzej spędzili tyle czasu na przygotowaniach przed oblężeniem, że każda akcja wydawała im się godna zachodu, nawet tak tajemnicza i niebezpieczna jak ta, do której się zgłosili.Kiedy Haestan dowiedział, że Simon także będzie uczestniczył w wyprawie, utwierdziło go to tylko w słuszności swej decyzji [ Pobierz całość w formacie PDF ]