[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Oddamy broń, oddamy miliony! wołali jeno pozwólcie nam odejść!I przyjąwszy okup hetmani zlitowali się nad tym wojskiem nędzników; lecz orda roz-niosła ich na kopytach końskich u samych już progów domowych.Spokój począł z wolnawracać na polskie równiny.Król jeszcze pruskie fortece odbierał, pan Czarniecki miał doDanii zanieść miecz polski, bo Rzeczpospolita nie chciała już poprzestać na samym wypę-dzeniu nieprzyjaciół.Odbudowywały się ze zgliszczów wsie i miasta; ludność wracała z lasów, pługi poja-wiły się na roli.Jesienią 1657 roku, zaraz po wojnie węgierskiej, cicho już było w większej części ziemi powiatów, cicho zwłaszcza na %7łmudzi.Ci z laudańskich, którzy swego czasu poszli z panem Wołodyjowskim, byli jeszczegdzieś hen! w polu, ale już oczekiwano ich powrotu.Tymczasem w Morozach, Wołmontowiczach, Drożejkanach, Mozgach, w Goszczunachi Pacunelach niewiasty, podloty obu płci i starcy orali, siali oziminy, odbudowywaliwspólnymi siłami chaty w tych okolicach, przez które pożar przeszedł, aby wojownicy popowrocie znalezli przynajmniej dach nad głową i głodem nie potrzebowali przymierać.215Oleńka siedziała od niejakiego czasu w Wodoktach z Anusią Borzobohatą i mieczni-kiem.Pan Tomasz do swoich Billewicz się nie spieszył, raz dlatego, że były spalone, a powtóre, że mu milej było przy dziewczynach niż samemu.Tymczasem przy pomocy Oleńkizagospodarowywał Wodokty.Panna zaś chciała jak najlepiej zagospodarować Wodokty, te bowiem miały wraz z Mi-trunami stanowić jej wiano klasztorne, inaczej mówiąc, przejść na własność zakonu bene-dyktynek, u których w sam dzień przyszłego Nowego Roku zamierzała biedna Oleńka roz-począć nowicjat.Rozważywszy bowiem wszystko, co ją spotkało, i owe losów odmiany, i zawody, i bo-leści, przyszła do przekonania, że taka, a nie inna musi być wola boża.Zdawało się jej, żejakaś ręka wszechmocna popycha ją do celi, że jakiś głos mówi jej: Tam ono najlepsze uspokojenie i koniec wszystkich trosk światowych!Więc postanowiła pójść za tym głosem; czując jednak w głębi sumienia, że jeszcze jejdusza nie zdołała oderwać się zupełnie od ziemi, pragnęła pierwej przygotować ją gorącąpobożnością, dobrymi uczynkami i pracą.Często też w tych usiłowaniach przeszkadzałyjej echa ze świata.Oto, na przykład, poczęli ludzie przebąkiwać, że ów przesławny Babinicz był to Kmi-cic.Jedni zaprzeczali gorąco, drudzy powtarzali wieść uporczywie.Oleńka nie uwierzyła.Nadto przytomne były w jej pamięci wszystkie uczynki Kmicicai jego u Radziwiłłów służby, aby chociaż na chwilę przypuszczać mogła, że on jest po-gromcą Bogusława i tak wiernym sługą królewskim, takim gorącym patriotą.Jednak jejspokój został zmącony, a żal i ból podniosły się na nowo w jej piersi.Można było temu zaradzić przyspieszonym wejściem do klasztoru, lecz klasztory byłyrozproszone; mniszki, które nie zginęły od żołdackiej swawoli w czasie wojny, poczynałydopiero się zbierać.Nędza też panowała w kraju powszechna, i kto się chciał w mury konwentów chronić,musiał nie tylko z własnym chlebem przychodzić, ale i cały konwent nim żywić.Oleńka chciała przyjść właśnie z chlebem do klasztoru, zostać nie tylko siostrzyczką,ale i karmicielką mniszek.Miecznik wiedząc, że na chwałę bożą ma iść jego praca, pracował gorliwie.Objeżdżaliwięc razem pola i folwarki pilnując prac jesiennych, które z przyszłą wiosną miały plonprzynieść.Czasem towarzyszyła im Anusia Borzobohata, która nie mogąc przenieśćafrontu, jaki jej Babinicz uczynił, groziła, że także do klasztoru wstąpi i że czeka tylko,aby pan Wołodyjowski odprowadził laudańskich, bo się chce z dawnym przyjacielem po-żegnać.Częściej jednak miecznik z samą tylko Oleńką puszczał się na objazdy, bo Anusięnudziło gospodarstwo.Pewnego razu wyjechali oboje na podjezdkach do Mitrunów, w których odbudowywanopogorzałe czasu wojny stodoły i obory.Po drodze mieli też wstąpić do kościoła, bo to była właśnie rocznica wołmontowickiejbitwy, w której z ostatniej toni zostali przez nadejście Babinicza uratowani.Cały dzień ze-szedł im na rozlicznych zajęciach, tak że dopiero pod wieczór mogli wyruszyć z Mitru-nów [ Pobierz całość w formacie PDF ]