[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To, że widziała na własne oczy, jak przyprowadziłam do domu mężczyznę, i dotknęła tych pieniędzy, które usiłowałam wcisnąć jej do ręki, musiało być dla niej po prostu ciosem.Zobaczyła owoce swoich nauk i nie mogła się oprzeć uczuciu zgrozy.Ale zarazem było w niej coś takiego, co nie pozwalało jej przyznać się, że nie miała racji, a może czuła nawet gorzką satysfakcję, że na wyznanie winy w tej chwili jest już za późno.Tak więc zamiast powiedzieć mi po prostu: “Postąpiłaś źle.nie rób tego więcej" - wolała mówić o sprawach nie mających ze mną nic wspólnego, o swoim życiu i o tym, że pragnęłaby umrzeć.Zaobserwowałam już od dawna, że kiedy ludzie zaczynają postępować niezgodnie ze swoim sumieniem, usiłują wybielić się i podnieść na duchu, rozprawiając na tematy najbardziej wzniosłe, przedstawiając się innym i sobie samym jako szlachetni i bezinteresowni, dalecy o setki mil od tego, co robią, lub, jak w wypadku matki, od tego, co pozwalają robić.Tyle tylko, że większość ich czyni to z całkowitą świadomością, natomiast matka, biedactwo, zupełnie nie zdawała sobie z tego sprawy, działała pod wpływem instynktu i okoliczności.Ale jej słowa o zupełnym braku chęci do życia wydawały mi się słuszne.Myślałam o tym, że i mnie zabrakło chęci do życia, kiedy dowiedziałam się o zdradzie Gina.Żyło tylko moje ciało, zupełnie niezależnie od mojej woli.Żyły te piersi, nogi, biodra, wzbudzające taki zachwyt u mężczyzn; żyły moje zmysły, pożądając miłości fizycznej, chociaż ja wcale już jej nie pragnęłam.Niewiele pomóc mogło, że kładąc się wieczorem do łóżka zdecydowana byłam nie obudzić się już więcej; kiedy spałam, ciało moje dalej żyło, krew krążyła mi w żyłach, żołądek i kiszki pracowały, rosły wygolone pod pachami włosy, rosły paznokcie, skóra wilgotniała od potu, organizm pokrzepiał się snem; a rano, bez udziału mojej woli, podnosiły się moje powieki i, wbrew chęci, oczy znowu patrzeć musiały na tę rzeczywistość, która stała się nienawistna; tak więc stwierdzałam, że pomimo pragnienia śmierci żyję i muszę żyć dalej.Zrozumiałam, że trzeba przystosować się do tego życia i nie myśleć o tamtych sprawach.Ale matce nie pisnęłam na ten temat ani słowa, bo zdawałam sobie sprawę, że były to myśli nie mniej tragiczne od jej własnych i nie mogły jej pocieszyć.Toteż kiedy wydało mi się, że przestała już płakać, odsunęłam się nieco od niej i powiedziałam: - Zachciało mi się jeść.- Rzeczywiście tak było, bo w restauracji, przy moim zdenerwowaniu, prawie nie tknęłam jedzenia.- Zostawiłam ci twoją kolację - odrzekła matka, bardzo zadowolona, że może mi usłużyć i zrobić to, co robiła każdego wieczora - pójdę ci ją odgrzać.- Wyszła, zostałam sama.Usiadłam przy stole, na moim zwykłym miejscu, czekając, aż matka wróci.Czułam teraz zupełną pustkę w głowie i z tego wszystkiego, co się stało, pozostał mi tylko słodkawy zapach miłości na palcach i słony ślad łez na policzkach.Siedziałam bez ruchu i obserwowałam cienie, jakie rzucała lampa na podłużne, nagie ściany pokoju.Potem weszła matka niosąc na talerzu mięso z jarzynami.- Nie przyniosłam ci zupy, bo nie jest bardzo dobra.zresztą zostało jej niewiele.- Nie szkodzi, to mi wystarczy.Napełniła mi kieliszek po brzegi winem i jak zwykle, gdy jadłam, stała przy mnie nieruchomo, czekając na rozkazy.- Czy dobry befsztyk? - troskliwie zapytała po chwili.- Tak, dobry.- Specjalnie prosiłam rzeźnika, żeby mi wybrał miękki kawałek.- Przyszła już całkiem do siebie i wszystko odbywało się tak jak każdego wieczora.Jadłam powoli i kiedy skończyłam, ziewnęłam i przeciągnęłam się prostując ramiona.Nagle poczułam się dobrze, gest ten sprawił mi przyjemność, bo uświadomiłam sobie, że ciało moje jest młode, silne, pełne życia.- Strasznie mi się chce spać - powiedziałam.- Poczekaj chwileczkę, pójdę ci posłać łóżko - powiedziała usłużnie matka i chciała wyjść z pokoju.Ale ja zatrzymałam ją:- Nie.nie.sama sobie pościelę.Wstałam od stołu, a matka zabrała pusty talerz.- Daj mi się wyspać jutro - powiedziałam - nie budź mnie.Matka skwapliwie przytaknęła, pocałowałam ją na dobranoc i poszłam do swego pokoju.Łóżko było rozgrzebane, tak jak zostawiliśmy je z Giacintim.Strzepnęłam tylko poduszkę i podciągnęłam wyżej kołdrę, rozebrałam się i położyłam.Leżałam przez chwilę po ciemku z otwartymi szeroko oczyma, nie myśląc o niczym.- Jestem dziwką uliczną - powiedziałam w końcu na głos, żeby przekonać się, jakie to na mnie zrobi wrażenie.Wydało mi się, że przeszło bez wrażenia, zamknęłam oczy i zasnęłam prawie natychmiast.Rozdział 8W ciągu następnych dni co wieczór spotykałam się z Giacintim.Zatelefonował on do Gizeli nazajutrz i Gizela po południu przekazała mi tę wiadomość.Giacinti miał wyjechać do Mediolanu w przeddzień mojego spotkania z Ginem i dlatego zgodziłam się widywać z nim codziennie.W przeciwnym razie byłabym odmówiła, bo poprzysięgłam sobie, że nie nawiążę już stałego stosunku z żadnym mężczyzną.Uważałam, że skoro raz zdecydowałam się na tę profesję, lepiej uprawiać ją otwarcie, stale zmieniając kochanków, niż oszukiwać samą siebie, że tak nie jest, idąc na utrzymanie do jednego mężczyzny.Poza tym wtedy istniałaby także obawa, że mogę przywiązać się do niego albo on do mnie, i utraciłabym nie tylko wolność dysponowania sobą, ale i wolność uczuć.Jak dotąd zresztą moje poglądy na normalne życie małżeńskie nic się nie zmieniły; myślałam, że gdybym miała wyjść za mąż, to nie za kochanka, który by mnie utrzymywał i zdecydował się na koniec prawnie, nie moralnie, zalegalizować nasz związek, ale za chłopca, który by mnie kochał i którego ja bym kochała, z mojej sfery, z moimi poglądami, z moimi upodobaniami.Chciałam, jednym słowem, żeby obrany przeze mnie zawód pozostał całkowicie oderwany od moich pragnień, bez żadnych powiązań czy kompromisów, bo uważałam, że mogę być zarówno dobrą żoną, jak dobrą kurtyzaną.Ale w żadnym razie nie potrafiłabym wybrać drogi pośredniej, pełnej zakłamania i hipokryzji, tak jak zrobiła Gizela.A poza tym, w ogólnym obrachunku, więcej można było uzyskać mając do czynienia z wieloma mężczyznami, choćby liczącymi się z każdym groszem, niż z jednym hojnym.Giacinti zapraszał mnie codziennie do tej samej restauracji, po czym przychodził ze mną do domu, gdzie zostawał do późna w noc.Matka nie napomykała już ani słowem na temat owych wieczorów; kiedy wchodziła około południa do mojego pokoju, niosąc na tacy kawę, ograniczała się do zapytania, czy dobrze spałam.Dawniej wypijałam tę kawę naprędce, stojąc przy piecyku w kuchni, z twarzą i rękami przemarzniętymi jeszcze po myciu w zimnej wodzie.Obecnie matka przynosiła mi kawę do pokoju i jadłam śniadanie w łóżku, a tymczasem ona podnosiła żaluzje i krzątała się po pokoju, robiąc porządki.Nie poruszałam z nią żadnych nowych tematów, rozmawiałyśmy o tym co i dawniej, ale ona sama zrozumiała, że w naszym życiu zmieniło się wszystko, i swoim zachowaniem okazywała, że pojmuje, jaka to jest zmiana.Postępowała tak, jak gdyby między mną a nią istniało milczące porozumienie, i wyglądało na to, że okazując mi te wszystkie względy naprasza się nieśmiało, abym pozwoliła jej być użyteczna i usługiwać mi także i w tym nowym życiu [ Pobierz całość w formacie PDF ]