[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- W tej kopii Ziemi, którą teraz budujemy, przydzielili mi Afrykę i oczywiście, znowu robię wszędziefiordy, bo tak się składa, że je lubię i jestem wystarczająco staromodny, żeby uważać, że nadają onekontynentowi uroczysty, barokowy wyraz.A oni mi mówią, że to nie jest wystarczająco równikowe.Równikowe! - zaśmiał się sarkastycznie.- No i co z tego? Nauka osiągnęła oczywiście paręwspaniałych rzeczy, ale ja ciągle o wiele bardziej wolę być szczęśliwy niż mieć rację.-,- A jesteś?- Nie.I oczywiście w tym punkcie wszystko upada.- Szkoda - powiedział Artur ze współczuciem.Bo wyglądało to na całkiem niezły tryb życia.Gdzieś na ścianie rozbłysło małe, białe światełko.- Chodz - powiedział Slartibartfost.- Masz zobaczyćsię z myszami.Twoje pojawienie się na planecie wywołało spore poruszenie.Zostało już obwołane,jak wnioskuję, trzecim co do nieprawdopodobieństwa wydarzeniem w historii wszechświata.- Jakie były pierwsze dwa?- Och, pewnie zwykłe zbiegi okoliczności stwierdził Slartibartfost niedbale.Otworzył drzwi i czekał naArtura.Artur rozejrzał się raz jeszcze wokół, a potem spojrzał na siebie, na swoje przepocone, brudneubranie, w którym leżał w błocie w czwartkowy poranek.- Zdaje się, że mam potworne problemy ze swoim trybem życia - mruknął do siebie.- Przepraszam bardzo? - zapytał stary człowiek łagodnie.- Och, nic - powiedział Artur.- %7łartowałem tylko.ROZDZIAA 31Oczywiście wiadomo powszechnie, że nieostrożna gadanina powoduje ofiary, lecz pełna skalaproblemu nie zawsze jest doceniana.Na przykład dokładnie w momencie, gdy Artur powiedział: "Zdaje się, że mam potworne problemy zmoim trybem życia", w strukturze czasoprzestrzeni pojawiła się znienacka dziura i przeniosła jegosłowa bardzo, bardzo głęboko w przeszłość, poprzez prawie nieskończone obszary przestrzeni doodległej galaktyki, gdzie wisiał właśnie na włosku wybuch krwawej, międzygwiezdnej bitwy pomiędzydziwnymi i wojowniczymi istotami.Wodzowie przeciwnych stron spotkali się właśnie po raz ostatni.Nad stołem konferencyjnym zapadła straszna cisza, gdy dowódca VIhurgów (wspaniale prezentującysię w swoich czarnych, wysadzanych klejnotami szortach bojowych) spojrzał na wodza Gugwnttówkucającego naprzeciwko niego w obłoku zielonej, słodko pachnącej pary.Dowódca VIhurgów zmilionem błyszczących, uzbrojonych po zęby gwiezdnych krążowników, gotowych spuścić ze smyczyelektryczną śmierć na jedno jego skinienie, wyzwał ową nikczemną kreaturę, aby odwołała to, copowiedziała o jego matce.Kreatura zamieszała swoją przyprawiającą o mdłości piekącą parę i w tym właśnie momencie słowa:"Zdaje się, że mam potworne problemy z moim trybem życia" przepłynęły przez stół konferencyjny.Niestety, w języku VIhurgów jest to najstraszniejsza zniewaga, jaką można sobie w ogóle wyobrazić, ijedyne, co mogli zrobić, to toczyć przez stulecia bezlitosną wojnę.Oczywiście w końcu, gdy po kilku tysiącach lat ich galaktyka została zdziesiątkowana, zdali sobiesprawę, że cała sprawa była okropną pomyłką.W rezultacie obie wrogie floty wojenne rozstrzygnęłypośpiesznie nieliczne pozostałe różnice zdań, aby rozpocząć połączony atak na naszą Galaktykę -prawidłowo zidentyfikowaną jako zródło obrazliwej uwagi.Przez następne tysiące lat potężne krążowniki pruły niezmierzone pustki kosmosu, aby ostatecznierzucić się z rykiem na pierwszą planetę, którą napotkały tak się złożyło, iż była nią Ziemia, gdzie zpowodu straszliwej pomyłki w obliczeniu skali cała flota wojenna została przypadkowo połknięta przezmałego psa.Ci, którzy zgłębiają skomplikowane wzajemne oddziaływania przyczyn i skutków w historiiwszechświata, mówią, iż tego rodzaju rzeczy zdarzają się cały czas, lecz nie jesteśmy w stanie imzapobiec.Po prostu życie - stwierdzają.Po krótkiej podróży pojazdem Artur i stary Magratheańczyk znalezli się przy drzwiach.Opuścili pojazdi weszli do poczekalni pełnej stolików ze szklanymi blatami i pleksiglasowych nagród.Prawienatychmiast nad drzwiami po przeciwnej stronie pokoju rozbłysnął świetlny sygnał i przekroczyli próg.- Artur! Jesteś bezpieczny! - krzyknął jakiś głos.- Naprawdę? - spytał Artur zaskoczony.- To dobrze.Zwiatło było dość mocno przyćmione; dopiero po dłuższej chwili dojrzał Forda, Trillian i Zaphodasiedzących wokół dużego stołu pięknie zastawionego egzotycznymi daniami, dziwacznymi słodyczamii osobliwymi owocami.Cała trójka opychała się.- Co się z wami działo? - zażądał wyjaśnień Artur.- No cóż - rzekł Zaphod, ogryzając kość.- Nasigoście puścili na nas gaz, szperali po naszych mózgach i ogólnie zachowywali się dosyć dziwnie, ateraz zaprosili nas na całkiem niezły obiad, żeby zatrzeć niemiłe wrażenie.O - dodał, wyławiając zmisy kawał obrzydliwie cuchnącego mięsa.- Poczęstuj się kotletem z vegańskiego nosorożca.Jestwyśmienity, jeżeli lubisz akurat takie rzeczy.- Gospodarze? - spytał Artur.- Jacy gospodarze? Nie widzę tu nikogo.W tej chwili odezwał się cienki głosik: - Witaj na obiedzie, ziemska istoto.Artur rozejrzał się iwzdrygnął gwałtownie.- O! - zawołał - na stole są myszy!Wszyscy utkwili w nim znaczące spojrzenia; zapadło niezręczne milczenie.Artur był całkowicie zajęty gapieniem się na dwie białe myszy siedzące na stole w czymś, cowyglądało na szklaneczki do whisky.Zaniepokojony nagłą ciszą, rozejrzał się wokoło.- Aha! - zreflektował się nagle.- Bardzo mi przykro, nie byłem całkiem przygotowany.- Pozwól, że cię przedstawię - powiedziała Trillian.- Arturze, to jest mysz Benjy.- Cześć - powiedziała jedna z myszy.Musnęła wąsami coś, co było zapewne reagującą na dotyktablicą rozdzielczą i szklaneczka wysunęła się naprzód.- A to jest mysz Frankie.Druga mysz rzekła:- Miło cię poznać - i zrobiła to samo.Artur gapił się z otwartymi ustami.- Ale czy to nie są.- Tak - potwierdziła Trillian.- To są myszy, które zabrałam ze sobą z Ziemi.- Spojrzała mu w oczy iArturowi wydawało się, że prawie niedostrzegalnie wzruszyła z rezygnacją ramionami.- Czy mógłbyśpodać mi ten półmisek mielonego arkturiańskiego megaosła? - spytała po prostu.Slartibartfost chrząknął uprzejmie.- Przepraszam bardzo - rzekł [ Pobierz całość w formacie PDF ]