[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W podobny sposób zorganizujemy inteligencję zawodową, również w sześć działów, uwzględniając podobnież Izby.Byłyby to mianowicie związki zawodowe lekarzy, adwokatów, sędziowskie, nauczycielskie ze szkół powszechnych i osobno ze średnich, których organizacje będą niżej omówione szczegółowo w następnych rodziałach, i nadto organizacja szósta, stanu akademickiego, którą tu od razu wyjaśnię.Uczonych posiada Polska nawet stosunkowo mało, bardzo a bardzo mało.Proponuję sieć bibiliotek naukowych, jako środek do pomnożenia i podźwignięcia nauk w Polsce.Sześć uniwersytetów (z lubelskim) wystarczy nam najzupełniej i na przyszłość, byle tylko były należycie wyposażone w pieniądze i w…ludzi; ale nigdy same uniwersytety nie wytworzą tego co się zowie „światem naukowym”, a co u nas jest mizerne.Nie wszystkim się powiedzie zostać profesorami (jest to w znacznej części loterią życia); powinno zaś być uczonych przynajmniej trzy razy tylu, ile jest asystentur w uniwerystetach.Jak dostarczyć utrzymania tej rzeszy?Zakładajmy na prowincji biblioteki ściśle naukowe, lecz ograniczając każdą do pewnej specjalności, stosownie do warunków miejscowych.Są okolice ułatwiające wielce studium np., geologii, inne wpraszają się wciąż do opracowań historycznych itd.Jeżeli z czasem każdy powiat zdobędzie się na taką bibliotekę i na potrzebne środki naukowe w ogóle i zapewni utrzymanie tylko dwom adeptom nauki zyskamy po niedługim czasie posad dla około 550 uczonych.Nie brak bibliotek prywatnych, których światli właściciele pozwolą wciągnąć w te zbiory w tę sieć o tyle, iż przystaną na funkcjonariuszów uczonych, płatnych z funduszów publicznych.Jeżeli by w kilku stronach Polski wyszła inicjatywa od samych zainteresowanych, od kandydatów na te posady, i gdy im się powiedzie doprowadzić do skutku początki, choćby na razie najsłabsze, sprawa będzie się rozszerzać przez naśladowanie dobrego przykładu.Nie ulega wątpliwości, że wszyscy światli obywatele całej Polski poprą ten program gorliwie.Biblioteki te nie muszą trzymać się miast; mogą być również dobrze na wsi.Gdy uczony zwolniony jest od kłopotów powszedniego życia i gdy ma dość materiału naukowego, zazwyczaj nie dba o cały świat.Pobory byłyby na początku równe asystentom z awansami aż do poborów profesora uniwersytetu.Dobrze urządzoną jest w Polsce służba archiwalna i mogłaby dostarczać pouczenia w niejednym szczególe.Powinno się ją przenieść jak najprędzej na etaty województw.Muzeów na prowincji mamy już trochę; z czasem zapewne posiądzie je każdy powiat.Bibliotekarze, archiwiści i muzeolodzy wraz z konserwatorami niech utworzą szósty inteligencji zawodowej związek, który zaważyłby wielce na szali ruchu naukowego w Polsce.Miałby zapewne własne drukarnie i księgarnie.Nie brakłoby pomiędzy nimi uczonych pierwszorzędnych, ponieważ niejeden przyniesie zacisze (bardzo wygodne) nad katedrę.Nazwijmy go związkiem akademickim.Nie mogą do niego należeć profesorowie uniwersytetów, gdyż obecność ich zepchnęłaby do roli figurantów tych właśnie, z których pragnie się utworzyć warstwę społeczną.Absolutnie nie można bibliotek tych łączyć z czytelniami powieści, z wypożyczalniami itp., celem oszczędzania kosztów personelu i robienia „ruchu”.Bibioteka naukowa ma istnieć i otrzymywać fundusze na dalsze zakupy bez względu na to, czy poza bibliotekarzem korzysta z niej ktoś drugi, choćby latami całymi nikt się do bibliotekarza nie zgłaszał.Trudno jednak przypuścić, że by pośród nauczycieli szkół średnich w okolicy nie znaleźli się chętni do dalszego kształcenia się naukowego.Znajdą się również osoby średnio zamożne, które dadzą się zachęcić bliskością i dostępnością biblioteki do zaznajamiania się z pewną nauką.Te biblioteki ocalą niejedną zdolność i niejdno powołanie naukowe, duszone przeciwnymi okolicznościami.W taki sposób zorganizowałoby się zawodową inteligencję również w sześć związków przymusowych wojewódzkich i ogólno-polskich, aż do jej Wielkiego Wydziału, złożonego również z 30 osób.W schemacie powyższym pominięto artystów, literatów i dziennikarzy.Wychodzę z założenia, że Muzom najlepiej nie zakładać żadnych więzów, ani nawet takich, które mają rzekomo być korzystne.Wyobraźmy sobie oficjalny związek zawodowy poetów! Byłby zapewne uprzywilejowany, a więc przeludniłyby się „rymarzami”, dalekimi od związku z poezją i zrobiłaby się karykatura.Nie ma takiej akademii literatury, która by nie wyszła na złe literaturze.Pożądane są stowarzyszenia dobrowolne artystów i literatów, lecz żadną miarą związki zawodowe.Oby każdy z nich mógł być posesjonatem! Każdy związek powiatowy lub wojewódzki może wyposażyć swego „powietnika”, który mu poczynia sławy swoją nieruchomością (choćby najdrobniejszą) i pensją stałą.Nie byłoby też nic nadzwyczajnego w tym, gdyby przynajmniej każde województwo posiadało dobrą orkiestrę symfoniczną.Inna sprawa z dziennikarzami.Publicysta cierpi na taki nadmiar niepożądanych wcale adeptów, iż związek przymusowy pociągnąłby za sobą wielkie obniżenie tego zawodu.Dziennikarstwo wymaga osobnego traktowania.Niechby grono najpoważniejszych dziennikarzy stowarzyszyło się osobno, deklarując, że stowarzyszenie swe poddają pod opiekę urzędów wojewódzkich.Stowarzyszenie to nabędzie cechy oficjalnej przez to, że przyjmowanie dalszych członków będzie zależne od komisji, złożonej z jednego tylko członka Zarządu stowarzyszenia, a z dwóch członków Rady Wojewódzkiej.Odium za nie przyjęcie spadnie na kancelarię wojewodziańską.Mając zorganizowanych osobno prawdziwych publicystów, posiadających odpowiednie studia i traktujących swój zawód poważnie po obywatelsku, należy temu stowarzyszeniu przekazać wszelkie ustawodawstwo prasowe.Zarządowi stowarzyszenia przysługuje prawo zamykania pism, które treścią lub formą obniżałyby poziom zawodu dziennikarskiego.Nazwijmy to stowarzyszenie stowarzyszeniem redaktorów, ponieważ tytuł redaktora (strzeżony prawnie) będzie mógł przysługiwać tylko członkom tego zrzeszenia dobrowolnego, a jednak wyjątkowo oficjalnego.Obowiązkiem wojewody będzie pomocnym być stowarzyszeniu, a uchwałom jego zarządu zapewnić szybko egzekutywę.Na jakie oddziały i działy zechcą się redaktorowie dzielić, zawodowo i terytorialnie, będzie to wyłącznie im samym pozostawione [ Pobierz całość w formacie PDF ]