[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To najszlachetniejsze z ludzkich poczynań. Ale wielu pisarzy nie miało pojęcia o szlachetności i dobroci powiedział Reeves łagodnie za toczęsto bywali nieszczęśliwi.Helen zmieniła temat, jak zwykle, kiedy rozmowa zaczynała zbytnio potrącać najbardziej wyczulonestruny jej duszy. Czy wiesz, dokąd zabieram cię dziś? spytała. Nie! Dokąd? Do miejsca, które ludzie nazywają Chochlikową Jaskinią.Nienawidzę tam chodzić.Wierzę, że jestw niej coś niesamowitego, ale myślę, że tobie się spodoba.To niewielka, ciemna jaskinia w załomiemałej zatoczki, obrzeżona z obu stron skalistymi cyplami.Podczas odpływu można dojść tambezpiecznie, ale kiedy nadchodzi przypływ, wypełnia całą grotę.Gdybyś znalazł się tam i pozwoliłprzypływowi przekroczyć pewien punkt, utonąłbyś, chyba że potrafisz pływać; skały są tak urwiste iwysokie, że nie można się po nich wspiąć.Reeves okazał zainteresowanie. Czy zdarzyło się, że przypływ kogoś uwięził? Tak odrzekła Helen z drżeniem kiedyś, dawno temu, zanim się urodziłam, dziewczyna przeszłabrzegiem do jaskini i tam zasnęła nadszedł przypływ i utonęła.Była młoda i bardzo ładna, a wnastępnym tygodniu miała wyjść za mąż.Od tamtej pory ludzie boją się tego miejsca.Zdradziecka grota okazała się malowniczym i niewinnie wyglądającym miejscem, z plażą pełnąlśniącego piasku i stromymi skalnymi ścianami po obu stronach. Muszę któregoś dnia przyjść tu ze szkicownikiem powiedział Reeves pełen entuzjazmu a tybędziesz chochlikiem, Helen, siedzącym w grocie, z wodorostami wplecionymi we włosy.49 Czy myślisz, że chochlik wygląda właśnie tak? spytała dziewczyna marzycielsko. Ja jesteminnego zdania.Uważam, że to dziki, wstrętny morski potworek, złośliwy, kpiący i okrutny.Siedzi tu iwygląda ofiary. Niech licho porwie twoje morskie duchy odrzekł Reeves wyciągając Longfellowa. Są tylkotworami wyobrazni.Gdyby wszystkie te historyjki miały cokolwiek wspólnego z prawdą, opowiadanieich w jaskini lwa nie byłoby rozsądne.Chcę ci coś przeczytać, z pewnością ci się spodoba.Kiedy zaczął się przypływ, wrócili do domu. W końcu nie spotkaliśmy żadnego chochlika powiedział Reeves. Myślę, że ja go kiedyś zobaczę odparła Helen poważnie. Myślę, że mnie oczekuje, tam, wmrocznej grocie i wcześniej czy pózniej dostanie mnie.Reeves uśmiechnął się wysłuchawszy tej ponurej przepowiedni, a Helen odwzajemniła jego uśmiechjednym z tych błysków, który czasem przemykał przez jej twarz.Przypływ szybko piął się po białympiasku.Słońce stało nisko i chyliło się w bladoniebieską wspaniałość zatoki.Rozstali się przy ClamPoint, Helen aby zagnać krowy, a Reeves żeby powłóczyć się jeszcze po plaży.Z początku myślał oHelen i cudownej przemianie, która zaszła w niej ostatnio, ale pózniej przywołał wspomnienie innejtwarzy niepospolicie pięknej, o oczach niebieskich i tak czułych, jak woda przed nim.I zaraz zapomniało Helen.Lato mijało szybko.Pewnego popołudnia Reeves wpadł na pomysł, aby ponownie odwiedzićChochlikową Jaskinię.Helen nie mogła mu towarzyszyć, bo trwały żniwa i potrzebna była w polu. Nie pozwól chochlikowi, by cię dopadł powiedziała pół żartem, pół serio. Przypływ będzie dziśwcześnie, więc nie zatop się w marzeniach. Będę ostrożny obiecał śmiejąc się i rzeczywiście taki miał zamiar.Ale kiedy już znalazł się wjaskini, poddał się czarowi i rozsiadł się wygodnie u jej wejścia. Jeszcze godzina do przypływu rzekł do siebie wystarczy mi czasu, bym przeczytał artykuł oimpresjonistach i zdążył wrócić do domu piaszczystym brzegiem.Od czytania przeszedł do marzeń, a od marzeń odpłynął w sen, z głową opartą o skalną ścianę jaskini.Nie wiedział jak długo spał, ale obudził się z błyskiem przerażenia w oczach.Zerwał się na równe nogi izorientował w swym aktualnym położeniu.Przypływ już trwał właśnie zalewał cyple.Dokoła wznosiłysię bezlitosne, niezdobyte skały.Nie było drogi ucieczki.Reeves nie obawiał się śmierci, chociaż życie było mu drogie, ale umrzeć w taki sposób utonąć jakszczur w pułapce nie mogąc nic zrobić, tylko czekać na szybkie i pewne nadejście końca.Odwrócił sięku wilgotnym skalnym ścianom i na chwilę morze, niebo, więżące go skały i biała linia przypływuzawirowały mu przed oczami.Miał pustkę w głowie.Próbował zebrać myśli.Ile czasu jeszcze mu zostało? Nie więcej niżdwadzieścia minut.Tak, śmierć była pewna i wyjdzie jej odważnie na spotkanie.Ale to czekanie, tobeznadziejne czekanie! Zwariuje z przerażenia, zanim nadejdzie kres.Kiedy podniósł głowę, zza prawego cypla wypłynęła łódz, a w niej siedziała Helen Fraser.Ponownie poczuł zawrót głowy.Ogarnęła go radość i uczucie wdzięczności.Zbiegł w dół na skrawekciągle jeszcze nie zalanego przez przypływ piasku, gdzie przybiła łódka.Wskoczył do niej żwawo i złapałchłodne ręce dziewczyny tak, że upuściła wiosła i wstała. Helen, uratowałaś mi życie! Jak mogę ci się odwdzięczyć? Ja.Nagle przerwał.Patrzyła na niego bez tchu i bez słowa, a cała dusza skupiła się w jej oczach.Zobaczył w nich coś, co go zaskoczyło.Wypuścił jej ręce i cofnął się, tak jakby uderzyła go w twarz.Helen nie zauważyła zmiany, jaka w nim zaszła.Splotła ręce i jej głos zadrżał [ Pobierz całość w formacie PDF ]