RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ten chłopak zawsze spada na cztery łapy.- A słyszałeś o tym buncie?- Siostra coś mi wspominała w ostatnim liście.A co?- Ariss pisze, że to była wielka chłopska rebelia.Wieśniacy tysiącami włóczyli się pokraju, palili, grabili, wieszali każdego, kto miał  dan w nazwisku.Nie zgadniesz, kto zostałdowódcą wojska, które przeciwko nim wysłali.West westchnął ciężko.- Czyżby nasz stary dobry znajomy Jezal dan Luthar?- Ten sam! Przekonał wieśniaków, żeby rozeszli się do domów.Co ty na to?- Jezal dan Luthar.- mruknął Brint - I taki ludzki rys charakteru.Kto by pomyślał?- Ja na pewno nie.- Jalenhorm dopił wino i kolejny raz napełnił sobie kieliszek.- Aletam okrzyknęli go bohaterem.- W gospodach piją za jego zdrowie - dodał Brint.- Otwarta Rada złożyła mu gratulacje - dorzucił Kaspa.West zagarnął skrajem dłoni dzwięczący stosik monet.- Chciałbym móc powiedzieć, że jestem zaskoczony, ale od dawna się spodziewałem, że pewnego pięknego dnia będę wykonywał rozkazy lorda marszałka Luthara.Mogło chyba być gorzej, pomyślał.To mógłby być Poulder lub Kroy.***Różowa jutrzenka rozpełzała się po szczytach wzgórz, gdy West szedł w górę zbocza,kierując się do namiotu lorda marszałka.Wydanie rozkazu wymarszu się opózniało.Zasalutował ponuro strażnikom przy wejściu, odgarnął połę namiotu i wszedł dośrodka.W kącie wciąż jeszcze paliła się lampa, rzucała rdzawą poświatę na mapy, składanekrzesła i stoliki, wypełniała czarnymi cieniami fałdy pościeli na łóżku Burra.West podszedłdo niego, przeglądając w myślach listę swoich porannych zadań, żeby się upewnić, że niczegonie zaniedbał.- Lordzie marszałku? Poulder i Kroy czekają na rozkaz wymarszu.Burr leżał na wznak na łóżku.Oczy miał zamknięte, usta otwarte, spał spokojnie.West najchętniej zostawiłby go w spokoju, ale nie było czasu do stracenia.- Lordzie marszałku! - Podniósł głos, podchodząc bliżej.Burr nie reagował.Wtedy właśnie West zobaczył, że pierś marszałka nie unosi się w oddechu.Z wahaniem wyciągnął rękę i prawie przytknął palce do otwartych ust Burra.Aniśladu ciepła.Ani śladu oddechu.Poczuł, jak zgroza rozpływa mu się powoli z piersi po całymciele, aż po koniuszki palców.Nie mogło być żadnych wątpliwości.Lord marszałek Burrzmarł.Był szary poranek, gdy sześciu posępnych strażników wyniosło trumnę z namiotu.Obok szedł medyk z kapeluszem w ręce.Poulder, Kroy, West i garstka wysokich rangądowódców stanęli w szeregu, odprowadzając ich wzrokiem.Burr na pewno byłbyzadowolony ze zwyczajnej, topornej skrzyni, w której jego ciało miało zostać odesłane doAdui; w takich samych trumnach grzebano żołnierzy unijnego pospolitego ruszenia.West patrzył na tę scenę, odrętwiały.Spoczywający w trumnie człowiek był dla niego jak ojciec - a już z pewnością byłnajlepszym przybliżeniem ojca w całym jego życiu.Mentor i obrońca, opiekun i nauczyciel.Prawdziwy ojciec, całkowite przeciwieństwo tamtej brutalnej, zapitej gnidy, którą przeklęłaWesta natura.A mimo to, nie czuł smutku na widok tej drewnianej skrzyni.Czuł strach.Strach o armię i o siebie samego.W pierwszym odruchu nie chciał wcale płakać, chciałuciekać.Tyle że nie było dokąd uciekać.Każdy człowiek musiał wypełnić swoje zadanie,zwłaszcza teraz.Kroy zadarł wydatny podbródek i wyprężył się sztywno jak żelazny pręt,kiedy mijali go żałobnicy z trumną. - Będzie nam brakowało marszałka Burra.Był nieugiętym żołnierzem i dzielnymwodzem.- Był patriotą - zawtórował mu Poulder.Usta mu drżały, jedną dłoń przyciskał dopiersi, jakby się bał, że z nadmiaru wzruszenia eksploduje mu serce.- Patriotą, który oddałżycie za ojczyznę! Czuję się zaszczycony, że mogłem służyć pod jego rozkazami.Westowi chciało się rzygać od ich hipokryzji, ale fakty były takie, że obu ichrozpaczliwie potrzebował.Wilczarz i jego ludzie szli przez wzgórza na północ, usiłujączwabić Bethoda w pułapkę.Jeżeli Unia za nimi nie ruszy, i to szybko, będą pozbawieniwsparcia, kiedy Król Północnych w końcu dogoni ich i zaatakuje.A wtedy uda im się zwabićtylko samych siebie do grobów.- To dla nas niepowetowana strata - przyznał West, patrząc w ślad za niesioną w dółzbocza trumną - ale najlepszym sposobem uczczenia pamięci zmarłego będzie kontynuowaniewalki.Kroy regulaminowo skinął głową.- Piękne słowa, pułkowniku.Północni nam za to zapłacą!- Nie mamy innego wyjścia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl