[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak chcesz napiszę dokument, że to ty.Że jesteś zbawcą ludzkości.Za tysiąc lat ludzie będą składać ofiary pod twoimi pomnikami.To jest ważne! Nikt, kurwa, nie będzie wiedział, że to przez naszą głupotę ta zaraza wybuchła.Będą cię wielbić przez tysiące lat! Zaan.zatrzymajmy się tutaj!— Nie.Teraz już nie możemy!— Gówno nie możemy! Zabijmy się.Tylko dwa trupy.A nie setki tysięcy! Tylko dwa.Wyciągnął sztylet w stronę Zaana.— A Orion? A twoje siostry, Maghrea i Amaltea? Zapieprzą ich, jak się wyda, co narobiliśmy! Nie kochasz swoich nowych sióstr?— Odpierdol się! Niech będzie i pięć trupów.Ciągle to nie jest sto tysięcy.Ciągle to nie jest milion.Ja cię pieprzę.Cośmy, kurwa, narobili?! Same trupy i sieroty!— Teraz wojna — powiedział rzeczowo Zaan.— Nie ma już przed tym ucieczki.— Ale, kurwa, po co??? Niech im będzie, żeśmy przegrali.Że jesteśmy cienkie patyczki.Dobra.Niech mnie uważają za durnia.Ale jeśli to ma uratować te tysiące mamuś beczących nad grobami synków, to chyba warto, co?— Nie.Już nie możemy.Zachwialiśmy równowagą sił w królestwie Troy.Teraz.albo my, albo oni.— No to niech oni wygrają! A my się zabijmy i oszczędźmy w ten sposób te stosy zwłok, które narobimy! Możemy jeszcze powstrzymać śmierć, która kroczy naszym tropem z duuuuuużą kosą w ręku! Możemy jeszcze zmyć z jej gęby ten głupi uśmiech szczęścia!— Już nie.— Pierdol się! Nie masz racji — Sirius wyciągnął sztylet w stronę Zaana.— Chcesz?— Nie — odparł Zaan.— Jeszcze nie.Choć jestem na to gotowy.— No to, na co czekasz?— Na oklaski! Pierdol się sam, tchórzu!Sirius wściekły nagle podskoczył do Zaana i oparł mu ostrze sztyletu o szyję.Na wysokości tętnicy.— Mnie nazwałeś tchórzem??? Mnie?— No pchnij! I pierdol się sam!— Zaan, kurwa, jesteś jakby moim ojcem! Zaan!— No pchnij, tchórzu! Zrób to!— Zaan, kurwa! Zaan! Zaan.— Pchnij tchórzu.No już.Bez wahania.— Kocham cię, durniu!— Ja też cię kocham.— Szlag.— Sirius opuścił sztylet.— Zdaje się, że dwóch facetów właśnie wyznało sobie miłość w świątyni.To chyba zakazane przez prawo.— Chyba tak.Sirius znowu usiadł na zydlu.I znowu przycisnął kolano do kolana.— Pieprz się palancie.Nienawidzę cię!— Szybko zmieniasz uczucia — Zaan masował sobie draśniętą ostrzem szyję.— Dupek!!!— Idiota!Roześmieli się obaj.Sirius jednak nie należał do osób, które mnożą trudności.Wprost przeciwnie.On je raczej niwelował.— To co? Zabijamy setki tysięcy ludzi?— No.— Niech cię szlag trafi!— To już Zakon chciał osiągnąć.Ale.mu się nie udało.Zaczęli ryczeć ze śmiechu.Chichotali tak, że mogło to być słyszalne nawet na dziedzińcu.Bogowie! Przyjaźń między dwoma mężczyznami.Tego się nie da osiągnąć z żadną kobietą.To jest prawdziwa przyjaźń.— Co robimy?— Zapieprzymy wszystkich w Luan — nowy ryk śmiechu.— Niby jak?— Musimy zrobić przewrót tutaj, bo nam nie pozwolą ruszyć do prawdziwego boju.Na szczęście Armia Domowa już praktycznie nie istnieje.Orion robi machloje, a potem przewrót.Musi.Musi przeżyć.Lecimy na Zachód, ale tym razem do Syrinx.I Zakon jest psem bez zębów.— Jesteś kompletnym kretynem.Nagle zza pomnika Pierwszego Boga ukazał się Wielki Książę Orion.— On w ogóle nie jest kretynem — książę wskazał na Zaana.— On jest bardzo inteligentnym człowiekiem.Zaan struchlał, wyobrażając sobie, co mógł podsłuchać Wielki Książę.Runął na kolana.Chyba niepotrzebnie.Orion, jak się okazało, musiał usłyszeć tylko ostatnie zdania.— On ma rację — powiedział.— Teraz albo nigdy.A to znaczy „teraz” synu! — podrapał się w brodę.— Aaaaaaaaa.Musimy wykorzystać niepowtarzalną szansę.On dobrze myśli.On to ma ładnie w głowie poukładane.— Co masz na myśli ojcze?— Teraz albo nigdy! A to naprawdę znaczy „teraz”.Bo nie wiem, gdzie jest „nigdy”.Orion skinięciem palca poderwał Siriusa z zydla i Zaana z podłogi.Sam zajął zydel pierwszego kapłana i założył nogę na nogę.— Emmmm.Powiedz, co sobie wymyśliłeś, człowieku w czarnym płaszczu, którego opinie tak bardzo zacząłem ostatnio cenić.— Musimy z Siriusem udać się do Arkach.Musimy nakłonić ich Królową do wojny z Luan.Ale wojny totalnej.Tam w wojsku są same dziewczyny.Wymyślili sobie, że skoro mają tak mało ludności, to mężczyźni będą produkować wszelkie dobra, a baby walczyć, żeby nie umniejszać potencjału.Armia do dupy.Ale jak im damy pieniądze.— Zostaw w spokoju kwestie oczywiste.Mamy tam kogoś?— Mamy.— No i dobrze.A teraz wypowiedz się w kwestiach naprawdę istotnych.— Problemy mamy trzy: wielkie rody, Królewscy Donosiciele i Zakon.Zakon rozpracowany, jeśli chodzi o współpracowników tutaj.Donosiciele również rozpracowani.Pozostają wielkie rody.Ale mam sporo źródeł informacji.— Dobrze.— przerwał mu łaskawie Wielki Książę.— Rozumiem, że wielkimi rodami mam zająć się sam.— Ja mogę we wszystkim pomóc.Ja.— Ciiiiiii.— przerwał Zaanowi Orion.— Kto najbardziej bruździ?— Tau z armią Wschód, Archentar z dyplomacją i trochę Dahren.Wielki Książę przygryzł wargi.— Czy nie dałoby się jakoś wywołać nowej wojny z Symm, żeby związać siły Tau?— Dałoby się.Bez żadnego problemu.— No i dobrze [ Pobierz całość w formacie PDF ]