[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zacząłem się ubierać i zprzyzwyczajenia włożyłem do kieszeni mego palta rewolwer.115 Niech pan zostawi tę zabawkę! z uśmiechem zawołał baron. Tu panu już nic niezagraża.Zresztą hutuhtu z Narabanczi przepowiedział panu, że szczęście zawsze z nimbędzie! A tak! zgodziłem się lecz hutuhtu nie powiedział, co on uważa dla mnie za szczęście.Może śmierć najlepszy odpoczynek po mojej włóczędze? Muszę się jednak przyznać, żewolę jeszcze podróżować, byle żyć.Wsiedliśmy do samochodu, którym kierował wyprostowany i sztywny, jak posąg, oficerbez czapki. W stronę radjostacji rozkazał baron.Pomknęliśmy.W Urdze, jak w dzień tak i wieczorem, tętniło życie.Tylko w nocy było ono dziwniejsze i bardziej tajemnicze.Pośród hałaśliwego tłumuprzejeżdżali jezdzcy różnych szczepów mongolskich, odróżniających się wzajemnie formąkulbak i sposobem trzymania się na siodle.Szła poważnie karawana naładowanychwielbłądów; ciągnęły ciężkie wozy arby o dwóch kołach, skleconych z sześciu kawałówgrubo ciosanego drzewa, nabitego olbrzymiemi gwozdziami; a wszystko to było zalanefioletowem światłem dużych latarń elektrycznych.Po opanowaniu Urgi, baron natychmiastrozkazał poprawić zepsutą oddawna stację elektryczną, oczyścić ulice miasta, które zapewneod czasów Dżengizchana nie znały miotły i dezynfekcji, i zainstalować sieć telefoniczną.Powstały różne warsztaty i fabryczki, zaczęły funkcjonować szkoły, szpitale, ambulatorja,punkty weterynaryjne, ruch autobusowy; naprawiono drogi, domy i mosty.Baron opiekowałsię handlem i przemysłem i nielitościwie wieszał rosyjskich i mongolskich żołnierzy zaokradanie sklepów chińskich.Stolica %7ływego Buddhy , spadkobiercy tronu wielkiego Dżengiza, zalanaelektrycznością! Doprawdy, był to nie mniejszy cud, niż wszelkie praktyki czarownikówmongolskich!Gdyśmy wjeżdżali do dzielnicy rosyjskiej, na moście, przerzuconym przez mały potok,stało kilku żołnierzy, flirtujących z Mongołkami.%7łołnierze skamienieli w postawiewojskowej przed generałem, dwie Mongołki uciekły pod most, a reszta kobiet w przerażeniupozostała na miejscu.Po chwili wszystkie podniosły dłonie do swoich uczesańfantastycznych, salutując po wojskowemu.Generał uśmiechnął się i rzekł do mnie: Czy pan widzi, jaka u mnie panuje dyscyplina? Nawet Mongołki salutują!Za miastem samochód pomknął jeszcze szybciej.Zimny wiatr zrywał czapki i rozrzucałpoły palt.Baron, przymknąwszy oczy, widocznie rozkoszując się szybką jazdą, szeptałchwilami: Prędzej!.prędzej!.Szofer przyśpieszał biegu, aż powietrze świstało w uszach.Milczeliśmy.Nagle baron sięodezwał. A ja wczoraj obiłem adjutanta za to, że nie pozwolił mi dokończyć opowiadania. Przecież generał może to uczynić obecnie! odparłem. Czyż panu to jeszcze nie zbrzydło? zapytał, a w jego głosie posłyszałem radość. Nodobrze! Teraz nastąpi część najciekawsza.Ungern siedział wyprostowany, jak świeca, nie dotykając poduszek samochodu i, palącpapierosa za papierosem, rozpoczął: Miałem zamiar założyć w Rosji zakon wojskowy buddystów.Poco? Dla obronymoralnej ewolucji ludzkości od zgubnych wpływów rewolucji, gdyż jestem tego zdania, żepostęp ewolucyjny prowadzi do ideału, t.j.bóstwa, rewolucja zaś po gwałtownym skokunaprzód wstrzymuje rozwój i prowadzi wstecz do zezwierzęcenia.Lecz działałem w Rosji, wtym przeklętym kraju, gdzie niema dyscypliny w narodzie, gdzie chłop chodzi do cerkwi116chrześcijańskiej, wierzy zaś w wiedzmy i czary, gdzie klasa inteligentna dba tylko o własnezadowolenie i przyjemności.Lud brutalny, dziki, niepiśmienny, powiedziałbym nie lud, leczspecjalny zoologiczny rodzaj ssących; romantyczny inteligent rosyjski wmawiał w siebie i winnych, że naród rosyjski jest męczennikiem, roznosicielem idei bóstwa, wszechświatowejtęsknoty ku dobru, wmawiał, nie znając swego narodu i nie kochając go wcale.Wobec takich właściwości charakteru moi towarzysze zaczęli się wyłamywać z pod prawmego zakonu.Wtedy wprowadziłem celibat, wyrzeczenie się wygód życiowych i zbytkówpodług ustawy klasztorów lamaickich.%7łeby zaś dać ujście energji, pozwoliłem nanieograniczone używanie wódki, opjum, haszyszu.Teraz za picie wódki wieszam,wówczas zaś upijaliśmy się do delirium tremens [ Pobierz całość w formacie PDF ]