[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W tym eksperymencie proszono rezerwistów o zjedzeniesmażonego konika polnego i przedstawiono to jako część badańnad pożywieniem, które daje szansę przeżycia.Rezerwiści,którzy zjedli owada na prośbę srogiego, nieprzyjemnegoprzełożonego, polubili koniki polne znacznie bardziej niż ci,którzy zjedli je, spełniając prośbę podziwianego i lubianegoprzełożonego, ponieważ mieli małe zewnętrzne uzasadnieniedla swoich działań.W konsekwencji przyjęli oni bardziejpozytywną postawę wobec spożycia koników polnych, abyusprawiedliwić swoje skądinąd dziwne i wzbudzające dysonanszachowanie.Następstwa dobrych i złych uczynkówJak dochodzimy do lubienia tych, którymwyświadczyliśmy przysługę: manipulacja Bena Franklina.Jest oczywiste, że jeśli kogoś lubimy, to jesteśmy skłonnidobrze go traktować, uprzejmie się do niego zwracać, oddawaćmu przysługi i życzliwie się do niego uśmiechać.Jeśli kogoś nielubimy traktujemy go mniej uprzejmie, unikamy go, mówimy onim złe rzeczy i być może nawet zadajemy sobie specjalny trud,aby utrzeć mu nosa.Ale co sie stanie, jeśli oddamy komuśprzysługę? Konkretnie, co się stanie, jeśli zostaniemy subtelnienakłonieni do wyświadczenia przysługi komuś, kogo nie lubimy?Czy będziemy lubić go mniej czy bardziej? Teoria dysonansuprzewiduje, że będziemy taką osobę lubić bardziej po oddaniujej przysługi.Nie kochamy ludzi tak bardzo za dobro, którym oni nasobdarzyli, ale za dobro, którym my obdarzyliśmy ich. Lew Tołstoj, 1869To zjawisko zostało prawie pominięte przez teoretykówdysonansu; faktycznie jest ono częścią wiedzy potocznej.W1736 r.Benjamin Franklin przyznał się, że wykorzystał tęmądrość w swojej strategii politycznej.Gdy był członkiemstanowego ciała ustawodawczego w Pensylwanii, utrudniała mużycie opozycja polityczna i animozja jednego z członkówlegislatury.Tak oto zaczął zdobywać jego sympatię:Nie było moim celem zdobywanie jego przychylności poprzezokazywanie służalczego poważania, ale po pewnym czasie posłużyłem się inną metodą.Wiedząc, że ma w swojejbibliotece pewną bardzo rzadką i ciekawą książkę, napisałem doniego list, wyrażając pragnienie przeczytania jej i pytając, czyoddałby mi przysługę i pożyczył ją na kilka dni.Natychmiastprzystał mi książkę, a ja zwróciłem ją mniej więcej po tygodniuwraz z listem, w którym wyraziłem z naciskiem swojąwdzięczność.Gdy spotkaliśmy się w Izbie Reprezentantów,rozmawiał ze mną (chociaż nigdy przedtem tego nie robił) i tobardzo grzecznie; od tego czasu zawsze okazywał gotowość dosłużenia mi przy każdej nadarzającej się okazji; tak zostaliśmywielkimi przyjaciółmi, a nasza przyjazń trwała aż do jegośmierci.Jest to jeszcze jeden przykład słuszności starej zasady: Ten, kto raz wyświadczył ci uprzejmość, będzie bardziejskłonny do oddania ci następnej przysługi niż ten, wobecktórego ty sam jesteś zobowiązany".(BigeIow, s.216-217)Nie uświadamiając sobie tego, Benjamin Franklin być może byłpierwszym teoretykiem dysonansu.Benjamin Franklin był wyraznie zadowolony z sukcesu swojejmanipulacyjnej strategii.Ta anegdota nie powinna jednak nas sceptycznych naukowców przekonać do końca.Nie jestcałkowicie jasne, czy sukces Franklina był spowodowany tymkonkretnym posunięciem czy po prostu jego wdziękiem.Aby sięo tym przekonać, musimy zaplanować i przeprowadzićeksperyment, w którym kontroluje się takie cechy jak wdzięk.Interesujące nas badanie zostało przeprowadzone przez JonaJeckera i Davida Landy'ego (1969), a więc ponad 230 lat poraczej przypadkowym eksperymencie Franklina.W eksperymencie Jeckera i Landy'ego (1969) studenciotrzymali zadanie tworzenia pojęć, co dawało im możliwośćwygrania znacznej sumy pieniędzy.Po zakończonym ćwiczeniueksperymentator zwrócił się do jednej trzeciej uczestników zwyjaśnieniem, że przeznaczył na przeprowadzenie badaniaswoje własne fundusze, które właśnie się wyczerpały, cooznacza, że może być zmuszony do przedwczesnegozakończenia eksperymentu.Spytał: Czy oddalibyście mispecjalną przysługę i zgodzili się zwrócić wygrane przez waspieniądze?" Tę samą prośbę skierowano do innej grupyuczestników z tą różnicą, że tym razem uczynił to nieeksperymentator, ale sekretarz wydziału, który zapytał, czyzwróciliby pieniądze, przekazując je na skromny fundusz badańwydziału psychologii.Pozostałych uczestników nie proszono ozwrot wygranej.Na koniec wszyscy uczestnicy mieli wypełnićkwestionariusz, który dawał im możliwość dokonania ocenyeksperymentatora.Ci studenci, których udało się nakłonićpochlebstwami do wyświadczenia eksperymentatorowispecjalnej przysługi, uznali go za najbardziej atrakcyjnego.Pozostali ocenili go jako dość miłego faceta, ale nie takwspaniałego, jak wynikało z ocen uczestników, którychproszono o wyświadczenie mu przysługi.Rycina 3.8przedstawia wyniki tego eksperymentu.RYCINA 3.8.Jeśli wyświadczyliśmy komuś przysługę, to jestbardziej prawdopodobne, że poczujemy więcej sympatii dla tejosoby (zaczerpnięto z; Jecker, Landy, 1969)Kiedy zaczynamy nienawidzić tych, którychskrzywdziliśmy.Sporo lat temu, w czasie trwania wojny wWietnamie, jeden z nas Elliot Aronson wynajął młodegomężczyznę, aby mu pomógł malować dom.Oto jak.wspominato Elliot:Malarz był łagodną i z natury przemiłą osobą.Ukończył szkołęśrednią, zaciągnął się do wojska i walczył w Wietnamie.Poopuszczeniu wojska zajął się malowaniem domów i był dobrymi solidnym rzemieślnikiem oraz uczciwym biznesmenem.Lubiłem z nim pracować.Pewnego dnia, w czasie przerwy nakawę, zaczęliśmy rozmawiać o wojnie i ostrej opozycjiprzeciwko niej, szczególnie na lokalnym uniwersytecie.Wkrótceokazało się, że mieliśmy zupełnie odmienne zdania na tentemat.On sądził, że interwencja amerykańska byłauzasadniona, sprawiedliwa i uratowała na świeciedemokrację".Ja argumentowałem, że była straszliwie brudnąwojną, że zabijaliśmy, okaleczaliśmy i zrzucaliśmy napalm natysiące niewinnych ludzi: starców, kobiety, dzieci ludzi,którzy nie byli zainteresowani wojną ani polityką.Patrzył namnie przez długi czas, potem się uśmiechnął i powiedział: Psiakrew! Doktorze, oni nie są ludzmi, oni sąWietnamczykami! Oni są żółtkami".Powiedział to, jakby to byłyfakty, bez złośliwości czy gwałtowności.Byłem zaskoczony iprzygnębiony jego reakcją.Zastanawiałem się, jak to możliwe,żeby ten młody mężczyzna o miłym usposobieniu, łagodny irozsądny mógł reprezentować taką postawę.Jak mógł odmówićczłowieczeństwa całej grupie narodowej?Przez następnych kilka dni, podczas naszych rozmów,dowiedziałem się o nim więcej.Okazało się, że w czasie wojnyuczestniczył on w działaniach, w których mordowanowietnamską ludność cywilną.Stopniowo stało się jasne, żepoczątkowo gnębiło go poczucie winy i zdałem sobie sprawęz tego, że mógł on ukształtować taką postawę wobecWietnamczyków, aby uśmierzyć swój niepokój [ Pobierz całość w formacie PDF ]