[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pewnie wydam siępanu bardzo głupia, lecz czy to znaczy, że mogę zostać w domu? %7łe nikt nie może mi go zabrać?- Nikt poza pani wnukiem, oczywiście zakładając, że stosunki między wami byłyby zdecydowanezłe.Tylko on, jako właściciel, po osiągnięciu pełnoletności mógłby kazać pani opuścić dom, rozumiemjednak, że to raczej niemożliwe.RLTFlora natychmiast ujrzała Alexandra, zwiniętego w kłębek obok niej na zniszczonej kanapie wkuchni; Alexander zawsze nazywał ją superbabcią".- Ma pan rację - powiedziała.- To niemożliwe.Zaraz po powrocie do domu nalała sobie dużą whisky, a potem usiadła przy telefonie i wybrała nienumer Richarda czy Debbie, ale Beaumontów.Odebrała Elizabeth.- O, witaj, Floro! Jak to miło, że dzwonisz.Dziękuję za kartkę z życzeniami!- Nie ma za co, to taka cudowna wiadomość! Jak się czujesz? Pewnie jesteś strasznie zmęczona.- Tak, trochę.- Czy jest Tilly?- Nie, niestety.Wyszła z przyjaciółkami.Mam nadzieję, że nic nie stało się Boyowi, albo.- Nie, z Boyem wszystko w jak najlepszym porządku, jest w znakomitej formie! Chciałam po prostuzamienić parę słów z Tilly.- Może mnie powiesz, o co chodzi.Na pewno przekażę to Tilly.- Nie chcę wydać ci się irytującą babą, naprawdę, ale bardzo, bardzo zależy mi, żeby osobiście po-rozmawiać z Tilly - powiedziała Flora przepraszającym tonem.- To ogromnie ważne dla nas obu.Mogła-byś ją poprosić, żeby zadzwoniła do mnie, gdy wróci? Długo jej nie będzie?- Nie mam pojęcia - odparła Elizabeth, wciąż chłodnym tonem.- Powinna wrócić najpózniej o dzie-siątej.- Więc powiesz jej, żeby zadzwoniła? Jak najszybciej?- Jasne.Jak najszybciej.Irytująca baba, pomyślała, wracając do pakowania.Musiała mieć wszystko pod kontrolą, jakże byinaczej.Jednak Simon i Tilly bardzo lubili Florę i byli jej ogromnie wdzięczni.Boże, ależ była zmęczona.Pewnie nie wytrzyma nawet do dziesiątej.Może na wszelki wypadek zostawić kartkę dla Tilly.Położyła się dość wcześnie, zostawiwszy kartkę dla córki na stole w holu.Tuż po dziesiątej Tillywpadła do jej pokoju z błyszczącymi oczami, zarumienioną buzią i wielkimi łzami w niebieskich oczach, iwyrwała ją z płytkiego snu.Elizabeth czuła, że teraz nie będzie mowy o ponownym zaśnięciu.Ach, tacholerna Flora Fielding.- Mamusiu, mamusiu, stało się coś wspaniałego! Flora może zostać w swoim domu i Boy także! I towszystko dzięki jakiejś prawnej komplikacji! Niesamowite, prawda? Absolutnie niesamowite!Elizabeth musiała przyznać, że to rzeczywiście niesamowite.Flora mogła tylko zgadywać, jak doszło do tak niezwykłego splotu wydarzeń.Poskładała całą histo-rię z pomocą pana Edmunda-Jonesa, który przekazał jej wszystkie znane mu fakty, oraz dzięki własnejznajomości charakteru Williama.Mąż nigdy nie mówił jej nic o funduszu powierniczym, ale cóż, taki wła-śnie był.Przede wszystkim był od niej o wiele starszy (całe dwadzieścia pięć lat!) i bardzo staroświecki,jeśli chodzi o stosunek do życia.Flora, która wyszła za niego, mając dziewiętnaście lat, była mocno nie-RLTkonwencjonalną osobą.Nie wiedziała o wielu sprawach, między innymi o dochodach i finansowym statu-sie męża.William bardzo ją kochał, lecz zawsze uważał, że żona nie musi posiadać dogłębnej znajomościstanu finansów małżonka i nie powinna się takowej domagać.Nie oczekiwał, że Flora będzie rozmawiać znim o zajęciach domowych oraz problemach macierzyńskich i nie zamierzał omawiać z nią spraw finan-sowych.Ich codziennymi sprawami zajmowała się kancelaria prawnicza w Swansea.Testament Williamabył mało skomplikowany - wszystko dziedziczyła Flora.William często powtarzał, że musi wprowadzićjakieś zmiany w zapisach, umarł jednak nagle i nie zdążył wprowadzić w życie swoich planów.Florze zaświtała także w głowie myśl, że chociaż William niewątpliwie był w niej głęboko i szcze-rze zakochany, to chyba jednak nie ufał jej do końca, a z biegiem lat pewnie coraz trudniej byłoby muprzyznać się do istniejących powikłań prawnych.Istniało jeszcze jedno wytłumaczenie możliwego braku zaufania ze strony Williama, pomyślałatrzezwo, wpatrzona w ciemność.Zawsze miała nadzieję, więcej, była prawie pewna, że William nic o tymnie wiedział, ale może nie miała racji.Znowu ogarnęły ją wyrzuty sumienia i lęk.Stłumiła je pośpiesznie.Daj spokój, Floro, pomyślała.William zamierzał pewnie powiedzieć o prawie dziedziczenia Broken BayRichardowi, ale pózniej, przecież w chwili jego śmierci Alexander miał dopiero cztery lata [ Pobierz całość w formacie PDF ]