RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Generał był zaskoczony nie mniej od profesora.- To świństwo zostało zatrute! - wycharczał Galeni.Wypuścił nóż, usiłował złapać powietrze.Wodząc wzrokiem dookoła, starał się dostrzec, skąd dopadła go śmierć.Z krzaków na wprost wyszedł rudowłosy mężczyzna.Przez chwilę patrzył chłodno na agonię profesora.- W pewnych sytuacjach dmuchawka z zatrutą strzałą jest naprawdę nieoceniona - powiedział.Rossner nie poddał się panice.Jeszcze raz starannie zbadał norę Leclerca.Obejrzał nawet brudne naczynia piętrzące się na stole.Dobrze zrobił, na jednym z nich zobaczył wyskrobany napis: „A-7".- Popatrz, Betty, zostawił nam wskazówkę.- Ale co może oznaczać „A-7"? Typ samolotu, pozycję szachową?- Przed wielu laty mieliśmy z Cliffem najprostszy szyfr świata.Stosowałem go z obawy przed żoną.Na przykład notując twój numer na uczelnię, pisałem nie B.S 457 itd., lecz C.T.568.- Jedną cyfrę i literę dalej? Czy mielibyśmy B-8.Tylko nadal nie wiem, co to może oznaczać?Na przykład jeden ze starych bunkrów w lesie za lotniskiem.Inna sprawa, skąd Pierre Leclerc mógłby znać zasady naszej męskiej zabawy?- Gdzie się pan podziewał, generale? - z aparatu dobiegł mocny głos Bernsteina.- Już zaczynałem się o pana martwić.- Jak pan wie, o tej porze zwykle biegam.- Rozmawiał pan już z Galenim?- Tak, za pół godziny przyjdzie do mojego biura.Ma ciekawe informacje.- Świetnie, ja również przyjdę.Greenson wyłączył komórkowca.- Mamy pół godziny na przygotowanie.Musimy się pospieszyć - rzekł do otaczających go naukowców.Od dobrego kwadransa Rossner czuł się, jakby grał w zwariowanym filmie.Dochodząc do starego bunkra, najpierw dostrzegł Cliffa Robbinsa, który powinien był przecież spoczywać na dnie Pacyfiku.Obok niego siedział generał Greenson i sądząc po jego zachowaniu, wyraźnie sprzyjał planom mechanika.Mało tego, rozmowie przysłuchiwał się cały i zdrowy, choć trochę przepity Pierre Leclerc.Tak więc byli w komplecie.Zwłaszcza jeśli doliczyć sztywne zwłoki Umberta.Przechodząc obok nich, Betty odczuła więcej zdziwienia i obojętności niż żalu.Steve z Le-clerkiem zawlekli je do wnętrza bunkra.- Ciągle nie może dojść do mnie, że żyjesz, Cliff - powtarzał Rossner.- Powinieneś się tego spodziewać! Jeśli mógł mi przyśnić się cały system pozaziemskiego satelity, to również odszyfrowałem, że „Nemo 2" posiada detonator w postaci „Sigmy".Samobójcą nie jestem, więc kiedy dotarłem na pokład łodzi, uśpiłem i wyprawiłem na morze załogę, a potem wystarczyło wyłączyć radiostację i otworzyć komory balastowe „Nemo 2" i samemu.- Wrócić na atol?- Oczywiście.Wcześniej już zrobiłem sobie zapasy w tym starym bunkrze.Namówiłem też Pierre'a na symulowanie alkoholowego ciągu.- Niezupełnie symulowałem - skrzywił się blady Leclerc.- Mam kaca jak sto tysięcy diabłów.Tymi zabiegami miałem zamiar uśpić czujność tych sług szatana, a was posprawdzać.Musiałem również upewnić się, jak w krytycznej sytuacji zachowa się pan, generale, i ty, Betty.- Cliff, jak mogłeś, ja miałabym zdradzić was dla tego łajdaka?- Postanowiłem, że wydostaniemy się stąd wszyscy.Razem.To ja wyciągnąłem z kwatery Pierre'a i wziąłem przechowywane przez niego urządzenie.Teraz każdy z nas ma w tym zadaniu swoją rolę do spełnienia.Szczególnie liczę na pomoc pańskiego przyjaciela komandora, generale.- Najpierw musimy dotrzeć na lotniskowiec, ale nie widzę możliwości - zmarszczył brwi Greenson.- Czarna gwardia podlega wprawdzie tak Bernsteinowi, jak i mnie, ale w krytycznym momencie na pewno pójdzie za nim.- Nie myślę o organizowaniu na atolu scen batalistycznych.Wkrótce, jak co wieczór, przybędzie helikopter, aby zabrać Bernsteina na niszczyciel.Spróbujemy przekonać Sama, aby pozwolił nam sobie towarzyszyć.- Potrafisz powalić go swoją energią? - spytał Steve.- Spróbuję, w razie czego są inne środki.Najważniejsze, jeśli plan ma się udać, nie wolno nam podnieść najmniejszego nawet alarmu.- Prędzej czy później zostanie podniesiony i nim dotrzemy gdziekolwiek, prezydent Brentwood.- Jaki prezydent? Naszym prezydentem jest Jim Hensey.- Nie słyszałeś? - zawołała Betty.- Miał wylew, walczy ze śmiercią.- Już nie!Zbliżyli się do zabudowań bazy.Pozajmowali stanowiska według rozdanych ról.Generał skierował się do budynku komendantury, Cliff natomiast obszedł go od drugiej strony.Wcześniej rozdał kolegom broń zabraną marynarzom z „Nemo 2".I wkrótce na ciemniejącym niebie ukazał się potężny śmigłowiec z „Little Rocka".Wielkie łopaty rozgarniały powietrze.Usiadł na ziemi nadspodziewanie lekko.Otworzyły się drzwiczki.Steve'owi serce Podeszło do gardła, mógł spodziewać się przybycia zastępy generała - tępego Burta Barkera, może jeszcze paru ochroniarzy.Tymczasem ze srebrzystej ważki wysypało się około dziesiątki doborowych komandosów.Za nimi wyskoczył wysoki mężczyzna, którego bali się wszyscy przeciwnicy po obu stronach Atlantyku.Allan Delhorse, zwany Allanem „Mordercą".- Witam, generale.- Bernstein czekał już na Greensona w jego własnym gabinecie i zdołał zawrzeć znajomość z barkiem.- Zaczynałem się już o pana martwić.Wszyscy gdzieś się poukrywali.A gdzie nasz wierny Galeni?- Wkrótce powinien nadejść - mruknął Greenson, zastanawiając się, kiedy Cliff znajdzie się przy awaryjnym wejściu.- Odnalazł nasze dyski.Robbins, nie mogąc zabrać wszystkiego z sobą, ukrył część na lądzie.- Bardzo dobrze, to oszczędzi nam sporo czasu.Likwidujemy tę bazę.Ostatecznie! Mam wrażenie, że rozumie pan, co to oznacza?- Nie do końca.- Szkoda! - „Miękki" Sam podszedł do okna.- No i jak ładnie wylądowali.Niestety, muszę poinformować pana, że nie jest pan już dowódcą bazy.Generał spojrzał przez okno i poczuł na plecach strumyczek potu.„Szwadron czyścicieli" Delhorse'a przystępował do akcji.Przez moment Greenson zastanawiał się, co powinien zrobić.Zastrzelić doradcę?Problem rozwiązał Cliff.Otworzył drzwi i jak duch Bańka stanął na progu.Oczy Bernsteina nieomal wyszły z orbit.- Ty, ty.- wykrztusił.Greenson po raz pierwszy zobaczył żywą błyskawicę.Nagle postać Sama otoczyła się słabą fioletową poświatą, w pokoju rozszedł się lekki zapach spalenizny i w mgnieniu oka zwiędły wszystkie kwiaty.Doradca bez słowa osunął się na fotel.Wyładowanie musiało bardzo wiele kosztować Cliffa; poszarzały na twarzy, spocony, oparł się o ścianę.Tymczasem na werandzie rozległ się łomot ciężkich buciorów Delhorse'a i dwóch jego goryli.Greenson wepchnął Cliffa do szafy pancernej i szybko klęknął przy Bernsteinie.- Co tu się dzieje? - warknął Delhorse na widok bezwładnego Samuela.- Nagły atak, chyba serce - powiedział generał.- Zajmiemy się tym, Rick - Allan „Morderca" zwrócił się do jednego z towarzyszących mu osiłków.- Zawołaj tego konowała, Snarka!- Okay, szefie!- A ty, Roń, oddaj broń, jesteś aresztowany.- Z czyjego polecenia?- Generała Harrisa działającego na mocy specjalnych upoważnień prezydenta Brentwooda.- Pięknie, ale jest mały problem.Brentwood nigdy nie był i chyba raczej nie będzie prezydentem.- Przestań bredzić!- Nie słuchasz najświeższych wiadomości, Allan? Jim Hensey nieoczekiwanie wrócił do zdrowia.- To i tak nie zmienia wydanych decyzji - rzekł De­lhorse, spuszczając trochę z tonu.- Baza ma być zlikwidowana, a ciebie mamy przewieźć na „Little Rocka" [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl