RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To właśnie robią bogowie.Dają życie, dają śmierć.i po niej wieczne życie.- To ty tak uważasz.Według ciebie ci, którzy utonęli w Nilu, odradzają się.Ale czymogą zmartwychwstać?- Co chcesz przez to powiedzieć?- Czy mogą kiedykolwiek chodzić po tym świecie?Popatrzyła na mnie chmurnie. - Myślisz o moim bracie? To prawda, jego ciała nie odnaleziono, ale.- Jest jeszcze ktoś, czyjego ciała nie znaleziono.Zmarszczyła brwi, po czym skinęładomyślnie głową.- Twoja żona?- Tak.- Czemu zadajesz takie pytanie, Gordianusie?- Może zadam inne.Powiedziałaś mi kiedyś, że znasz starą kapłankę ze świątyni podNaukratis.- Byłam tam i spotkałam ją.- Czy to możliwe, żeby się zjawiła w Aleksandrii, na jednym z rynków?- Jest bardzo stara, ale to nie powód, żeby od czasu do czasu nie przyjechała domiasta.Nawet kapłanki muszą czasem kupować sobie trochę żywności.Ale gdybyś po prostunatknął się na nią na ulicy, nie zadawałbyś mi takich dziwnych pytań, prawda? Musiałeświdzieć jeszcze kogoś.- Była z nią kobieta.Widział ją też Rupa, ale dla niego nie była to ta sama osoba, codla mnie.Ujrzał w niej swoją siostrę, Kasandrę, której prochy rozsypał całe miesiącewcześniej nad Nilem.To dało mi do myślenia.- %7łe żaden z was nie widział kobiety, którą naprawdę znał?- Właśnie.Chyba że.- Chyba że obaj widzieliście to, co się wam zdawało, że widzicie.Kasandrę iBethesdę, jakimś cudem połączone przez rzekę i przywrócone do życia.Zadrżałem.- Czy takie rzeczy się zdarzają w Egipcie?- Być może.Sądzę jednak, że wolałbyś usłyszeć jakieś bardziej racjonalne, mniejmistyczne wyjaśnienie, prawda, Gordianusie? Być może one obie były bardziej do siebiepodobne, niż myślałeś.A może kobieta, którą widziałeś na rynku, była naprawdę twoją żoną.Może wcale nie umarła?- Ale ona wyglądała młodziej od Bethesdy.- Kiedy ją ostatni raz widziałeś, była chora, prawda? Chorowała już od dłuższegoczasu.Jeśli teraz ma się lepiej, dzięki łagodnej egipskiej zimie i ciepłemu słońcu, czy niemoże wyglądać młodziej niż wtedy?- Bethesda żyje? Jak by to było możliwe? Szukaliśmy jej bez końca.- Może nie chciała, żebyście ją znalezli.Czy zawiniłeś jej w jakikolwiek sposób? Pomyślałem o Kasandrze.Bethesda nie dała po sobie poznać, że wie, co między namibyło, ale.- Albo też coś się z nią stało w rzece - zastanawiała się dalej królowa.- Mogła stracićprzytomność, pamięć, zgubić się.- Ale wówczas, kiedy by przyszła do siebie, na pewno by mnie szukała.- A niby gdzie? Zabrała cię armia Ptolemeusza.Skąd miałaby wiedzieć, dokąd iść?Gdyby nawet jakoś się dostała za tobą do Aleksandrii, to przypomnij sobie, przez ile miesięcynikt z zewnątrz nie mógł się dostać do pałacu.Kto wie, czy przez cały ten czas twoja żona nieprzebywała w tej świątyni Ozyrysa, oczyszczając się z jakiejś nieczystości, która wywołała jejchorobę, nabierając sił i wigoru poprzez służbę kapłance?- Właśnie w coś takiego chciałbym wierzyć - odparłem ochryple.- Ale boisz się fałszywej nadziei?- Tak!- Masz tylko jedno wyjście, Gordianusie.Zrób to, co robiłeś całe życie.Sam odkryjprawdę.Jedz do Naukratis, odszukaj świątynię iprzekonaj się, co tam zastaniesz.- A jeśli jej tam nie ma?- Znajdziesz ją.Jak nie w świątyni, to w rzece.Musisz ją znalezć isię z nią połączyć,w taki czy inny sposób.Czyż nie tego chcesz? Nie pragniesz tego z całego serca?- Pragnę!- Więc pokonaj swój strach.Jedz nad Nil i zrób, co konieczne, aby połączyć się ztwoją żoną.Wyszedłem od królowej wstrząśnięty i targany wątpliwościami, ale zdecydowanypójść za jej radą.Uśmiechnęła się, gdy odchodziłem.Czy dlatego, że podzieliła się ze mnąświętą mądrością Izydy? A może dlatego, że gdybym zrobił to, co powiedziała, pozbyłaby sięmnie na zawsze?Do Naukratis dopłynąłem łodzią kursującą po kanale, a dalej pojechałem konno.Podróżując samotnie, bez niczyjego towarzystwa, zdałem sobie sprawę, że nie robiłem tegood bardzo, bardzo dawna.Przypomniały mi się młode lata, kiedy wyruszałem w świat, niewiedząc, dokąd mnie droga zawiedzie ani na jak długo, idąc za swoim losem.Czasembywałem niespokojny, czasem wyczerpany trudami podróży, ale częściej uskrzydlonypoczuciem wolności i wiarą, że za następnym zakrętem może mnie czekać coś zaskakującegoi wspaniałego.Dobrze mi było sam na sam ze swoimi myślami; lubiłem patrzeć, jak obokmnie przesuwają się coraz to inne widoki, najpierw z pokładu łodzi, potem z siodła.Kiedywreszcie dotarłem w pobliże świątyni, byłem jednocześnie spokojny i podekscytowany. Pogoda była przyjemna.Palmy kołysały się majestatycznie na lekkim wietrze zpołudnia.Rolnicy pracowali na polach, zajęci czyszczeniem rowów irygacyjnych i naprawąkół wodnych w oczekiwaniu na doroczny wylew.Aleksandria wydawała się taka daleka, aRzym? Mógłby równie dobrze być na Księżycu.To był Egipt, jaki pamiętałem z młodości ijaki pragnąłem znowu zobaczyć.Słońce głaskało mnie po twarzy, wdychałem zapachyżyciodajnego Nilu i czułem się jak przeniesiony w czasie wstecz, jakby wszystkie lata, któredzieliły tamten i ten okres, w ogóle nie istniały.Znów byłem młodzieńcem, który wylądowałw tym kraju bez majątku, bez zobowiązań, ale patrzący w przyszłość z pewnością siebie, jakacechuje tylko młodych [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl