RSS


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Są nie nasze.Trzeba je wynająć.Usiadła jednak i ruchem ręki wskazała mi drugi leżak. Nikt nas za to nie zaaresztuje  powiedziała.Usiadłem obok niej.Było trochę wiatru i niewielu pasażerów zostało na po-kładzie. Ja mam stolik numer pięć  powiedziała. Stolik na dwie osoby i jużodmówiłam dwóm włoskim oficerom.Więc to nadal jest stolik wyłącznie mój.I właśnie ja  wskazała palcem siebie  chcę mieć przy nim pana.Dałem się zaskoczyć. Pani mnie nie zna  powiedziałem. Mógłbym panią zanudzić na śmierć. Nie  potrząsnęła głową. Po cóż mi przez całą drogę do Nowego Jorkustaczanie bojów z jakimś Włochem.Przynajmniej z panem mogę sobie poradzić. Nie wiadomo.Uśmiechnęła się i było w jej uśmiechu dużo wdzięku.Zęby miała nieskazitel-ne. Założy się pan?  zapytała.Cała Alicja Weylin objawiła się w tym pierwszym spotkaniu, zanim poznałemchoćby jej imię i nazwisko.Nie wiedziałem tego, ale zarysy już zostały dla mnienakreślone.Ona po prostu musiała być taka.Zawsze odsłaniała siebie: w swojejpróżności graniczącej z zarozumialstwem, w swoich sztuczkach z rękami, z ocza-mi i z głosem, w swoim bezpośrednim czarująco zuchwałym sposobie bycia i ab-solutnym egotyzmie i chęci błyszczenia.Ale ja widziałem tylko to, że jest pięknądziewczyną, nic więcej. Kirk Donner  przedstawiłem się.88  Och! racja! Bo jeszcze nie wiedziałam, prawda? Aadnie pan się nazywa,Kirk Donner.Jestem Alicja Weylin  dobitnie wymówiła swoje imię i nazwiskoi czekała, żeby to zrobiło na mnie wrażenie.Coś mi słabo zakołatało w pamięci. Teatr?  zapytałem. Pani występowała w jakiejś sztuce.Nie mogę sobieprzypomnieć, w jakiej.  Dziewczyna jak Emily  odpowiedziała. Przez rok dawaliśmy to naBroadwayu.Pan na tym nie był? Nie mogłem.Dwa lata przebywałem poza krajem.W Europie.W wojsku. Och! W wojsku.Wyraznie spotkał ją zawód.Już nie żyliśmy w epoce bohaterów.Czar mundu-ru już się rozwiał. Nie byłem żołnierzem  powiedziałem. Właściwie nie.Przedstawię pa-ni mój zwięzły życiorys.Kiedy wyszedłem po czterech latach z college u, komisjapoborowa zaczęła mi tak deptać po piętach, że w końcu się poddałem. Nie lepsze było magisterium? Każdy chwyta się tego. Prawie każdy.Ja wiem.A potem doktorat.A potem posada nauczyciela,czy się chce, czy nie chce, czy się ma powołanie, czy się nie ma.Człowiek w re-zultacie gorzknieje i wszyscy jego uczniowie stają się hippisami. Pan jest żołnierzem  powiedziała. Mówi pan jak żołnierz. Nie.Jestem malarzem.Kiedy armia odkryła ten fakt, jak również fakt, żepłynnie mówię po niemiecku, wysłano mnie do Niemiec.Robiłem tam szkice dlapewnego magazynu wojskowego i przy okazji rysowałem pułkownika i wszyst-kich jego kumpli, aż zabrał mnie od tego pułkownika generał.Wymyślałem różnepreteksty, żeby zwiedzać najlepsze muzea, i prowadziłem cudowne życie.Mo-głem dostać stopień oficera i bez żadnej dużej fatygi robić dalej karierę w armii,ale wysiadłem.Wyłudziłem w Niemczech zwolnienie i odbyłem podróż po Italii.Voila! Tyle o mnie. To nie był zwięzły życiorys  zauważyła. W takim razie przepraszam.Niech mi pani opowie o  Dziewczynie jakEmily.Opowiedziała.Na swój sposób, z dygresjami, urywkowo, ale jakoś to sobiepodsumowałem.Nie grała w tej sztuce roli tytułowej.Była subretką.To był mu-sical.Zpiewała tylko dwie piosenki, ale bardzo dobre.Więc uzyskała prawie takirozgłos jak Clover Atley, gwiazda tego musicalu.Opowiedziała mi też o filmie,który nakręciła w Hollywood, i nagle spojrzała na zegarek. Och! Kolacja! Muszę się przygotować.Jeszcze nawet rzeczy nie rozpa-kowałam.I z pewnością już jest poczta dla mnie w mojej kabinie, wiem, że jużjest. Uniosła się z leżaka lekko jak kłębek dymu. Pan załatwi ze stewar-dem  powiedziała. Mój stolik.Numer pięć.Godzina ósma.89 Nie przyszło jej na myśl i w żadnym razie nie mogłoby przyjść, że to już stoliknasz, stolik dwojga pasażerów mających równe prawa.Ciągle to był jej stolik, a jamiałem siedzieć przy nim tylko dzięki jej łaskawemu kaprysowi.Ta koncepcjaniczym jeszcze nie potwierdzona rozbawiła mnie.Po prostu się dostosowałem.O ósmej oczywiście się nie pokazała.Było dwadzieścia po ósmej, kiedy we-szła do sali jadalnej.Miała na sobie obcisłą suknię tycjanowsko czerwoną i w tymodcieniu prawie szkarłatnym wyglądała bardzo efektownie.Umiała się prezento-wać, toteż wchodząc przystanęła na chwilę, jak gdyby niezdecydowana, po czymruszyła w takt dosłyszalnej tylko dla siebie muzyki.Ale tuż przede mną rozdzia-wiła usta, wyszczerzyła zęby jak kompletna idiotka. Cip, cip, cip  powiedziała.Przytrzymałem jej krzesło, żeby usiadła, a ona jeszcze przez kilka sekund, kie-dy już siedziałem naprzeciw niej przy stoliku, miała tę minę wiejskiego matołka.Potem zamknęła usta i uśmiechnęła się do mnie, najładniejsza dziewczyna, jakąw życiu widziałem. Po co to  cip, cip ?  zapytałem. Ja mam twarz z gumy.Chciałam, żeby pan to zobaczył.I chciałam, żeby tezagapione baby przy tamtym stoliku miały o czym mówić, poza komentowaniemmojej czerwonej sukni.Podoba się panu ten ciuch? Jest wspaniały  powiedziałem.Alicja była tuzinem kobiet w jednej osobie.Zacząłem dowiadywać się wielurzeczy o aktorkach.Pozwoliła sobie pić wino, ale tylko wino, nic mocniejszego,i ani na chwilę, chociaż jadła kolację z mężczyzną, nie zapomniała, że patrzy nanią publiczność.Wytrząsała anegdoty jak z rękawa i opowiadała je pięknie, robiącprzerwy w oczekiwaniu na mój poklask po bardzo dowcipnych pointach.Byłemnią zachwycony.Wiedziała o tym i chyba ją to bawiło.Po kolacji poszliśmy do kina na statku.Dawano tam film  Cyrkowcy z Joh-nem Wayne i Claudią Cardinale.Alicja mówiła o Johnie Waynie  Książę i wspo-minała, że kiedy była w Hollywood, on chciał, żeby zagrała w jednym z jegofilmów. I nie zagrała pani? Wytwórnia się sprzeciwiła.Strasznie krótko mnie trzymali.Za miesiącmniej więcej wejdzie na ekrany ten film ze mną.Mówiłam już panu o tym? Nie. Film pod tytułem  Nie miałam się w co ubrać.Mój agent nie pozwala mipracować dla nikogo, dopóki ten film nie wejdzie na ekrany, bo wtedy moja cenaskoczy w górę.Ten pierwszy dzień to była środa.W czwartek poszliśmy razem na bal kapi-tański i odkryliśmy, że dobrze nam się tańczy ze sobą.I kiedy tańczyliśmy, coś siędołączyło: namiętność prawdopodobnie, a już z pewnością pociąg zmysłowy, na-strój przygotowania, świadomość tego, co musi nastąpić.Bawiliśmy się wesoło,90 skorzy do wszelkich głupstw, takich na przykład, jak wyjście z gromadą innychpasażerów na pokład o godzinie piątej rano, żeby zobaczyć skałę Gibraltaru.Ska-ła była niewidoczna za mgłą, ale Alicja w spodniach wyglądała nie gorzej niżw swoich efektownych sukniach.Chodziła po mokrym pokładzie zupełnie jakbytańczyła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wblaskucienia.xlx.pl