[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lada dzień miała przyjechać sama hrabina Lamberti, a dostojny kardynał Calvino po raz pierwszy w życiu wykupił lożę na cały sezon.Guido i Tonio mieli gorące poparcie wielu możnych panów, ale i abbati zaczęli już o tym mówić.A wszyscy wiedzieli, że to właśnie oni wydadzą wiążący wyrok w noc premiery.To oni wygwizdywali wszelkie plagiaty; oni przepędzali ze sceny tych, którym nie dostawało umiejętności czy nie byli warci zaszczytów.Znamienite rodziny zasiadające w pierwszych i drugich rzędach nie były w stanie, mimo wysiłku, uratować przedstawienia, jeśli potępili je abbati, a ci rozgłaszali już, że to Bettichino zyskał sobie ich szczere oddanie.Był on śpiewakiem sezonu; śpiewał teraz o wiele lepiej niż w poprzednich latach; cudownie spisał się w zeszłym roku w Bolonii; jeszcze nim wyjechał do Państw Niemieckich był wspaniały.Jeśli w ogóle wspominali o Toniu, to tylko po to, by naigrywać się z tego weneckiego parweniusza, który wyjawił, że jest patrycjuszem i upierał się przy używaniu swego prawdziwego nazwiska.Któż by mu zresztą wierzył? Każdy eunuch przyznawał się do jakiejś rodziny, kiedy stanął w blasku świateł rampy i rozpuszczał jakąś głupią historyjkę na temat tego, dlaczego trzeba było dokonać kastracji.Trzeba jednak przyznać, że i opowieść o pochodzeniu Bettichina była absurdalna.Czyżby rzeczywiście był potomkiem niemieckiej damy oraz włoskiego kupca i zachował głos tylko dzięki nieszczęsnemu atakowi ulubionej gęsi, który przeżył w dzieciństwie?Do Guida, który pisał dzień i noc, dochodziły jedynie strzępy tych plotek.Wychodził tylko po to, by dopilnować wszystkiego w willi hrabiny, a kiedy zaczął się zbliżać dzień premiery, zarzucił wszelkie wizyty u miłośników sztuki.Tonio wysłał jednak Paola, by chłopiec dowiedział się, czego tylko się da.Paolo, uszczęśliwiony, że uwolnił się od swych nauczycieli, odwiedził signorę Binachi, która pracowała zawzięcie nad kostiumami Tonia, a potem kręcił się koło mężczyzn zajmujących się montażem całej zakulisowej maszynerii.Jak długo mógł, chodził ponury po zatłoczonych kawiarniach, jakby kogoś szukał.Przyszedł wreszcie czerwony od gniewu, ze łzami w oczach.Tonio nie słyszał, kiedy wrócił.Zagłębił się w liście od Catriny Lisani, która donosiła mu, że wielu Wenecjan udało się już w podróż do Wiecznego Miasta tylko po to, by ujrzeć go na scenie.“Przyjadą ciekawi” - pisała - “i ci, którzy wciąż wspominają cię z wielką miłością”.Bardzo nieprzyjemnie go to zaskoczyło.Żył w strachu przed premierą; czasem odbierał to przerażenie jako rozkoszne i rozweselające.Kiedy indziej było torturą.Na wiadomość, że rodacy przybędą, by oglądać jego występ jak karnawałowe widowisko, poczuł chłód, który nie ustępował, minio że Tonio grzał się przy kominku.Był też tym zaskoczony.Wydawało mu się, że został wyrwany z weneckiego środowiska, tak jakby ktoś uniósł go w górę, a tłum obojętnie ruszył, by zapełnić miejsce, które kiedyś zajmował Tonio.Na wieść o tym, że ludzie ci słyszeli o tej operze i dużo o niej rozmawiali, doznał dziwnego, nieokreślonego uczucia.Oczywiście powodem do rozmów był też fakt, że mąż Catriny, stary senator Lisani, raz jeszcze próbował zyskać unieważnienie wyroku skazującego Tonia na banicję.Jednak rząd potwierdził tylko swą wcześniejszą decyzję: pod groźbą śmierci zabroniono Toniowi wkraczania w granice Wenecji Eugenejskiej.Ostatnia część listu Catriny najdotkliwiej ugodziła go w serce.Matka Tonia błagała, by pozwolono jej jechać do Rzymu.Od chwili, gdy po raz pierwszy usłyszała, że został zaangażowany przez Teatro Argentina prosiła, by mogła samotnie wybrać się w tę podróż.Carlo twardo odmawiał i Marianna była teraz chora, zamknięta w swych apartamentach.“W opowieściach o chorobie jest ziarno prawdy” pisała Catrina, “lecz myślę, że zdajesz sobie sprawę z tego, iż jest to choroba duszy.Trzeba przyznać, że twój brat, mimo swych ułomności, był dla niej bardzo czuły.To ich pierwsza poważna kłótnia małżeńska.”Odłożył list.Czekał na niego Paolo, a Tonio wiedział, że był teraz chłopcu bardzo potrzebny.Coś go przestraszyło.Przez chwilę niemalże nie był w stanie wydobyć z siebie głosu [ Pobierz całość w formacie PDF ]