RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z pewnością nie zechciałbym także wtajemniczać w owe sekrety synów Gocwina, gdyż jakkolwiek pozornie pozostawaliśmy w najlepszej przyjaźni, nie mogłem ufać do końca ich przewrotnej, dwulicowej naturze.Powodowani zawiścią, szczwani młodzieńcy mogliby spróbować zająć przy astrologu moje uprzywilejowane miejsce ucznia czarnoksiężnika.Dowiedziałem się zresztą od nich samych, bo przechwalali się jeden przez drugiego, że odwiedzili wraz z młodym księciem znany we Wrocławiu dom rozpusty, gdzie nie omieszkali skalać się obaj z pewną sprzedajną dziewką.Tak więc Jakub i Jan sami się bezwiednie wykluczyli.Śliczny Henryk z Sunnenberch bez wahania spełniłby każdą moją prośbę, lecz pożegnałem go właśnie z żalem kilka dni temu, udał się bowiem do siedziby templariuszy w Bolkowie, zdaniem rodziny dostatecznie już wyedukowany, aby rozpocząć terminowanie w roli giermka na służbie u zakonnych rycerzy.Pozostawali dwaj ubodzy żacy, zezowaty jąkała Andrzej i mańkut Paweł, których przyrodzone ułomności i szczenięca naiwność mogły niewątpliwie zachęcić diabła do rychłego przybycia.Cieszyłem się ciągle u nich mirem przywódcy osławionej drużyny wilkołaków i wiedziałem, że nie będą robić trudności.Mag obiecał ich ponadto wynagrodzić czarodziejskimi różdżkami, uczynionymi przez nas niedawno z kłączy paproci narecznicy.Przypominały z wyglądu miniaturową rękę, stąd wzięła się u ludu nazwa „cudowna dłoń świętego Jana”.Czarodziej zapewnił chłopców, że moc akcesoriów wzmogła się w dwójnasób dzięki jego zaklęciom, toteż będą im przydatne w wielu uzdrowicielskich zabiegach.Nie mógł z pewnością dać cenniejszego podarunku dwóm przyszłym medykom.Zebraliśmy się w domku przy jatkach po zapadnięciu zmroku.Pracownię zapełniało wiele dziwacznych sprzętów, których znaczenia i użyteczności nie poznałem jeszcze w pełni.Mistrz Wolfgang wygrzebał spośród nich miedziany trójnóg, na którym ułożył okrągłą posrebrzaną tacę sporej wielkości.Powiedział nam, że pochodzi ona z Konstantynopola i została nabyta niemałym kosztem.Zdobiły ją przedziwne znaki, którym przyjrzałem się z ciekawością, a moi młodzi przyjaciele z lękiem.Jej środkową część zapełniał misternie wyrzezany pentagram, odwrócony samotnym wierzchołkiem w dół, tak aby pasował do przedstawionej w nim głowy kozła z capią bródką i długimi, uniesionymi wyzywająco do góry rogami.Mag wytłumaczył nam, że jest to podobizna Czarnego Boga, dla swej jurności zwanego Bogiem o Tysiącu Młodych, czczonego w tej właśnie postaci od wieków przez liczne ludy, grubo przed nastaniem chrześcijaństwa.Dla sług Nazarejczyka reprezentuje siły ciemności, dla mężnych i śmiałych rozrodczą potęgę natury.Niesamowity symbol był otoczony przez okrąg z hebrajskimi literami, które mój nauczyciel rozwikłał jako imię Lewiatana, węża wodnych otchłani.Zewnętrzny brzeg tarczy wypełniały dobrze mi znane znaki zodiaku.Czarodziej z Weimaru wyjaśniał dalej, że abym mógł ujrzeć swoje przeznaczenie, potrzebna jest energia gwiazd rządzących ludzkimi losami oraz pierwotne potęgi drzemiące w wodzie i ogniu.Dlatego teraz cisnął na wypolerowaną jak zwierciadło tacę nieco żaru z komina i rozkazał sypać nań trzęsącym się ze strachu Andrzejowi i Pawłowi rutę, rozchodnik i bieluń w taki sposób, aby bez przerwy tliły się równomiernie.Ja sam, wykąpany i natarty przez mistrza maścią czarownic, pachnącą intensywną wonią bzowego kwiecia, a także napojony miksturą sprowadzającą prorocze wizje, wreszcie odpowiednio wcześniej pouczony, zbliżyłem się powolnym krokiem do brzegu srebrnego okręgu i przyklęknąłem, aby zagłębić twarz w dymach kadzideł.Początkowo nic się ze mną nie działo.Byłem niezmiernie wszystkim przejęty i podniecony, a przez głowę przelatywał mi istny tabun myśli na podobieństwo rozhukanych dzikich rumaków.Wdychałem mdlące zapachy ziół i wpatrywałem się intensywnie w żar, aż zapiekły mnie oczy.Jakby przez grubą zasłonę słyszałem mistrza Wolfganga, który swym srogim, rozkazującym tonem wzywał władcę ziemi i króla tego świata, aby rozwarł przede mną bramy piekieł i obdarzył swoją mocą.Andrzej i Paweł powtarzali po nim słowa zaklęć cichymi, drżącymi głosikami.Jednak obiecane widzenia nie nadchodziły i coraz bardziej wzbierała we mnie złość.Dopiero kiedy cała trójka poczęła monotonnie wyliczać imiona wzywanych diabłów, od biblijnego Abadona po swojskiego Welesa, zrozumiałem, że muszę osiągnąć wewnętrzny spokój.Spróbowałem wyciszyć umysł i pozwoliłem się kołysać szatańskiej litanii, co sprawiło, że zapadłem w rodzaj snu na jawie.Głosy mego mentora i przyjaciół zlały się w jeden niezrozumiały bełkot, który po chwili przestał dla mnie cokolwiek znaczyć, jak szemrząca gadka górskiego potoku.Czułem się lekki i wypełniony światłem bijącym od żaru, jakbym unosił się w nadziemskiej przestrzeni ogrzewany promieniami słońca.I nagle, niespodziewanie dla mnie samego, otworzyły się oczy mej duszy i usłyszałem w tej chwili wewnętrzny głos, Dajmonion, jak go określał Sokrates w Apologii Platona.Zdało mi się, że spoglądam na wyniosłe, ośnieżone szczyty Tatr, widziane z lotu ptaka.Potem ujrzałem jakby galopującą w powietrzu sylwetkę jeźdźca w rozwianej czarnej opończy na potężnym karym wierzchowcu.Kiedy jednak postać przybliżyła się, kontury jej nie stały się wcale wyraźniejsze, lecz wciąż się rozmazywały, przybierając coraz to inne kształty.Chwilami widziałem przedziwnego stwora, mającego najeżoną kłami paszczę smoka, wilcze łapy i tułów oraz ogromne orle skrzydła.To znów zwidywało mi się nieznane, choć piękne oblicze jasnowłosego młodzieńca, w przedziwny sposób przypominające jednak niezapomnianą, groźną twarz mego pierwszego mistrza Orkana.Głos, który usłyszałem, był mi dobrze znany z wizji, jakie przeżyłem w oblężonej Legnicy i spalonym Borku.Powiedział mi, że słyszę go tak wyraźnie po raz ostatni, albowiem jestem wystarczająco dojrzały, aby kierować się własnym rozumem i działać samodzielnie.Wiem już, że nie muszę się obawiać zerwania wszelkich pęt, jakie krępują mój swobodny rozwój.Wybierając w swoim czasie zemstę w miejsce nadstawiania drugiego policzka i bezowocnego cierpienia, wszedłem na właściwą drogę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl