RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zajechałem pod motel.Biało otynkowany budynek z czerwoną dachówką stałoddalony trzydzieści metrów od ulicy i dwieście metrów od Zatoki Gdańskiej.Osłaniał gopodwójny rząd krzewów i żywopłot.Zaparkowałem na sąsiedniej ulicy i udałem się tamspacerkiem.Nigdzie nie dostrzegłem motocyklisty, ale byłem pewny, że musiał być wpobliżu.W recepcji kupiłem paczkę caro i zapałki, a następnie usiadłem w kącie obserwującnielicznych wchodzących i wychodzących gości.Nie powiem, miałem nadzieję ujrzeć samegoJerzego Baturę i rozmówić się z nim na dobre, ale to pobożne życzenie zostało zamąconeświadomością, że przestępca tego pokroju nie zostawia nie załatwionych spraw.Baturawłamujący się do samochodu dla samego włamania? I zostawiający po sobie ślady? Nie! Tefakty świadczyły, że miałem do czynienia z kimś innym, a pobyt w  Morskiej Fali miał mipomóc wyjaśnić wszystko.Po godzinie bezczynnego siedzenia i gapienia się na przechodzących gościzaryzykowałem i podszedłem do młodej recepcjonistki.- Przepraszam - zacząłem nieśmiało - ale umówiłem się z przyjacielem na dole. Niestety - rozłożyłem ręce - przyjaciel się nie zjawia.Czy mogłaby pani powiadomić gotelefonicznie, że czeka na niego Tomasz?Podałem nazwisko Batury, ale recepcjonistka nie znalazła takiego w książcemeldunkowej.%7ładen Batura nie mieszkał w motelu w ostatnich dniach ani nie rezerwowałpokoju na przyszłość.Zrezygnowany opuściłem motel i wsiadłem do Rosynanta.Cóż, poszukiwania niezawsze się udają i niekiedy potrzeba wiele czasu, aby trafić na właściwy ślad.Zresztąniewykluczone, że włamywacz mieszkał w tym motelu, tylko że ja nie znałem jego nazwiska.Zledzony przez motocyklistę dotarłem do gdańskiej Starówki przed dziesiątą.Jegoobecność powoli zaczynała irytować, ale postanowiłem przystąpić do ataku w najmniejoczekiwanym momencie.Na razie należało uśpić czujność  plastra.Zaparkowałem na jakiejś uliczce sąsiadującej z Długim Targiem i punkt dziesiątaznalazłem się na drewnianych schodach prowadzących do recepcji hotelu  Jantar.Jak mniepoinformował recepcjonista, Karen Petersen wymeldowała się nie zostawiając żadnejwiadomości.Po jej przybyciu, mniej więcej o godzinie dwudziestej drugiej, cały hotel zostałpostawiony na nogi.Okazało się, że pani Petersen wpadła w szał.Przyzwyczajona do wygód,luksusowych hoteli i najlepszych samochodów traciła głowę w obliczu przeciętności.Minęłylata, kiedy córce bogatego przedsiębiorcy wystarczała zwykła przyczepa kempingowa.To niebył hotel dla Karen Petersen.A przynajmniej dla obecnej Karen.- Panie - ściszył głos wystraszony recepcjonista - żebyś pan wiedział, co tu się działo.Meksyk! Aż przyszedł taki pan, biznesman, chyba Polak z pochodzenia i uspokoił wściekłądamę.Ale ona na niego z buzią! %7łe co on jej załatwił? %7łe fajtłapa! %7łe nie chce go znać!- Nie mogła zamieszkać gdzie indziej? - zdziwiłem się.- W czterogwiazdkowej  Henzie nad kanałem nie mieli wolnego pokoju.Widaćprzez omyłkę facet zarezerwował dla niej apartament w  Jantarze myśląc, że jak na Starówceto już musi być przynajmniej  Hilton.Na szczęście ten gość dał jej środek uspokajający idama zasnęła.Dzisiaj wyniosła się nie zostawiając oczywiście napiwku.Czekała na mnie za to wiadomość przesłana faksem z ministerstwa.Drogi Panie Tomaszu!Od razu po powrocie z Fromborka zabraliśmy się z panną Moniką dozidentyfikowania nazwy klubu płetwonurków, z którego wysłano list skradziony panu najachcie.O ile sobie przypominamy, to brzmiała jak  Atlantyda albo  Ameba.PannaMonika stawia raczej na  Akwamarynę , ale nie możemy niczego więcej powiedzieć nie mając przed sobą listy wszystkich zrzeszonych w kraju klubów.Pełną listę prześlę Panuniebawem, więc może i Pan będzie łaskawy coś sobie przypomnieć.Tylko proszę się odezwaći wskazać numer, pod którym będzie Pan uchwytny [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl