[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Towarzyszyła mu straż honorowa, składająca się z sawarów (jeźdźców) - zbieraniny dziwnych typów, których widok wzbudziłby w malarzach szał zachwytu: nosili długie brody, a głowy ich były owinięte ogromnymi, różnobarwnymi turbanami; jako broń mieli dalekonośne precyzyjne strzelby wyrobu indyjskiego.- Sahibie - rzekł oficer, pochylając się w ukłonie przed Tobym - pan mój pragnie zobaczyć ciebie i twych towarzyszy, aby podziękować ci za uwolnienie kopalń od dwóch pożeraczy ludzi i wydać ucztę na twoją cześć.- Idziemy z tobą - odparł Toby.- Czy pan twój otrzymał już skóry tygrysów?- Tak, sahibie, i służą mu już jako dywany.- Chodźmy, Indri.Potężny książę nie może na nas czekać.Wyszli z domu, otoczeni sawarami i poprzedzani przez oficera.Zabrali ze sobą także wspaniale odzianego Bandharę, który w razie potrzeby miał im służyć za tłumacza.Przed głównymi drzwiami pałacu inny oddział sawarów oddał im wojskowe honory.- Książęce przyjęcie - rzekł Toby.Kazano im wejść wspaniałymi schodami z bielutkiego kamienia, po czym wprowadzono ich do sali z mozaikowymi sklepieniami i ścianami z różowego marmuru, ozdobionymi arabeskami i inkrustacjami z lazuru.Dokoła biegły sofy z czerwonego jedwabiu haftowanego srebrem, a w końcu sali stał bogaty baldachim tronowy z żółtego jedwabiu ze złotymi frędzlami.Radża zajął już miejsce na sofie umieszczonej pod baldachimem, opierając stopy obute w białe haftowane pantofle na wspaniałej skórze tygrysiej, którą Indri i Toby poznali jako skórę pierwszego pożeracza ludzi.Radża Pannahu miał wówczas około pięćdziesięciu lat i był uważany za jednego z najlepszych książąt indyjskich oraz za jednego z najwierniejszych sprzymierzeńców Anglików.Był to człowiek otyły, wygląd miał jowialny, o cerze bardzo ciemnej; nie okazywał nic z właściwej książętom azjatyckim wyniosłości.Jak wszyscy ludzie postępowi “młodych Indii” ubrany był skromnie; miał na sobie kurtkę i spodnie z białego materiału, gdzieniegdzie ozdobionego haftem, a na głowie niewielki czerwony zawój z prostymi brzegami.Ale na rękach dźwigał ciężkie, złote bransolety, przypominające jego pochodzenie ze szczepu radżputów, na szyi zaś błyszczał sznur oprawnych w złoto diamentów, wydobytych z jego kopalń.Kiedy Toby, skłoniwszy się głęboko, zbliżył się do niego, syn Kiśor Singha, założyciela dynastii, podał mu łaskawie rękę, ściskając silnie dłoń myśliwego.- Jestem szczerym przyjacielem Anglików[40] - rzekł z uśmiechem - i cieszę się, że mogę powitać najdzielniejszego myśliwego środkowych Indii, który uwolnił moje kopalnie od dwóch strasznych pożeraczy ludzi.- A ja, Wasza Wysokość, jestem szczęśliwy, że widzę najwspanialszego i najszlachetniejszego z książąt Indyjskich - odpowiedział Toby z godnością.- Otrzymacie nagrodę, którą obiecałem temu, kto odważy się zabić tych dwoje krwiożerczych zwierząt.- Wasza Wysokość - pospieszył powiedzieć Toby - ja i moi towarzysze przybyliśmy tutaj powodowani wyłącznie naszą myśliwską namiętnością, a nie aby uzyskać te dziesięć tysięcy rupii.- Dwadzieścia tysięcy - poprawił radża - ponieważ były dwa pożeracze ludzi, nie jeden.- Niech tak będzie - odparł Toby - jednakże zrzekam się nagrody.Radża spojrzał na niego zdumiony.- A więc w jaki sposób zdołam was wynagrodzić? - zapytał.- Narażaliście się na śmierć.- Pragnąłbym tylko jednej rzeczy w zamian za wyświadczoną przysługę.- Mów.- Ujrzeć Górę Światła - rzekł Toby śmiało.- To życzenie, które nic nie kosztuje - rzekł radża z uśmiechem.- Pomyśl o ogromnej przysłudze, jaką mi wyświadczyłeś.W przeciągu czterech tygodni straciłem najmniej sto tysięcy rupii w diamentach i kto wie, ile zostawiłbym ich jeszcze w ziemi bez waszej podziwu godnej odwagi.- Wasza Wysokość uczyni, co zechce, bylebym tylko zobaczył ów sławny diament.- A więc nawet u was mówi się o Koh-i-Nurze?- Jako o jednym z cudów świata.- I słusznie może - odparł radża.- Koh-i-Nur jest jednym z najwspanialszych diamentów i sądzę, że w całej Azji nie znajdę piękniejszego.Dziś wieczorem po przyjęciu, które wydaję na waszą cześć, pokażę ci go.Czy jesteś zadowolony, Toby Randal?- Dziękuję Waszej Wysokości.Radża rzucił okiem na Indriego i Bandharę.- Kim są ci ludzie? - zapytał.- To dwaj możni z Barody, moi przyjaciele i dzielni myśliwi - odparł Toby.- Przyprowadź ich dziś wieczorem ze sobą, abym mógł ich także wynagrodzić.A teraz wyrażam nadzieję, że będziecie uczestniczyli w widowisku, jakie kazałem urządzić na waszą cześć.- Jesteśmy na rozkazy Waszej Wysokości.Radża powstał, uderzając w gong zawieszony przy baldachimie.Usłyszawszy ten przenikliwy dźwięk, kilku oficerów z jego straży weszło, pochylając się w głębokim ukłonie przed władcą [ Pobierz całość w formacie PDF ]