[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powitałago ukłonem i powtórzyła zaproszenie do poczęstunku.136Istota wydała z siebie cichy, skrzekliwy śmiech i wbiła potworne kływ drewnianą belkę, oderwała kawałek potrząsnęła głową.Tiril odetchnęła drżąc.W oczach zakręciły jej się łzy upokorzenia.Przecież chciała tak dobrze!Brakowało teraz tylko jednego z towarzyszy Móriego: Pustki. Pustka nie przyjdzie oświadczył nauczyciel, jakby czytał w jej myślach. Bo wokół ciebie nie ma pustki, Tiril z ludzkiego rodu.Nadajesz życiu ludzisens i sprowadzasz radość.A teraz odłóż magiczny znak, wtedy znikniemy.Z portu dobiegło kilka uderzeń dzwonu okrętowego, poza tym panowała nie-zwykła cisza, jak gdyby znajdowała się na bezludnym pustkowiu, a nie w tętnią-cym życiem mieście. Chyba całkiem nie znikniecie? Nie, przez cały czas krążymy wokół naszej zdobyczy: Móriego.Tiril zebrała się na odwagę i powiedziała dokładnie to, co chciała: Nie podoba mi się słowo zdobycz.Ale proszę, abyście zostali jeszczeprzez chwilę.Wiecie, że jestem gotowa uczynić wszystko dla mego przyjaciela. Wiemy, bez ciebie przekroczyłby granice i stał się jednym z nas.Z sercem w gardle wpatrywała się w górującą nad nią przerażającą postaćupiora czarnoksiężnika z zamierzchłych czasów. Czyż nie chcecie, by wykorzystywał swe niezwykłe umiejętności na tymświecie? Zwiat nic nas nie obchodzi.Nic dobrego nas na nim nie spotkało.Tiril odetchnęła głęboko, by ukryć, jak bardzo się boi. Proszę więc, abyście zrobili to dla mnie.Nie mam sił, by teraz mu po-móc.Musimy wyruszyć w drogę przed upływem jednej doby, a Móri nie możesię nawet podnieść.Naprawdę jesteśmy zmuszeni jechać dalej.Ale ja nigdy nieopuszczę mego przyjaciela.Bez waszej pomocy oboje zostaniemy uwięzieni i byćmoże wkrótce umrzemy.Stali w milczeniu.Tiril przyszła do głowy szalona myśl, że oni porozumiewająsię ze sobą bez słów.W końcu przemówił nauczyciel, jego głowa zwisała nad dziewczyną niczymgłowa starego żółwia. Ze względu na ciebie, i twego dzielnego, wiernego psa, przyjdzie ci z po-mocą Zwierzę.Nidhogg w podzięce za okazaną mu dobroć także zrobi, co w jegomocy.Ja również.Za ciepło, jakie łączy ciebie i Móriego, panie nieba i mórzuczynią, co tylko będą mogły.W twym czystym, gotowym zawsze nieść pocie-chę sercu utracona nadzieja dostrzega światełko rozjaśniające mrok.A opiekunkaMóriego gotowa jest dać mu jeszcze jedną szansę.Tiril w podzięce skłoniła głowę.Nie zdołała ukryć uśmiechu radości i ulgi.Potem zwróciła się do ostatniego, mężczyzny, ducha opiekuńczego Móriego. Ty się jeszcze nie wypowiedziałeś, panie.W życiu Móriego uczyniłeś nie-wiele albo wręcz nic.137Mężczyzna, który bez słowa towarzyszył Móriemu w podróży poprzez innewymiary, przemówił po raz pierwszy: Nie miałem ku temu okazji.Mój czas na ziemi upłynął, zanim jeszcze jegosię rozpoczął.Ale to ja się teraz za nim wstawiłem.Tiril padła na kolana. Dzięki ci, Hraundrangi-Móri rzekła cicho. Możesz być, panie, dumnyze swego syna.Ujęła dłoń Móriego i siadła przy nim.Mężczyzna uśmiechnął się. A więc odgadłaś to, co jemu nigdy nie przyszło do głowy.Zaopiekuj sięnim, moja droga! Z waszą pomocą na pewno wszystko będzie dobrze.Okaleczony wilk kulejąc podszedł do Nera i obwąchał go.Tiril obserwowałato ze strachem.Bardzo bała się o swego ulubieńca. Nie lękaj się, życie twego psa zostanie przedłużone cicho powiedziałnauczyciel. Och, naprawdę? westchnęła uszczęśliwiona. Serdeczne dzięki! Naj-większym moim zmartwieniem było to, że psi żywot trwa tak krótko.Zwierzę wróciło do niej.Patrzyli na nią wszyscy. Dziękuję szepnęła. Dziękuję, jestem taka szczęśliwa, że nie wiem,jak to wyrazić.I żegnajcie!Wyjęła z kieszeni kawałek dębowego drewna z rysunkiem magicznego znakui schowała go do worka Móriego.Izdebka opustoszała.Tiril siedziała oparta o ścianę, nie wypuszczając z ręki chłodnej dłoni przyja-ciela.Cisza wokół niej była ogromna.To się nie zdarzyło, przekonywała samą siebie oszołomiona.Nie potrafiła ze-brać myśli, przemykały przez głowę oderwane od siebie.Znów snułam pobożneżyczenia.Pod wpływem fantazji Móriego stworzyłam własne.Przez nieszczelną ścianę przecisnął się powiew wiatru, podrywając do górykurz z podłogi.Zamigotały świece.Ich blask przez moment padł na drewnianą belkę.Wyraznie było widać, żecałkiem niedawno ktoś odłupał z niej kawałek, jakby koń zawadził zębami o żłób.Poczuła uścisk dłoni Móriego.Przeciągnął się. Tiril? Siedzisz tutaj?Pochyliła się nad nim.Nie śmiała wierzyć własnym oczom. Najdroższy przyjacielu, odzyskałeś przytomność?Usta Móriego rozciągnęły się w uśmiechu, ale nie dało się zrozumieć wypo-wiadanych przez niego słów. Co mówisz?138Powtórzył: Blask twoich oczu.Twoje oczy znów błyszczą, Tiril! To chyba nic dziwnego.Jak się czujesz?Móri usiadł. Czuję się silny i zdrowy, gotowy, by podbić świat.Dziękuję, pomyślała Tiril.Dziękuję wam, on zdoła jutro opuścić Bergen!Zdmuchnęła świece. Ty może się już wyspałeś, ale ja muszę się choć trochę zdrzemnąć. Oczywiście.Ja też jeszcze będę spał.Czuję się taki spokojny, odprężony.Odwrócił się na drugi bok.Tiril ułożyła się za jego plecami i naciągnęła okry-cie na oboje.Otoczyła ramieniem pierś przyjaciela, poczuła, że nie jest już tak koścista jakprzedtem.Wpasowała kolana w zagłębienie jego kolan mieściły się idealnie i starała się ogrzać mu plecy. Wszystko będzie dobrze, Móri.Bylebyś tylko był zdrów, poradzimy sobiez każdym kłopotem.Ty i ja.Neto przytulił się do niej.Wszyscy troje poprawiła się.Rozdział 19Bergen nie słynie z jasnych słonecznych dni, lecz nazajutrz powitała ich pięk-na pogoda.Erling zastanawiał się, czy nie lepiej wyprawić się do Christianii statkiem.Myślał o Mórim, któremu zapewne z trudem przyjdzie znosić trudy kolejnej po-dróży.Przeprawa statkiem trwała co prawda dłużej, lecz była znacznie wygod-niejsza.Erling lubił wygodę.W portowym magazynie powitał go jednak zdrowy i radosny Móri. Co się z tobą stało? spytał zdumiony Erling. To chyba jakieś czary! Rzeczywiście można tak to ująć tajemniczo uśmiechnęła się Tiril. Sam tego nie rozumiem przyznał Móri. Owszem, guz na głowie jesz-cze pobolewa, ale to drobiazg [ Pobierz całość w formacie PDF ]