[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie musiał pytać, czy Mara też to poczuła.Siedziała rozbudzona,ściskając w dłoni miecz świetlny, gotowa włączyć go w każdej chwili.Luke wyszedł na korytarz.Zwiatło było przygaszone, żeby nie prze-szkadzało spać, ale Danni też już była na nogach, a wraz z nią Tahiri,która do tej pory trzymała straż w korytarzu.Teraz stała nieruchomo,wpatrując się w ścianę, a raczej poprzez ścianę, na coś, co było bardzodaleko i znacznie bliżej ziemi. Ono znów tam jest szepnęła łamiącym się głosem.Luke odetchnął głęboko kilka razy.Nie mógł sobie przypomnieć,co właściwie mu się śniło tyle tylko, że przez moment był jakbywypełniony pragnieniem, aby wstać i zabić wszystkie żywe istoty wokółniego.Wciąż czuł absurdalną nienawiść i pogardę dla swoich towa-rzyszy, dla żony, ale w miarę, jak pamięć i umysł wracały do harmonii,emocje powoli przygasały. Co poczułyście?Tahiri potrząsnęła głową i Luke dopiero teraz ujrzał, jak po od-wróconym od niego policzku spływa pojedyncza łza. Coś strasznego szepnęła. To było jeszcze okropniejsze niżwtedy, kiedy wychodziłam z mojego uwarunkowania i zaczęłam zda-wać sobie sprawę z tego, czym się omal nie stałam.To wszystko byłowe mnie, w Mocy i prawie przejęło nade mną kontrolę.Myślę, że chy-ba zdołałoby mną zawładnąć, gdyby wiedziało, że tu jestem.Rozpaczw jej głosie rozdzierała serce.%7ładne z Widm nie wyszło ze swojej tymczasowej kwatery.Tomiało sens; skoro było to przesłanie Mocy, problem Mocy, sen Widm,zdecydowanie nieświadomych jej istnienia, mógł nie zostać zmą-cony.112Mara, ubrana już, ruszyła w dół korytarzem, waląc po kolei w drzwi. Wstawać, wszyscy! Wkładać zbroje.Czas na polowanie.Viqi wypadła z chodnika dla pieszych cztery piętra ponad pozio-mem hali produkcyjnej.Biegła na oślep, nogi dygotały jej ze zmęcze-nia, ale nie mogła sobie pozwolić na odpoczynek słyszała, jak pościgroznosi drzwi, które zdołała za sobą zasunąć.Skręciła w inny korytarz i nagle na wysokości jej gardła wyrosłowyciągnięte ramię.Uderzyła w nie całym rozpędem, nogi uciekły spodniej i nagle znalazła się na plecach, patrząc w górę na oświetlone sła-bym światłem dwie ludzkie twarze i dwie lufy pistoletów laserowychskierowanych w jej głowę.Stali przed nią mężczyzna i kobieta.Mężczyzna miał zle podstrzy-żoną brodę.Oczy kobiety były zaskakująco niebieskie i tworzyły upior-ny kontrast z nieprzyjemną, zaciętą twarzą.Obydwoje cuchnęli i wy-dawali się chudzi jak plastalowe belki. Patrzy na ciebie rzekł mężczyzna. Jakieś pięćdziesiąt kilo, na oko odparła kobieta. Dobre jedzenie. Jakim cudem jest taka czysta? Nieważne, zabij ją i tyle.Rozległ się odległy dzwięk, niski ryk, który podniósł drobne wło-ski na ramionach i karku Viqi.Mężczyzna i kobieta zawahali się i obej-rzeli w stronę, z której przybiegła.I znów ogarnęło ją to samo uczucie nienawiści i gniewu, którezwaliło ją z nóg w sali produkcyjnej.Ten sam skutek wywarło też najej napastnikach oboje pobledli i padli na kolana, a kobieta zaczęłasię dławić, zupełnie jakby od wymiotów powstrzymywał ją tylko pu-sty od wielu dni żołądek.Viqi pozbierała się z podłogi, zwróciła w kierunku, z którego ucie-kała i popełzła tak szybko, jak pozwalał jej na to paraliż, który ogarnąłjej ramiona i nogi.Przyszło jej do głowy, że lepiej byłoby umrzeć, niżuciekać; lepiej stanąć twarzą w twarz z prześladowcami, niż wciążumykać ale racjonalna część jej umysłu, walcząca o lepsze z innymiuczuciami, zmuszała ją do ruchu.Pokonała kilka metrów, aż wreszcie zakręt korytarza zasłonił męż-czyznę i kobietę przed jej wzrokiem.Usłyszała ich krzyk, a potem syk włączanego miecza świetlnego.Miała przed sobą właz serwisowy wmurowany w ścianę na po-ziomie podłogi.Szarpnęła za uchwyt, ale napotkała opór.Klapa8 Twierdza Rebelii 113prawdopodobnie była zamknięta na zwykłe zamki magnetyczne lubzasuwkę.Uwiesiła się na uchwycie całym szczupłym ciałem i szarpnęła, ażwreszcie właz ustąpił, a klapa wyrwała się jej z rąk i spadła na podło-gę.W otworze zobaczyła pionowy szyb o średnicy około metra, wy-posażony w drabinkę.Viqi wpełzła do szybu i zaczęła się wspinać.Ramiona i nogi jejdrżały, w każdej chwili mogły odmówić posłuszeństwa.Znów dobiegły ją krzyki mężczyzny i kobiety, a potem odgłos tną-cego miecza świetlnego.Dzwięki cichły w miarę, jak wspinała sięw górę, ale nienawiść nie słabła.Według chronometru Luke a minęły cztery godziny zanim zna-lezli pierwsze dowody istnienia istoty lub istot, których poszukiwali.Stali w głównej hali produkcyjnej koncernu meblowego i patrzyli narozrzucone po podłodze szczątki wojowników Yuuzhan Vongów i voxynów.Nie doprowadziły ich tu ślady ani dedukcja, ani nawet szczęście.Luke i pozostali Jedi wciąż czuli resztki energii Ciemnej Strony, którąprzesiąkły ściany, maszyny i zwłoki.Wrażenie podobne do tego, ja-kiego Luke doznał w pewnej jaskini na Dagobah, podniosło mu włosyna karku.Mara beznamiętnie oglądała ciało wojownika Yuuzhan Vongów,które zostało pocięte na co najmniej osiem kawałków.Wszystkie ranybyły nadpalone i kauteryzowane. Znowu nasz Mroczny Jedi.Albo ktoś inny. Mroczny Jedi potrafi narzucić swoją wolę normalnym ludziom zauważyła Tahiri.Skrzyżowała ramiona na piersi, jak podejrzewałLuke, po to tylko, aby powstrzymać je od drżenia. Ale nie w pełniwyszkolonym Jedi.To było jak skok w ocean Ciemnej Strony Mocy.Jakbym znów czuła śmierć Anakina.i znów chciała z nim umrzeć.Do jej oczu napłynęły łzy i dziewczyna odwróciła twarz, żeby inni ichnie widzieli. Zastanawiam się mruknął Luke jakby to było stanąć z nimtwarzą w twarz.Końcem buta trącił odcięte ramię Yuuzhanina.Nie zawsze mudobrze szło z Ciemną Stroną. Yuuzhanie są niewidzialni dla Mocy.Nie wyczuwają jej, a mynie wyczuwamy ich.Zwłaszcza Jedi.114 Myślałem o tym. Buzka stał na straży z rusznicą laserowąw dłoni, nie odrywając wzroku od wejścia. Mam taką taktykę, którejod czasu do czasu używam w trudnych sytuacjach. Co to takiego? zapytał Luke. Snajperzy.Ustawiasz w odległości kilku kilometrów, w ukryciu,karabin laserowy i kogoś, kto rzeczywiście wie, jak go użyć, a potem,kiedy wróg nawinie się pod lufę. Niezbyt to uczciwe uśmiechnął się Luke [ Pobierz całość w formacie PDF ]