RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hikari Oe, wyjaśnił mi Van, ma uszkodzony mózg, jest opóźniony w rozwoju, ale wybitnie utalentowany muzycznie.Jego ojciec, Kenzaburo Oe, niedawno otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury.I chociaż Kenzaburo Oe napisał wiele, najsilniej przemawiające z jego dzieł i prawie na pewno te, za które dostał nagrodę, traktują o jego związkach z kalekim synem, o bólu ojca i o jego radości płynącej z odkrycia prawdziwej natury upośledzonego dziecka, jak również prawdziwej natury rodzica, który je kocha.Natychmiast poczułem duchowe pokrewieństwo z Kenzaburo Oe, nie dlatego że moje pisarstwo jest w jakimkolwiek stopniu podobne do jego, ale ponieważ również mam dziecko z wadą rozwojową mózgu i własną drogą dotarłem do akceptacji faktu jego obecności w moim życiu.Jak Kenzaburo Oe, także nie zdołałem usunąć swojego kalekiego dziecka z moich utworów, pojawia się stale.A jednak to poczucie pokrewieństwa sprawiło, że unikałem dzieł Oe.Bałem się, że albo będzie prezentował idee dotyczące takich dzieci, z którymi nie mógłbym się zgodzić, a wtedy urazi mnie i rozgniewa, albo jego idee będą tak prawdziwe i sugestywne, że zmuszą mnie do zamilknięcia - nie będę miał już nic do dodania.(To nie jest abstrakcyjna obawa.Podpisałem kiedyś umowę na książkę „Genesis”, wkrótce potem przeczytałem powieść Michaela Bishopa „Ancient of Days”.Wprawdzie ich fabuły wcale nie były podobne, poza tym, że obie traktowały o ludziach prymitywnych, którzy przetrwali do czasów współczesnych - ale idee Bishopa podziałały na mnie tak silnie, a jego styl był tak przejmujący, że musiałem zerwać kontrakt, nie mógłbym już stworzyć tej książki i zapewne nigdy nie zdołam jej napisać w takiej formie.)Kiedy powstały już trzy pierwsze rozdziały tej powieści, stojąc przy kasie w księgarni News and Novels w Greensboro, w Karolinie Północnej, zobaczyłem na półce samotny egzemplarz małej książeczki pod tytułem: „Japan, the Ambiguous, and Myself” (Japonia, dwuznaczność i ja).Autor: Kenzaburo Oe.Nie szukałem go, ale on mnie znalazł.Kupiłem tę książkę i zaniosłem do domu.Przez dwa dni leżała nie otwierana.Potem nadeszła bezsenna noc, kiedy powinienem zacząć pisać rozdział czwarty, gdzie Peter i Wang-mu po raz pierwszy spotykają się z japońską kulturą na planecie Boskiego Wiatru (w mieście, które nazwałem Nagoya, ponieważ w tym właśnie japońskim mieście mój brat Russell pracował jako mormoński misjonarz w latach siedemdziesiątych).Zobaczyłem książkę Oe, sięgnąłem po nią, otworzyłem i przeczytałem pierwszą stronę.Na początku Oe opowiada o swoich długotrwałych związkach ze Skandynawią, rozpoczęły się, kiedy w dzieciństwie przeczytał tłumaczenie (a raczej opowiadanie po japońsku) cyklu skandynawskich historii o postaci imieniem Nils.Natychmiast przerwałem lekturę, ponieważ nigdy nie przyszło mi do głowy, że istnieją podobieństwa między Skandynawią a Japonią.Ale kiedy trafiłem już na taką sugestię, natychmiast zrozumiałem, że Skandynawowie i Japończycy byli narodami pogranicza.Weszli do świata cywilizowanego w cieniu (czy może oślepieni blaskiem) kultury dominującej.Zastanowiłem się nad innymi kulturami pogranicza - Arabami, którzy odkryli ideologię, dającą im siłę, by zawojować górujący cywilizacyjnie świat rzymski, Mongołami, którzy zjednoczyli się na czas dostatecznie długi, by podbić Chiny, a potem dać się im wchłonąć, Turkami, którzy z granic świata islamu przedarli się do jego serca, następnie pokonali resztki rzymskiego imperium, a jednak znowu stali się ludem pogranicza, żyjącym w cieniu Europy.Narody te, nawet gdy władały cywilizacjami, w których cieniu kiedyś tkwiły, nie potrafiły otrząsnąć się z poczucia nieprzynależności, z obawy, że ich kultura jest nieodwracalnie niższa i wtórna.W rezultacie byli zbyt agresywni i zachłanni, rozrastając się poza granice, których mogli bronić, i zbyt niepewni siebie, przez co rezygnowali ze wszystkiego, co w ich kulturze było świeże i dobre, zachowując tylko zewnętrzne pozory niezależności.Na przykład władający Chinami Manchu udawali, że utrzymują dystans od ludu, którym rządzili, aby nie dać się wchłonąć przez pożerającą wszystko paszczę chińskiej kultury.Jednak wynikiem tego nie była dominacja Manchu, ale ich nieunikniona marginalizacja.Prawdziwych narodów centralnych nie było w historii wiele.Jednym z nich są Egipcjanie.Egipt pozostał cywilizacją centrum, póki nie podbił go Aleksander, nawet wtedy zachował część swej „centralności” - do czasów, kiedy opanowała go potężna religia islamu.Inną cywilizacją centrum mogła się stać Mezopotamia, jednak miasta mezopotamskie, w przeciwieństwie do egipskich, nie zdołały się zjednoczyć i opanować rubieży.W rezultacie terytorium wciąż było podbijane przez kolejne ludy pogranicza.Mezopotamia miała dość siły, by kulturowo wchłaniać najeźdźców, ale wreszcie stała się peryferyjną prowincją, przekazywaną sobie przez Rzymian i Fartów.Podobnie jak w przypadku Egiptu, jej rola w centrum skończyła się z nadejściem islamu.Chiny stosunkowo późno stały się cywilizacją centralną, odniosły jednak niezwykłe sukcesy.Droga do jedności była długa i krwawa, ale raz osiągnięta jedność przetrwała - jeśli nie polityczna, to na pewno kulturowa.Władcy Chin, jak władcy Egiptu, starali się zapanować nad rubieżami, ale - znowu podobnie jak Egipt - rzadko próbowali i nigdy im się nie udało na długo zapanować nad prawdziwie obcym ludem.Przejęty tym pomysłem i innymi, które się z niego rodziły, wymyśliłem rozmowę między Wang-mu i Peterem, w której Wang-mu tłumaczy pojęcie ludów centrum i pogranicza.Usiadłem przy komputerze i zanotowałem ten pomysł.Wśród zapisków znalazł się poniższy fragment:Ludy centrum nie obawiają się utraty tożsamości.Zakładają, że wszyscy inni chcą być do nich podobni, bo stworzyli najwyższą cywilizację, a pozostałe to nędzne imitacje albo chwilowe pomyłki.Ta arogancja, choć to dziwne, prowadzi do skromności: nie puszą się, nie przechwalają, nie używają przemocy, ponieważ nie muszą dowodzić swej wyższości.Zmieniają się bardzo powoli, zawsze udając, że żadne zmiany nie zachodzą.W przeciwieństwie do nich ludy pogranicza wiedzą, że nie są najwyżej rozwiniętą cywilizacją.Czasem napadają, grabią i pozostają, by rządzić - jak wikingowie, Mongołowie, Turcy, Arabowie.Czasami przechodzą radykalną transformację, by podjąć współzawodnictwo - Grecy, Rzymianie, Japończycy.A czasem pozostają zacofani.Ale kiedy się rozwijają, są nie do zniesienia, ponieważ czują się niepewni.Muszą zatem przechwalać się i sprawdzać bez przerwy - dopóki nie poczują się ludem centralnym.Niestety, to uspokojenie staje się ich porażką, ponieważ mimo wszystko nie są kulturą centrum, a przekonanie o tym nie zmienia faktów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl