[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mieli innego wyjścia, jak tylko podporządkować się rozkazomnieprzyjaciół.Dopiero teraz Han mógł dokładnie przyjrzeć się tym lochom.Korytarze, podobnie, jaki komnata, w której ich przetrzymywano, były dokładnie, wręcz precyzyjnie wyrąbane63@ Han Solo i utracona fortunaw skale, wyraznie zaprojektowane według szczegółowego planu.Ich ściany, podłogi isufity umocnione były dodatkowo betonem, tworząc solidną, praktycznie niezniszczalnąkonstrukcję.Wszystkie pomieszczenia ogrzewano płytami termicznymi, jednak Hannigdzie nie dostrzegł żadnego urządzenia odwadniającego, chociaż musiało się ononiewątpliwie gdzieś znajdować.Wszystko, co widział, wskazywało na zastosowanietechnologii o wiele bardziej zaawansowanej od tej, którą zdawali się dysponowaćPozostali Przy %7łyciu.Han skłonny był uznać, że wszelkie prace konserwacyjne obecnychmieszkańców kompleksu ograniczały się do zera, a wiedza ich pierwotnych budowniczychzginęła wraz z nimi całe wieki temu.Nagle, po raz pierwszy dostrzegł dwóch Pozostałych Przy %7łyciu, których głowy nie byłyosłonięte hełmami.Niczym szczególnym nie różnili się od przeciętnych ludzi.Więzniowie przesuwali się teraz wzdłuż ogrzewanych, dobrze oświetlonych,hydroponicznych korytarzy.Zwiecące jarzeniówki i płyty termiczne świadczyły o tym, żegdzieś musi znajdować się zródło energii, równie stare, jak i cały kompleks, być możebył to nawet prehistoryczny reaktor atomowy. To przykład regresji rzekł Badure. Może ta baza została wybudowana przezjakichś zagubionych badaczy czy wczesnych kolonistów. To nie tłumaczy ich niechęci wobec wszystkich innych tubylców wtrącił Skynx. Zauważcie, że przecież oni zrobili wszystko, by ukryć się przed oczami innych, mimoprzebywania na zupełnie niezaludnionych.Przerwał w połowie zdania, pchnięty lufą karabinu jednego ze strażników.Rozmowaurwała się.Han przyznał Bolluxowi rację, kompleks niewątpliwie budowany był z myśląo większej ilości mieszkańców niż było ich obecnie.W niektórych pomieszczeniach niedziałało oświetlenie ani ogrzewanie, albo odcięto dopływ energii, albo też uległy oneawarii.Przechodzili teraz obok sali, z wnętrza której dobiegały dziwne, rytmiczne dzwięki.Gdymijali prowadzące do niej drzwi, Han kątem oka zajrzał do wnętrza.Kolorowe lampiony rozjaśniały ciemności, odbijając się od ścian i sufitu, pokrytychdziwnymi wzorami i malowidłami.Ktoś śpiewał pieśń w lokalnym dialekcie, której słowapodkreślano pulsowaniem transsonicznego syntetyzatora, bardziej odczuwalnego niżsłyszalnego.Han prawie że stanął, zdumiony tym, co zobaczył.Hipnoza uzależniająca!, pomyślał.Prymitywna, lecz stuprocentowo pewna, jeżeli poddajesię jej odpowiednio młodych pacjentów.Biedne dzieciaki.Wiele mu to wyjaśniło.W chwilę pózniej poczuli na twarzach muśnięcie chłodnego, nocnego powietrza, a ichoddechy znaczyły się smugą pary.Opuścili podziemne państwo innymi drzwiami, niżzostali tam wniesieni.Sztuczne lądowisko sprawiało w nocy zupełnie inne wrażenie niż za dnia.Terazprzemieniło się w scenę barbarzyńskiej ceremonii.Gwiazdy i dwa księżyce planetyDellalt oraz pręty oświetleniowe i latarki, których światła odbijały się od płyty lądowiskasprawiły, że było prawie tak jasno, jak w dzień.Na krawędzi rytualnego pola, tuż uzaśnieżonego stoku, który opadał ku rozciągającej się poniżej dolinie, ustawiono dużąklatkę z belek, połączonych metalowymi prętami.Wejście do niej zamykane było grubą,metalową płytą z potężnym zamkiem.Tuż przy klatce, na metalowej ramie, podwieszono lśniący, metaliczny krąg, o średnicyrównej wzrostowi Hana.Jego powierzchnia pokryta była inskrypcjami, wśród którychprzeważały kręte spirale i dziwne litery, poprzedzielane kropkami i ideografami.Opodal środka świetlnego kręgu ustawiono szeroki, metalowy stół, do złudzeniaprzypominający stół z przyszpitalnego laboratorium.Obok niego leżały złożone broń64@ Han Solo i utracona fortunai inne przedmioty, należące do pojmanych.Przeznaczenie tego stołu było oczywiste miał on się stać ołtarzem ofiarnym.Han był zdecydowany przystąpić do ataku natychmiast.Zwalista klatka była jednak takmocno przytwierdzona do skały, że nawet mięśnie Chewbaccy nie zdołałyby ruszyć jej zposad.Jednak Pozostali Przy %7łyciu nie po raz pierwszy prowadzili więzniów na miejscekazni.Byli czujni i ostrożni, a broń trzymali gotową do strzału.Han dostrzegł, że lufykarabinów i harpuny wymierzone były w nogi pojmanych.W razie gdyby ich użycie okazało się konieczne, Pozostali Przy %7łyciu nie utraciliby swejofiary.To zadecydowało, że pilot postanowił poczekać jeszcze z ostatecznym atakiem.Wciążistniała nikła szansa ocalenia, pod warunkiem, że Bollux i Błękitny Max wykażą sięodpowiednim sprytem.Zgodnie z instrukcjami Hana robot odłączył się od nich, udając,że aprobuje postępowanie prześladowców.Pojmanych podprowadzono do klatki, popychając ich ku drzwiom, zawieszonych napotężnych, dobrze naoliwionych zawiasach.Han resztką woli zmusił się do wejścia doklatki, a gdy znalazł się już w środku, stanął tuż przy ścianie, obserwując przygotowaniaPozostałych Przy %7łyciu.Mieszkańcy podziemnego państwa, odziani w swe dziwaczne stroje, zebrali się już nalądowisku.Teraz, gdy wiedział już coś o nich, Han był w stanie rozpoznać ich stroje.Ubiór pracownika naziemnego, wraz z upływem wieków, zaczął przypominać odwłokgigantycznego insekta.Otwory na usta zamieniły się w wydatne wargi, namalowanena imitacjach hełmów, anteny komunikacyjne i kierunkowe zastąpiono pociętymi,metalowymi prętami i zwierzęcymi rogami.Tornistry i przenośne torby ozdobionosymbolicznymi motywami i mozaikami, podczas gdy na pasach narzędziowychpodwieszono rozmaite fetysze, amulety i najróżniejsze talizmany.Pozostali Przy %7łyciu wirowali, podskakiwali i dmuchali we flety, jednocześnie uderzającpalcami w bębenki i cymbały.Dwóch z nich łomotało drewnianymi młotami w ogromny,metalowy krąg odgłosy gongu wypełniały całą dolinę.Wraz z pojawieniem się więzniów hałas wzmógł się aż do osiągnięcia punktukulminacyjnego, w którym jakiś mężczyzna wspiął się na trybunę, wzniesioną obokołtarza.Wtedy zapadła cisza.Mężczyzna odziany był w mundur, ozdobiony licznymi haftami i cekinami, jego spodnieuszyte były ze złocistej materii.Głowę jego zdobił zbyt ciasny kapelusz, przystrojonyinsygniami wojskowymi i sporym, błyszczącym medalionem.Dwaj pomocnicy ustawili napodium, tuż obok niego, niewielki stolik.Na jego środku spoczywał okrągły, przezroczystyprzedmiot wielkości talerza. Dziennik pokładowy! wykrzyknął Skynx.Pozostali spojrzeli na niego pytająco. Tak, jestem tego pewien! Widziałem ich już trochę w życiu [ Pobierz całość w formacie PDF ]