[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zachłysnąłem się powietrzem.— Wybacz mi.W tym ogrodzie ozdrawiałem.Czy posiadasz Moc? —Delikatnie odgarnąłem włosy z czoła Medroca.— Głowa mojego przyjaciela jest zraniona, czy nie mogłabyś przywrócić go do życia?— Może.Pozwól mi się przyjrzeć.— Z szelestem materiału w kolorze nieba, lady Deranne zbliżyła się i uklękła przy nim.Nawet go nie dotknąwszy, zaczęła poruszać dłońmi nad leżącym Medrokiem.Tam, gdzie były jej ręce, rozbłyskiwało niebieskie światło.Przesuwała je ostrożnie nad sercem.Potem odwróciła się, jedną ręką kreśląc znaki nad jego ciałem, podczas gdy drugą położyła mu na głowie.Zamknęła oczy, nabrała powietrza, a światło pochodzące z jej dłoni przybrało na sile.Trzymając go, czułem, jak przez jego ciało przepływa Moc.Nagle Medrock zajęczał i zadrżał w mym uścisku.Potem umilkł, a jego oddech się zmienił.Kiedy pani odsunęła się, przeszedł go dreszcz.Nie otwierając oczu, zmarszczył brwi.—Nigdy więcej nie wypiję jabłecznika Medwy! —powiedział ochryple.A potem otworzył oczy; spojrzał na panią, rozpoznając ją, i przerażony zaczął po omacku szukać swej broni.— Nie! To nie jest Deraa! — Chwyciłem go i nie wypuszczałem z objęć, póki nie przestał się szarpać.— Medroc, wszystko w porządku.ona cię wyleczyła.Medroc potrząsnął głową i wzdrygnął się.— Wygląda zupełnie jak tamta.Nic nie rozumiem.— Ona jest moją siostrą.— Pani spojrzała na swe zaciśnięte dłonie i blask na chwilę osłabł.— Czary, które niszczą ten kraj, rozdzielają bardziej niż kamienne ściany.Deraa jest moją bliźniaczką.Obie urodziłyśmy się obdarzone Mocą.Ale Deraa wykorzystywała tę Moc, żeby rządzić innymi, podczas gdy ja — by uzdrawiać dusze i ciała, tworzyć na nowo.I tak my dwie, które wzrastałyśmy w jednym łonie w przyjaźni, żyjemy na tym świecie we wzajemnej wrogości.Staram się wspierać wszystko, co dobre.Podniosła głowę i znów na nas spojrzała.— A teraz, jak przypuszczam, widząc, do czego może doprowadzić brak zgody, docenicie ten pokój, który panuje w waszych domach.Medroc i ja spojrzeliśmy na siebie, po czym odwróciliśmy wzrok.Ostatnie wydarzenia nas zmieniły, ale czy to ułatwi, czy utrudni nam rozpoczęcie wszystkiego od nowa — nie potrafiłem powiedzieć.Ale pomyślałem o naszych ojcach budujących rezydencje dla swych synów i wiedziałem już, że musimy wracać do domu.— Szkoda — rzekła wtedy pani.— W tym kraju potrzeba bohaterów.— Nie jesteśmy bohaterami.— Medroc machnął ręką, wskazując otoczenie.Zrozumiałem, co ma na myśli: czy bohaterowie wpadliby w taką pułapkę jak ta? — Należymy do świata, z którego przybyliśmy — dodał szorstko.— Naprawdę? — spytała smutno pani.— Cóż, przynajmniej jesteście szczerzy.Jedyne, co mogę zrobić, to pokazać wam ścieżkę, z której sprowadziła was moja siostra.Chodźcie.— Jednym płynnym ruchem podniosła się.— Nawet z tej otchłani jest wyjście.Zrobiła kilka kroków po kamiennej podłodze.W bijącym od niej blasku zobaczyłem wyjście, którego nie widziałem w świetle pochodni, a za nim — początek schodów.W końcu Deranne towarzyszyła nam przez całą drogę.Popołudniowe światło wpadało przez wysokie okrągłe okna komnaty czerwonych kamieni, a za jednym z hakowatych wejść mogłem zobaczyć majaczące w oddali zielone pola.Medroc i ja zatrzymaliśmy się i spojrzeliśmy na panią.Uśmiechnęła się do nas, ale w jej oczach malował się smutek.— Idźcie — powiedziała łagodnie.— Kraj, z którego przybyliście, leży tam.Ruszyłem przed siebie, zastanawiając się, jak długo nas nie było, i co zrobi ze mną ojciec.Nie skończy się pewnie tylko na laniu,pomyślałem.Zastanawiałem się, jaką historyjkę wymyślił Auster.Ruszyłem więc przed siebie, walcząc z dezorientacją, którą odczuwałem patrząc na znajome kontury rezydencji mego ojca.Ale to nie była ta sama rezydencja! Oprócz wielkiej wieży, którą pamiętałem, wznosiła się jeszcze jedna, równie potężna.Mur otaczający dwór został zwieńczony — wszystkie ściany były takie wysokie! Przed oczami miałem kamienną twierdzę, nie tylko ukończoną, ale i sędziwą: porośniętą bluszczem i z pokrytymi patyną kamieniami.— Medroc.— Mój głos załamał się, gdy usłyszałem, że podchodzi do mnie.Patrzył na to samo co ja [ Pobierz całość w formacie PDF ]