[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Iskiernik - powiedział Jasper.- Rośnie tam, gdzie wiatr rzucił popioły płonącego Hien, gdyErreth-Akbe obronił Skryte Wyspy przed Ognistym Władcą.- Dmuchnął w wyschniętą koronękwiatu i oderwane nasiona wzbiły się z wiatrem, szybując w słońcu jak ogniste iskry.Zcieżka powiodła ich w górę, okrążając podnóże wielkiego zielonego wzgórza, krągłego ipozbawionego drzew, wzgórza, które Ged widział ze statku, gdy wpływali na zaklęte wodywyspy Roke.Na zboczu Jasper przystanął.- W domu na Havnor słyszałem wiele o gontyjskiej sztuce czarnoksięskiej i zawsze jąchwalono, toteż czekałem długi czas, aby zobaczyć, na czym polega.Teraz mamy.tu Gon tyjeżyka i stoimy na stokach Pagórka Rfeke, którego korzenie zagłębiają się aż do środka ziemi.Wszystkie czary mają tu szczególną moc.Uczyń dla nas jakąś sztuczkę, Krogulcze.Pokaż namswój styl.Ged, zmieszany i zaskoczony, milczał.- Pózniej Jasper - rzekł prosto Veteh.- Daj mu na razie spokój.- Posiada albo umiejętności, albo moc, inaczej odzwierny nie wpuściłby go.Czemu niemiałby nam tego pokazać, równie dobrze teraz jak pózniej? Prawda, Krogulcze?- Posiadam i umiejętność, i moc - powiedział Ged.- Pokaż mi, o jakich rzeczach mówisz.- O złudzeniach oczywiście - o sztuczkach, grze pozorów.Na przykład o tym!Wskazując palcem, Jasper wymówił parę dziwnych słów i tam gdzie wskazywał, na zboczuwzgórza, pociekła pomiędzy zielonymi trawami niteczka wody; po chwili urosła i już tryskałozródło, a woda zaczęła spływać ze wzgórza wartkim strumieniem.Ged zanurzył rękę w nurt ipoczuł wilgoć, napił się wody i poczuł jej chłód.Mimo to jednak woda nie gasiła pragnienia:była tylko złudzeniem.Jasper za pomocą innego słowa zatrzymał wodę i w słońcu zafalowałasucha trawa.- Teraz ty, Yetch - powiedział ze swoim chłodnym uśmiechem.Yetch podrapał się w głowę i spojrzał posępnie, ale wziął w dłoń grudkę ziemi i zacząłśpiewać nad nią niemelodyjnie, urabiając ją swymi ciemnymi palcami, kształtując ją, ugniatając,wygładzając; i nagle grudka stała się małym stworzeniem, jakby trzmielem czy włochatą muchą,która uleciała z bzykiem nad Pagórek Roke i znikła.Ged stał zapatrzony i zbity z tropu.Cóż on znał oprócz.pospolitych wiejskich guseł,zaklęć przywołujących kozy, leczących brodawki, przesuwających ciężary albonaprawiających garnki?- Ja nie robię żadnych sztuczek w tym rodzaju - rzekł.Była to wystarczająca odpowiedz dlaYetcha, który chciał już przystąpić do dalszej zabawy, ale Jasper zapytał:- Dlaczego nie?- Czary to nie zabawa.My, Gontyjczycy, nie czynimy ich dla przyjemności ani dla pochwały -odparł Ged hardo.- Po co zatem je czynicie? - dopytywał się Jasper.- Dla pieniędzy?- Nie!.- Ale nie umiał wymyślić jakiejś innej odpowiedzi, która ukryłaby jego niewiedzę iocaliła dumę.Jasper zaśmiał się, nie tracąc humoru, i ruszył dalej, prowadząc ich wokół PagórkaRoke.I Ged poszedł za nim, markotny i z urazą w sercu, wiedząc, że zachował się jak głupiec, iwiniąc za to Jaspera.Tej nocy, gdy leżał owinięty w płaszcz na sienniku w swojej zimnej, nie oświetlonejkamiennej celi, w zupełnej ciszy Wielkiego Domu na Roke, osobliwość tego miejsca i myśl owszystkich zaklęciach i czarach, które tu czyniono, poczęła stopniowo opanowywać go i nękać.Otaczała go ciemność, wypełniał go lęk.Pragnął być gdziekolwiek, byle nie na Roke.Ale dodrzwi celi podszedł Vetch z małą niebieskawą kulą błędnego ognika, która unosiła się nad jegogłową i oświetlała mu drogę, i spytał, czy może wejść i chwilę porozmawiać.Wypytywał Geda owyspę Gont, a potem mówił z czułością o swoich rodzinnych wyspach na WschodnichRubieżach, opowiadając, jak dym z wiejskich palenisk snuje się wieczorem ponad spokojnymmorzem, pomiędzy wysepkami o zabawnych nazwach: Korp, Kopp i Holp, Yenway i Yemish,Iffish, Koppish i Sneg.Kiedy szkicował palcem zarysy tych lądów na kamieniach posadzki, abypokazać Gedowi ich położenie, linie, które rysował, świeciły blado przez chwilę, jakby na-Kreślone srebrnym pręcikiem, po czym gasły.Vetch przebywał w szkole trzy lata i wkrótce miałbyć pasowany na czarownika: wykonywaniu pomniejszych sztuk magicznych poświęcał niewielewięcej uwagi, niż ptak poświęca lataniu.Posiadł przy tym jeszcze większą, nie wyuczonąumiejętność: była nią sztuka dobroci.Tej nocy, odtąd już na zawsze, ofiarował Gedowi swojąprzyjazń, niezawodną i szczerą przyjazń, której Ged nie mógł się oprzeć i którą musiałodwzajemnić.A jednak Yetch był tak samo przyjazny wobec Jaspera, który ośmieszył Geda owegopierwszego dnia na Pagórku Roke.Ged nie zapomniał o tym, podobnie chyba jak Jasper, któryzawsze zwracał się do niego uprzejmym tonem i z drwiącym uśmiechem.Ambicja Geda niecierpiała lekceważenia i nie zadowalała się byle czym [ Pobierz całość w formacie PDF ]