RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ostrze bez trudu zagłębiło się poprzez łuski w ciało i kości potwora i odcięło około czterech stóp ogona.Wrzask, jaki wydała smoczyca, mroził krew w żyłach.Z jej dzioba buchnęły ku niebu kłęby ognia, a z rany trysnęła fontanna krwi, która zalała Garionowi twarz i na chwilę oślepiła go.- Garionie! - krzyknęła Polgara.- Uważaj!Sięgnął dłońmi ku twarzy, aby zetrzeć z niej krew.Smoczy­ca obróciła się zwinnie, ryjąc pazurami ziemię i bijąc skrzyd­łami powietrze.Klejnot zajaśniał i intensywny niebieski pło­mień znowu ogarnął miecz, sycząc i dymiąc, kiedy ogień wypalał gęstą krew, która pokrywała ostrze.W chwili, gdy rzuciła się do ataku, cofnęła się przed żarem bijącym z broni.Garion uniósł miecz i zwierzę ponownie skuliło się i zaczęło wycofywać krok po kroku.Bała się! Z jakiegoś powodu niebieski płomień miecza przerażał ją! Wrzeszcząc przeraźliwie i desperacko próbując bronić się potężnymi zionięciami, cały czas postępowała w tył, a z jej ogona wciąż tryskała krew.Najwyraźniej w płomieniu Klejnotu było coś, czego nie mogła znieść.Gariona znowu ogarnęło podniecenie i uniósł miecz, z którego buchnął słup ognia.Zaczął smagać zwierzę tym płonącym biczem i słyszał głośny syk, kiedy płomień dotykał skrzydeł i boków.Smoczyca ciężko wzbiła się w powietrze i mocno machała skrzydłami, starając się unieść ogromne cielsko.Połamała czubki jodeł na skraju polany, pragnąc uciec za wszelką cenę.Ciągle skrzecząc, odleciała na południowy zachód, zostawia­jąc za sobą chmury ognia i strugi krwi.Kiedy stali i przyglądali się pierzchającej bestii, zaległa wokół nich dzwoniąca w uszach cisza.Blada na twarzy Polgara wyszła z lasu i zbliżyła się do Erionda.- Co ty sobie właściwie myślałeś? - zapytała przerażająco spokojnym głosem.- Nie bardzo rozumiem, Polgaro - odpowiedział, patrząc na nią ze zdziwieniem.Opanowała się z wyraźnym wysiłkiem.- Czy słowo „niebezpieczeństwo” nic dla ciebie nie znaczy?- Chodzi ci o smoczycę? Ona nie była tak bardzo niebez­pieczna.- Ale zdaje się, że osmaliła cię aż po brwi, Eriondzie - zauważył Silk.- Ach, to - młody człowiek uśmiechnął się.- Ale ten ogień nie był prawdziwy.- Spojrzał na resztę przyjaciół.- Nie wiedzieliście o tym? - zapytał nieco zaskoczony.- To była tylko iluzja.Tym właśnie jest zło: złudzeniem.Przepraszam, jeśli ktoś z was się o mnie martwił, ale nie miałem czasu, żeby wam to wyjaśnić.Polgara przyglądała się przez chwilę swemu opanowanemu wychowankowi, po czym obróciła spojrzenie na Gariona, który wciąż dzierżył w dłoni płonący miecz.- A ty.ty.- słowa z jakiegoś powodu ją zawiodły.Powoli ukryła twarz w drżących dłoniach.- Obaj - powiedziała rozdzierającym głosem.- Obaj! Chy­ba tego nie zniosę - nie obaj!Durnik spojrzał na nią poważnie i wręczył topór Tothowi.Podszedł i objął ją.- No już dobrze, dobrze - powiedział do niej cicho.Przez chwilę zdawała mu się opierać, ale potem nagle wtuliła twarz w jego ramię- Chodźmy, Pol - przemawiał do niej uspokajająco i deli­katnie odwrócił ją i poprowadził z powrotem do szałasu.- Rano wszystko będzie wyglądało lepiej.Rozdział IIIPrzez pozostałą część tej deszczowej nocy Garion spał niewiele.Skronie wciąż mu pulsowały, leżał pod kocami obok Ce’Nedry i ciągle na nowo przeżywał swoje spotkanie ze smoczycą.Dopiero przed sa­mym świtem uspokoił się na tyle, by zastanowić nad czymś, co przyszło mu do głowy podczas walki.Podobało mu się to starcie.Fascynował się czymś, co powinno było go przerażać; im dłużej nad tym myślał, tym bardziej dochodził do przeko­nania, że zdarzyło mu się to nie po raz pierwszy.Od dziecińst­wa to samo podniecenie ogarniało go zawsze, kiedy znajdował się w niebezpieczeństwie.Sendariański zdrowy rozsądek podpowiadał mu, że taki zapał do potyczek i poszukiwanie zagrożeń to niezdrowy wynik jego alornowskiego wychowania i że powinien uważać, by nie stracić nad tym kontroli.Ale w głębi serca czuł, że nigdy do tego nie dopuści.Znalazł wreszcie odpowiedź na to płaczliwe pytanie „Dlaczego ja?”, które tak często zadawał w przeszłości.Najwyraźniej został wybrany do wypełnienia tych budzących grozę zadań, ponieważ doskonale się do tego nadawał.- To właśnie robię - mruknął do siebie.- Zawsze, kiedy pojawia się coś tak absurdalnie niebezpiecznego, iż żadna rozumna istota nawet nie pomyślałaby, żeby się tym zająć, wtedy wzywają mnie.- Co to było, Garionie? - szepnęła sennie Ce’Nedra.- Nic takiego, kochanie - odpowiedział.- Po prostu głoś­no sobie myślałem.Śpij dalej.- Mhm - zamruczała i przytuliła się do niego mocniej, aż poczuł zapach jej włosów.Blady świt zakradał się poprzez mokre gałęzie i ogarniał stopniowo cały las.Natrętna mżawka zlała się w jedno z poranną mgłą, która unosiła się tuż nad ziemią.- Tworzyły razem szarą chmurę, która obejmowała jodły i świerki i napełniała wszystko wilgocią.Garion ocknął się z drzemki i zobaczył niewyraźne sylwetki Durnika i Totha, stojące nad miejscem, gdzie poprzedniego dnia rozpalili ognisko.Wstał z posłania ostrożnie, aby nie zbudzić żony i wsunął na nogi wilgotne buty.Włożył płaszcz i wyszedł do nich.Spojrzał na ponure poranne niebo.- Widzę, że nadal pada - zauważył cichym głosem, jakim mówią ludzie, którzy wstają przed świtem.Durnik skinął głową.- O tej porze roku nie przestanie pewnie przez tydzień.- Otworzył skórzaną sakiewkę, którą nosił przy boku i wyjął z niej hubkę.- Powinniśmy chyba zająć się ogniskiem -powiedział.Wielki, niemy Toth podszedł do szałasu, podniósł bukłaki i ruszył z nimi w stronę źródła.Szedł prawie bezszelestnie przez spowite mgłą zarośla.Durnik ukląkł przy kupce popiołów i ostrożnie ułożył stosik z suchych patyczków.Potem położył obok hubkę i wyjął krzesiwo.- Czy ciocia Pol jeszcze śpi? - zapytał Garion [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl