RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Do momen­tu, w którym powinien zdać sobie sprawę, że ostatnie chwile jego życia dla nikogo nie mogą stanowić tajemnicy.Do momentu, w któ­rym zrozumiał, że Śpioszka właśnie kręci sznur na jego szyję, po­nieważ wiedział, co zaraz się okaże.Rzekołaz zapytał:- Chcesz, żebyśmy go złapali i przyprowadzili? W jednym ka­wałku?- Nie.- Nie teraz.Kiedy najlepszym czarodziejem, jakim dys­ponowała Kompania, był stary, stary człowiek, o umiejętnościach, jeśli nie liczyć szermierczych, zbyt marnych, aby bodaj rzucić zły urok na człowieka czy zwierzę.- Ale nie miałabym nic przeciwko temu, żeby się dowiedzieć, gdzie jest.- Z tym Doj powinien sobie poradzić.Nieznane Cienie rozmawiały z nim.Czasami.Kiedy były w odpowiednim nastroju.- Należy zaraz postawić dodatkowych strażników przy Voroshk.Podczas podróży Goblin jakoś za bardzo się nimi interesował.Nie chcę, żeby im się cokolwiek stało, i nie chcę, żeby gdzieś łazili.- Nie przyszło jej do głowy, żeby wzmoc­nić oddział Kompanii odpowiedzialny za pogrążonego w śpiączce czarownika Wyjca.Jednak tym razem Fortuna przymknęła oczy.Jak się okazało, Goblin porwał parę szybkich koni, zabrał trochę zapasów, opuścił Nijhę i ruszył na północ, wszystko bez przyciągania niczyjej uwagi.Otrzymawszy raport, Śpioszka omal nie zaczęła fol­gować sobie przekleństwami.Ktoś próbował przypomnieć, że mały czarodziej zawsze miał do tego żyłkę.Śpioszka odwarknęła:- Wobec tego należało po dwakroć wzmocnić straże.Wujek Doj uspakajał ją:- Nie potrafię go zatrzymać ani w żaden inny sposób kontrolo­wać, jednak mogę mu uprzykrzyć życie.- Jak?- Jego konie.Czarne Ogary będą mieć z nimi sporo zabawy.A kiedy spróbuje zaprowadzić je do wodopoju.- Zachichotał pa­skudnie.- Wyślij je.- Śpioszka skinęła na Sahrę.- Podczas posiedze­nia próbowałam brać pod uwagę obie możliwości.Czekałam na znak.I właśnie go otrzymałam.Nie będziemy już więcej tak pędzić.Ruszymy naprzód powoli, póki nie dotrzemy do bardziej gościnnej okolicy, i zatrzymamy się w miejscu, gdzie nie będzie kłopotów z wyżywieniem.Poczekamy, aż pozostali nas dogonią.I wezwij ochotników i chętnych wesprzeć Prahbrindraha Draha oraz Radishę.- Jeśli jeszcze ktoś o nich pamiętał.- Przede wszystkim należy zaczekać na mojego syna.Tak.- Sahra była zła i niezadowolona, ale równocześnie zbyt zmęczona, aby bardzo się wściekać.- Teraz, kiedy Murgen do niczego nie może się już przydać.- Zwłaszcza na Tobo, tak.Dzisiejszej nocy stało się jasne, że bez Tobo będzie nam trudno sobie poradzić.Sahra nie powiedziała nic więcej.Była już zmęczona tą nieustającą wojną, kiedy nawet mężczyźni, których chciała chronić, nie mięli zamiaru mieć na uwadze jej troski.50.Terytoria Tagliańskie:PałacTagliańska armia polna powoli gromadziła się po obu stronach Kamiennej Drogi na obszarze słabo zasiedlonego kraju między Dejagore a Ghoja, z ufortyfikowanym brodem przez rzekę Main.Ko­lejną, słabszą już grupę uderzeniową, składającą się z oddziałów po­łudniowych prowincji, skoncentrowano pod murami Dejagore.Trzecia armia stacjonowała za murami samego Taglios.Nic nie da­wało powodów do obaw, że wojska spod Dejagore będą miały ja­kiekolwiek problemy z obroną miasta przed Czarną Kompanią.Mogaba oczekiwał zresztą, że po zejściu z wyżyn jego wrogowie skręcą na zachód, prawdopodobnie pomaszerują aż do rzeki Nahgir, wzdłuż koryta której będą mogli dotrzeć na północ, a potem znowu skręcą ku wschodowi i spróbują pokonać Main jednym z pomniejszych bro­dów w dole.Zamierzał pozwolić im tak maszerować i maszerować - niech stracą siły.Niech robią, co chcą, póki drzwi się za nimi nie zatrzasną.Kiedy już będzie ich miał na północ od Main, pierścień okrążenia zacznie się powoli zaciskać.Wielki Generał znajdował się w nastroju raczej optymistycznym.Taglios było niespokojne, ale nastroje otwarcie buntownicze nie da­wały znać o sobie.Nawet dowódcy najbardziej odległych garnizo­nów nie odmówili wykonania rozkazów i w spodziewanej sile przy­prowadzili swych żołnierzy do punktów koncentracji, choć przed końcem miesiąca na dalekim południu miały już rozpocząć się żniwa.Sezon żniw nieuchronnie powodował wzrost liczby dezercji.A co najlepsze ze wszystkiego, Protektorka nie miała zamiaru wracać do Taglios.Jej nieustanne interwencje i amatorskie próby ręcznego sterowania tylko utrudniały mu jego robotę.A później, kie­dy poroniony plan rozłaził się w szwach, wszystko rzecz jasna było winą Mogaby.Wielki Generał zwołał do siebie wyższych oficerów sztabu oraz wewnętrzny krąg zaufanych doradców, w skład którego wchodziło kilkunastu generałów oraz Ghopal i Aridatha Singhowie.Poinfor­mował ich:- Wszystkie plany najwyraźniej doskonale się zazębiają.Zakła­dam, że poszturchując delikatnie i wycofując się w odpowiednim czasie, jesteśmy w stanie zwabić ich pod bród Vehdna-Bota.Wciąż niestety nie mamy dobrej łączności z Protektorką.A ona nie znajdzie już nigdzie kolejnych wron.Jakaś plaga dziesiątkuje ich stada.Rzad­ko kiedy informacje od niej docierają częściej niż raz dziennie.I za­zwyczaj dotyczą spraw takich jak prognoza pogody czy epidemia grypy w Prehbehlbed.- Nigdzie nie spotykało się też żadnych cieni ani pomniejszych szpiegów Protektorki.Mogaba nie wspomniał jed­nak o tym.Taglianie byli urodzonymi konspiratorami.Niech dalej my­ślą, że przez cały czas z ciemnych kątów patrzą na nich czujne oczy.Oprócz jego własnego żaden spisek nie miał prawa rozwijać się bez przeszkód.Zadanie izolacji i zniszczenia wroga nie stanowiło głównego przedmiotu zmartwień Wielkiego Generała.Czuł intuicyjnie, że przede wszystkim należy udzielić sobie odpowiedzi na podstawowe pyta­nie - kto jest głównym nieprzyjacielem Taglios.W tym wcieleniu Czarnej Kompanii było coś, co zaniepokoiło Duszołap do tego stopnia, że skoncentrowała na niej całą swą uwagę.Coś, co natychmiast poruszyło jakąś strunę w sercu każdego liczą­cego się w tagliańskim imperium człowieka, chociaż wieści o jej powrocie dopiero się rozchodziły, a raporty naocznych świadków by­ły całkowicie nieosiągalne.Wszelkie tradycyjne wrogości i wewnę­trzne tarcia najwyraźniej traciły na znaczeniu i to w czasie, gdy na­leżałoby oczekiwać, że walki frakcyjne wybuchną ze zdwojoną siłą, a tradycyjni antagoniści będą próbowali przechylić szalę na swoją korzyść.Sam Mogaba z upływem czasu przekonywał się, że coraz mniej myśli poświęca szczegółom planu wyeliminowania Protektorki, bar­dziej i bardziej obsesyjnie zastanawia się zaś nad zniszczeniem Czar­nej Kompanii.Nie tylko nad jej pokonaniem, lecz wycięciem w pień.Do ostatniego żołnierza, kobiety, dziecka, konia, muła, pchły i wszy.Jednak po wielu dekadach, podczas których los nie szczędził mu kaprysów, Mogaba w naturalny sposób nabawił się podejrzliwości wobec wszystkiego - włączywszy w to własne stany emocjonalne.Tego dnia, kiedy podjął decyzję zdradzenia Duszołap, zaczął pro­wadzić dziennik osobisty, aby móc śledzić swe uczucia podczas ma­jących nadejść pełnych napięcia dni.Był to dziennik, który otwierał wyłącznie w szczerym blasku słońca [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl