[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wolę ich nie drażnić, póki Solaris bierze udział w spotkaniach Rady.An'desha żywo pokiwał głową - Karal również.- Solaris wciąż usiłuje sprawić, by traktowano mnie jako jej zaufanego przedstawiciela, ale wciąż jestem zbyt młody, by większość członków Rady uważała mnie za prawdziwego posła.Dopóki tak myślą, będzie musiała albo znaleźć kogoś, kto mnie zastąpi, albo sama chodzić na zebrania - westchnął.- Mam wrażenie, że ona lubi podróże.Może tak jest, w końcu od dawna nie opuszczała Wielkiej Świątyni, więc jest to dla niej miła odmiana.Obserwowali mężczyznę piszącego kolejne kopie tych samych rozkazów, aż Natoli i Karalowi zaczęły ze znudzenia opadać powieki, a An'desha poczuł, że ze zmęczenia traci kontrolę nad zaklęciem.W końcu pozwolił, by obraz rozmył się i zdjął zaklęcie.- Na razie to wszystko - powiedział.- Musimy spróbować jutro.Następnego dnia obserwacja, którą przeprowadzili pomiędzy innymi obowiązkami, była równie nudna i zniechęcająca jak poprzednia.Jednak dowiedzieli się, że kopiowane przez urzędnika rozkazy pochodziły prosto od księcia Tremane'a i, w opinii An'deshy, wykazywały ten właśnie rozsądek, którego szukali w osobie, z jaką chcieli nawiązać kontakt.Czyżby mogli mieć nadzieję, iż książę Tremane okaże się tą właśnie osobą?W końcu, późnym wieczorem trzeciego dnia czujnych obserwacji, urzędnika wezwano poza biuro.Szli za nim korytarzami i schodami, dopóki nie zatrzymało go dwóch dobrze uzbrojonych strażników przed drzwiami.An'desha wstrzymał oddech; mężczyzna podał swoje nazwisko i straże pozwoliły mu przejść.Jak się wydawało, nie było żadnych zabezpieczeń przeciwko obserwacji przeprowadzanej w taki sposób, jak oni to czynili.Wreszcie mieli ujrzeć samego nieprzyjaciela, sprawcę tylu ich kłopotów, wielkiego księcia Tremane.“To on? To jest Nieprzyjaciel?!”- To nie może być Tremane - powiedziała z niedowierzaniem zaskoczona Natoli.- Nie.To jakiś inny urzędnik.Jednak ich urzędnik zasalutował niepozornemu mężczyźnie za biurkiem i zwrócił się do niego słowami “panie komendancie Tremane”, nie było więc wątpliwości.Niezależnie od tego, jak bardzo przypominał swoich własnych urzędników, był to wielki książę Tremane.- Jak może to być on? - zastanawiał się głośno Karal.- Oczekiwałem potwora w rodzaju Zmory Sokołów albo olbrzyma w zbroi.A on wygląda jak.jak.- Jak mały biurokrata - pomogła mu Natoli.- Jak człowiek, który robi zamówienia, który pilnuje, żebyś nigdy nie dostał tego, czego potrzebujesz, i który chce wiedzieć, dlaczego zużyłeś kilkanaście piór w ciągu miesiąca.- Właśnie! - odparł Karal.- Jak ktoś, kto tak wygląda, mógł zrobić to, co zrobił?- Właśnie dlatego - odpowiedział An'desha powoli.- Ponieważ dla urzędnika ludzie, którzy nie znajdują się bezpośrednio wokół niego, są tylko liczbami.Nie są ludźmi i nieważne, że właśnie skazałeś ich na śmierć - nie znasz ich i nigdy nie poznasz, a interesuje cię tylko osiągnięcie celu.Najgorszymi ludźmi na świecie mogą być właśnie tacy urzędnicy, ponieważ wszystko jest tylko liczbą dla tych, którzy nie rozważają skutków swoich czynów, którzy koncentrują się tylko na dodawaniu kolejnych numerów - An'desha wzdrygnął się, kiedy wróciły do niego pewne stare, bardzo stare wspomnienia.- Nie liczą się żołnierze, którzy zginą - to tylko “dopuszczalne straty”.Nie liczą się spalone zbiory - oni tylko “pozbawiają nieprzyjaciela zasobów”.Nie liczą się głodujący i bezdomni ludzie - to są “nie płacący podatków”.Jedyne, co się liczy, to otrzymanie właściwej sumy, nieważne, jakim kosztem.Karal i Natoli spojrzeli na niego z dziwną ciekawością.- Skąd wiesz takie rzeczy? - zapytał Karal ostrożnie.- Ma'ar - odparł krótko An'desha.- Ma'ar myślał w taki sposób.Jako czeladnik był również drobnym urzędnikiem swego mistrza i wówczas nauczył się tego sposobu myślenia.Co gorsze, nauczył się, w jaki sposób można zmusić innych, by tak myśleli - jak redukować nieprzyjaciela do obojętnych, anonimowych cyfr - potrząsnął głową, odpędzając wspomnienia.- Cóż, w taki sposób Tremane mógł wydawać często okrutne rozkazy - ale nie oznacza to, że tak robił.Nie mógł do końca myśleć jak Ma'ar, gdyż nie byłby wówczas tak lubianym przywódcą.Przynajmniej mam taką nadzieję - dajcie mi trochę czasu, żeby mu się przyjrzeć i przesunąć zaklęcie.Urzędnik był absolutnie przeciętny, ale Tremane nie.Na pewno nie był przystojny i nie wyglądał na przywódcę - takiego, jak to sobie wyobrażał An'desha.Ale jego twarz można było zapamiętać bez trudu i bez szukania znaków szczególnych.Kiedy tylko urzędnik został odesłany, An'desha poczuł, że zapamiętał twarz komendanta i zerwał zaklęcie.W momencie, kiedy to zrobił, ogarnęło go nagle tak wielkie wyczerpanie, że na chwilę stracił świadomość - doszedł do siebie akurat wtedy, kiedy padał twarzą na blat stołu.Upadłby na pewno, gdyby Altra nie skoczył poprzez kryształową kulę i nie wsunął się pomiędzy twarz maga a marmur stołu.An'desha miał usta pełne sierści, ale przynajmniej nie rozbił sobie czoła.- Au! - jęknął ognisty kot, kiedy upadł na niego An'desha.Chwilę później był przy nim Karal, podniósł go i zaraz przygiął mu głowę do kolan.Po kilku sekundach zawroty zaczęły ustępować.W końcu An'desha mógł znów usiąść.- Dzię.kuję, Altra - powiedział, kiedy ognisty kot wpatrywał się w niego z prawdziwą troską.- Sam doprowadziłem się niemal do omdlenia!Nie ma za co - odpowiedział kot w jego umyśle i poparł swoje słowa, liżąc go zamaszyście szorstkim, mokrym językiem PO nosie.- Nie cierpię sprzątać krwi, a gdybyś uderzył w stół, rozbiłbyś sobie czoło.An'desha wziął obowiązkowy kubek herbaty od Natoli i usiadł, popijając małymi łykami; jednocześnie ocenił swój stan i usiłował zdecydować, co dalej.- Chcę spróbować jeszcze raz, póki mam Tremane'a świeżo w pamięci - powiedział po chwili.Natoli zmarszczyła czoło.- Czy to rozsądne? - zapytała surowo.- Nie - przyznał.- Ale konieczne.Oboje możecie mnie złapać, jeśli znów stracę przytomność.Chcę dostać Tremane'a, zanim uda mu się wyślizgnąć z mojej pamięci.Kiedy nałożę na niego magiczne połączenie, nie będzie mi trudno znów do niego trafić.Karal spojrzał mu uważnie w twarz [ Pobierz całość w formacie PDF ]